8 | pech urodzinowy |

96 7 11
                                    


*tydzień później*

Przechadzałam się po lesie niedaleko królestwa. Carol powiedziała żebym zaczęła rechabilitować swoją kostkę, dlatego od paru dni chodziłam do tego lasu na spacery średnio po dwie godziny. Było już znacznie lepiej. Jutro miałam jechać na spóźniony prezent urodzinowy wraz z Thomasem. Nie mogłam się doczekać jutrzejszego dnia, tak dawno nie wychodziłam dalej niż ten las.. W pewnym momencie coś mi mignęło,albo raczej ktoś. W oddali zauważyłam czyjąś sylwetkę, szybko schowałam się za drzewem by nie zostać zauważóną. Jeśli to był szwędacz to zaraz powino go nie być ale jeśli to był człowiek to chwile sobie tak postoje. Powoli wychyliłam głowe by spojrzeć w tamto miejsce i upewnić się że jestem bezpieczna.

-Uf.- cicho nabrałam powietrza do płuc i szybko je wypuściłam. Na szczęscie to był tylko zombie.
Przeszedł mnie dreszcz poczułam czyiś oddech na mojej szyji, ale nie czułam ochydnego odoru.

Jednak się myliłam..

Nagle osoba, która stała obok mnie zakryła mi ręką oczy i nic nie mówiła. Stałam przerażona bezruchu. To nie tak że mnie sparaliżowało i nie mogłam się ruszyć jak wtedy z ronem, poprostu miałam nadzieje że mam racje.

-Thomas? - uniosłam lekko głowę do góry, jednak ręka podążyła za mną przez co nie mogłam potwierdzić moich myśli.

-Ah więc tak ma na imię
twój chłopak? - usłyszałam męski zachrypnięty głos, który niestety nie należał do Thomasa. Co do diabła się tu wyprawia, co tu robi na terenach kólestwa ktoś spoza niego. Wbiłam plecy mocniej w konar drzewa po czym zsunęłam się w dół wzdłuż niego i chyciłam oprawcę za nadgarstek, wyciągając przy tym nóż z pochwy przyczepionej do paska od spodni.

Przed oczami mignął mi kowbojski kapelusz.

Błękitne oczy.

Brązowe włosy.

Szeroki uśmiech.

Przez to że stałam chwile niedowierzając kim jest osoba obok, mój oprawca zdążył w tym czasie wyrwać mi nóż i szybkim ruchem objął mnie w tali przyciągająć w jego strone. Ciepło przeszło przez całe moje ciało, a ja tylko wpatrywałam się w błękit jego oczu.

- oh kotku. Jak mogłaś mnie pomylić z jakimś Tomasem? przecież jestem niepowtarzalny. - wyszeptał mi do ucha, przez co kolejna fala gorąca przeływa przeze mnie. Szelest, który wydobył się zza mnie przerwał nasz kontakt wzrokowy, szybko odwróciłam głowę w tamtym kierunku aby zajerestrować niebezpieczeństwo. Jednak nic nie zaważyłam, spowrotem odwróciłam się w strone syna szeryfa jednak go już tam nie było. Powieki momentalnie stały się strasznie ciężkie i po chwili...

Podniosłam się do pionu ciężko dysząc, zaraz po mnie wstał thomas z zaniepokojonym wyrazem twarzy.

Spałam.

To był tylko sen.
Szybko uregulowałam oddech i spojrzałam na thomasa, który wciąż się we mnie wpatrywał.

-Nic mi nie jest. To był
tylko koszmar. -Odpowiedziałam na jego przestraszone spojrzenie chwytając przy tym jego twarz w moje dłonie. Normalnie bym go teraz pocałowała, jednak coś mnie powstrzymało. Otrząsnełam głową i złożyłam pocałunek na jego czole na co on się tylko czule uśmiechnął i znów poszedł spać. Ja za to wciąż trwałam w tej samej pozycji z mętlikiem w głowie. Już w 101% obudzona wstałam na równe nogi i poszłam do łazienki wziąść szybką kąpiel.

po kąpieli chwyciłam na koszulke na ramiączkach, która odsłaniała mi brzuch, trochę taki top i krótkie jeansowe spodenki. Zostawiłam rozpuszczone włosy. Na dworze było coraz cieplej, nie dało już się tego gorąca wytrzymywać. Czego można się spodziewać po Atlancie w lecie.
Jakiś czas później Thomas już nie spał, spotkałam go jedzącego śniadanie w kuchni.

Not you  | Carl Grimes |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz