2 | Nie wiem czy to można nazwać fartem |

130 8 4
                                    


drzwi chwile później zostały otwarte a u progu ujrzałam..

Ricka? mężczyzna był zarośnięty i gdzie nie gdzie było można zauważyć siwe włosy.

-podejdź tu szybko! - zawołał mężczyzna, ale nie wiedziałam do kogo. Nagle zza mężczyzna pojawił się daryl?
Daryl! bez chwili namysłu rzuciłam się mu na szyje  prawie go dusząc.

-myślałam że- i tu mi przerwał, beztrosko się śmiejąc

-chciałabyś -odparł. Po tylu dniach wędrowania samej byłam przekonana ze daryl zginął choć w głębi duszy wiedziałam ze jednak przeżył jest dużo lepszy w przetrwaniu w pojedynkę ode mnie.

w chwili gdy oderwałam się od mężczyzny poczułam jakiś wzrok na sobie, szybko rozejrzałam się i tym momencie zauważyłam chłopaka na oko w moim wieku może trochę starszy, zauważył mój wzrok na co odpowiedział słodkim uśmiechem. Z tej chwili wyrwał mnie rick mówić ze zaraz Daryl zaprowadzi mnie do deany, liderki alexandrii. Już miał odchodzić ale mu przeszkodziłam, musiałam..

-co z moją matką? -posłałam mu obojętne spojrzenie, jakby w ogóle nie obchodził mnie jej los.

-nie wiem, po upadku więzienia nie dołączyła do nas. - odparł bez żadnych emocji

miałam już coś mówić ale nagle znikł, po chwili pojawił się daryl i zaprowadził mnie to liderki. Usadowiłam się na miękkiej kanapie pośrodku strasznie czystego salonu, na przeciwko mnie znajdowała się kamera skierowania na mnie. Po około 15 minutach zjawiła się Deana podeszła do kamery i ją włączyła.

-dobrze zadam ci teraz pare pytań, bardzo proszę abyś odpowiadała szczerze. - powiedziała spokojnym głosem a ja odpowiedziałam jej tylko kiwnięciem głowy.

po przesłuchaniu miałam się udać do domu rodziny Anderson, mieszkała tam wdowa z dwoma synami. Kobieta postanowiła mnie przyjąć do nich, to pewnie przez matczyny instynkt. Udałam się wiec do domu, który znajdował się na samym końcu osiedla.
Słońce znajdowało się centralnie nad moja głową, po naukach daryla mogłam wywnioskować ze jest już południe. Właśnie wchodziłam na garnek mojego nowego  domu, stresowałam się strasznie tym ze mnie nie polubią i kobieta będzie chciała mnie przenieść do innego domu. Nagle drzwi się otworzyły i zza nich wyłoniła się piękna blondynka koło czterdziestki.

-cześć, ty pewnie jesteś amanda? - powiedziała kobieta przy tym ukazując szereg pięknych białych zębów.

-tak, dzień dobry. A pani to jessie Anderson? - odpowiedziałam zawstydzona anielskim wyglądem kobiety.

-jaka pani! daj spokój mów mi jess. Ależ ty ładniutka, mam syna na oko chyba w twoim wieku, ile masz lat?- dodała

-15. Nie 16, tak myśle.
trudno jest bez kalendarza nawet nie wiem kiedy w tym świecie wypadają urodziny andrei...- przy ostanim słowie łza zakręciła mi się w oku, kobieta zauważając to szybkim ruchem objęła mnie swoim ramieniem i wprowadziła przez próg domu.

-po schodach i drzwi po lewo, tam powinny być teraz inne dzieciaki odrazu poznasz mojego starszego syna. - na ostatnie słowo puściła mi oczko, cicho zasmialam się pod nosem aby jej nie urazić a ona tylko popchnęła mnie swoją reka w plecy na znak abym już poszła.


szybkim krokiem wspiełam się po schodach i skręciłam w lewo, w tej chwili stały przede mną drewniane drzwi z okrągłą klamką. Wziełam głeboki wdech i zapukałam trzy razy odpukując jakiś rytm, usłyszałam ciche "prosze". Złapałam za klamke przekręcając ją drzwi pomału sie otworzyły i w tym momencie zauważyłam...

Nie wierze..                                                                           

Not you  | Carl Grimes |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz