Rozdział 20

3.2K 149 5
                                    

Piątkowy poranek był dla mnie dość trudny. Czułam na sobie spojrzenia ludzi, ale próbowałam nie zwracać na nie uwagi. Rozmawiałam z Millie i Jayce'em, którzy co chwilę rzucali jakimś żartem na rozluźnienie atmosfery. Czułam od nich wiele wsparcia. Na pewno więcej niż od Bianci, która przed południem ani razu do nas nie wpadła, co było dziwne, bo zawsze przychodziła. A ja jak do niej poszłam, to powiedziała mi tylko, żebym jej nie przeszkadzała, bo musi się uczyć. Więc ją zostawiłam, bo myślałam, że faktycznie może musi się uczyć. Jedyny plus był taki, że był piątek i liczyłam na to, że przez weekend temat ucichnie.

– Jak tam, Estelle? – zapytał Colton, siadając obok mnie. – Rozmawiałaś z Reignem?

– Nie, Colton. Nie mamy o czym rozmawiać.

– Chcę tylko, żebyś wiedziała, że jak słyszę na korytarzu, że ktoś o tym gada, to im mówię, żeby sobie znaleźli ciekawszy temat.

– Dzięki, doceniam. Bianca jest na mnie zła, że o niczym nie wiedziała? Czy faktycznie musi się uczyć?

– Powiem ci, że nie wiem. Serio. Powiedziała mi, że nie chce o tym gadać, więc nie gadaliśmy – wzruszył ramionami, rozglądając się po sali pełnej ludzi. Na szczęście mieliśmy jeszcze pięć minut przerwy. – Ale chyba nie jest zła, bo przecież nawet nie ma o co.

– Jak coś to jej powiedz, że ja sobie odpuściłam Reigna. Mówił wczoraj na imprezie, że chciałby się znów kolegować, ale ja tego nie chcę. Nie potrzebuję tego.

– W sumie to ci się nie dziwię. Nie wiem, czemu powiedział o tym Veronice. To było głupie.

– Nie będę zaprzeczać. Niech ten rok szkolny już się skończy. Zaczęłam wręcz marzyć o wyjeździe z tego miasta. Myślałam zawsze, że będę za nim tęskniła, jak pojadę na studia, ale czuję, że tak nie będzie. Nie mów Biance, bo już w ogóle przestanie się do mnie odzywać.

– Dobra.

– Odzywa się ten, którego wyrzucili z poprzedniej szkoły – zmarszczyłam brwi, słysząc głos Reigna. Od razu się podniosłam i wyjrzałam z sali. Zdziwiłam się, że naprzeciwko McKinley'a stał Jayce. Nie wiedziałam nawet, że go wyrzucili ze szkoły. Dziwiłam się, że nagle do nas doszedł, ale on nigdy nie chciał o tym rozmawiać, więc nie męczyłam go pytaniami. – I to za co? Pochwal się. Masz mocnego prawego sierpowego, co?

– Zaraz mogę ci pokazać, jak mocnego – rzucił Jayce, przed którym od razu stanęłam, gdy zrobił krok w stronę Reigna, zaciskając mocno pięści.

– Proszę cię, odpuść.

– Śmiało. Pokaż wszystkim, co potrafisz, Jayce. – Reign próbował go prowokować, ale miałam nadzieję, że Jayce się nie da. – Twoi rodzice wiedzą, z kim się zadajesz? – odwróciłam się do Reigna, gdy o to zapytał.

– A co ciebie to interesuje, z kim ja się zadaję? Chcesz do nich iść i im donieść? Idź! Chodź do sali, Jayce. Szkoda nerwów – mruknęłam, wciągając go za rękę do środka. Na szczęście ludzie w klasie od razu wrócili do rozmów, więc nikt nam się nie przysłuchiwał. Chyba. – O co poszło?

– O nic. Ciekawe skąd wygrzebał te informacje... Debil.

– Po co w ogóle zaczynałeś z nim rozmawiać?

– Chciałem mu powiedzieć kilka słów – stwierdził, zajmując miejsce obok Coltona. – O jego zachowaniu względem ciebie.

– Jayce! No i po co?

– Bo mnie denerwuje.

– Odpuść, Jayce. To nie ma sensu, rozumiesz? Po prostu odpuść. Proszę...

Wszyscy oprócz niego | NOWA WERSJA | YAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz