6 | 2 Światy |

90 6 11
                                    

Mam nadzieje że trafie na dobrych ludzi.

*TIME SKIP*

spacerowałam wraz z thomasem po opuszczonym domu szukając potrzebnych rzeczy dla zbawców. Przyjeżdżali oni co tydzień zabierając nam połowę rzeczy, które mieliśmy.

-hej patrz co znalazłem! - podbiegł do mnie podekscytowany chłopak z naszyjnikiem w ręce.

-będzie wyglądał idealnie na twojej szyji.- dodał, uśmiechając się przy tym niewinnie.

-Mogę go zobaczyć? - spytałam się czarnowłosego.

-Nie. Dostaniesz go na urodziny. - dodał zadowolony. Nie będę musiała długo czekać, za pare dni będę miała 18 lat. W grupie, której teraz jestem ludzie mieli kalendarz i było dokładnie wiadomo który mamy teraz rok czy dzień.

-zbierajmy się już, zbawcy będą za pare godzin. - szybko dodałam, przy czym chłopak schował biżuterię do spodni a mnie złapał za rękę kierując się w stronę drzwi.

*****

stałam na warcie czekając na pojazdy wrogiej grupy by im otworzyć. Zbliżał się już wieczór, to było nie podobne do nich zawsze przyjeżdżali z rana a teraz ślad po nich zaginął. Pomyślałam ze może w końcu zniknęli, będziemy mieli spokój. Tak mi się zdawało, gdy nagle został wystrzelony pocisk w głowę osoby, która stała wraz ze mna na warcie tylko po drugiej stronie muru.

-co się odpierdala-. pomyślałam. Spanikowana zeskoczyłam z muru nie zważając na to jak wysoki on był. Chyba skręciłam sobie kostkę. kuśtykałam w stronę miejsca pracy Thomasa by sprawdzić czy nic mu nie jest. Zastałam go wraz z ezekielem i morganem. Ezekiel nakazał schować shive, gdyż mogło coś jej się stać. chłopak zauważył mój problem z kostką, wiec szybkim krokiem skierował się w moją stronę pomagając mi usiąść na tronie ezekiela.

Nagle do budynku weszła obca grupa, która najpewniej nie miała dobrych zamiarów. Po lewej stronie stał ezekiel z jeffrym który go osłaniał a po prawej morgan wraz z thomasem, który trzymał swoją rękę na moim barku.

Z obcej grupy wyłonił się starszy facet może koło pięćdziesiątki. Rozejrzałam się po moich towarzyszach, moja uwagę przykuła reakcja morgana.

-rick? - słowa mężczyzny były ledwo słyszalne, jednak ja je usłyszałam i w tym momencie miałam taka samą minę jak czarnoskory. Czarnowłosy zauważając nasze reakcje powiedział.

-Amanda znasz ich? - powiedział dosyć głośno ponieważ nie obca mi grupa to usłyszała.
z tłumu wyrwał się daryl.

-Zawadiaka! to naprawdę ty? - mężczyzna był mocno zarośnięty jeśli chodzi o włosy na głowie jednak brak zarostu. Wlepiłam swój wzrok w dixona, ale nic nie powiedziałam.
thomas patrzył się raz na niego raz to na mnie. Z tej wymiany spojrzeń wyrwał nas Król Ezekiel.

-kim jesteście i w jakim celu przybywajcie do królestwa? - zaczął król.

-załatwiliśmy zbawców. - powiedział Rick, powoli podchodząc w naszą stronę.

nie wiedziałam co o tym myśleć, fakt zbawcy się dziś nie zjawili ale ich jest za dużo. Jak wielka alexandria musiała być teraz skoro dali sobie z nimi radę?

— chcemy zawrzeć sojusz z wami. Ze w wzgórzem nam się udało, to Jezus powiedział nam jak tu się dostać. - przy wypowiedzianym ostanim zdaniu ricka spojrzałam się na króla, który był wściekły na Jezusa. napewno na niego. Obiecał nam wszystkim ze nas nie zdradzi.

-nie zawrzemy z wami sojuszu! zabiliście naszego człowieka i przekażcie jezusowi ze nie jest już u nas mile widziany. - dodal mężczyzna podchodząc bliżej swojego tronu.

Not you  | Carl Grimes |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz