Rozdział I ,,To jakiś żart?"

2.8K 81 10
                                    

                 — Nicholas
                 
        

Byłem wściekły. 

Wściekły na moją matkę, za to że po raz kolejny w ciągu ostatnich miesięcy próbowała decydować za mnie... 

Za to, że prawie zataiła przede mną...

— Po co chcesz tam jechać? — usłyszałem za sobą jej zaniepokojony głos, a chwilę później poczułem drobną dłoń na moim ramieniu.

— To w końcu mój ojciec, więc chyba wypadałoby żebym zjawił się na jego pogrzebie, czyż nie? — rzuciłem, odwracając się w jej stronę. — Dlaczego nic mi nie powiedziałaś ?! Że jest w tak kiepskim stanie?!

Moja matka, była niską, szczupłą kobietą o ognistych lokach, nad którymi nigdy nie mogła zapanować. Wyglądała zupełnie jak Merida z disneyowskiej bajki, którą tak uwielbiały oglądać jej małe pasierbice. Z tą różnicą, że była od niej starsza o jakieś trzydzieści lat.

— Nic nie wiedziałam, przecież jesteśmy już dawno po rozw....— próbowała skłamać, robiąc przy tym minę niewiniątka, ale jej przerwałem.

— Nie kłam tylko mi to WYTŁUMACZ. — wycedziłem czując że ogarnia mnie jeszcze większą złość, chociaż wydawało mi się to niemożliwe.

Zaraz coś rozpierdolę.

— Bo ten łajdak nie zasługuje, żeby pojawiać się nawet na jego pochówku! — syknęła, a jej policzki zaczęły się czerwienić, co działo się zawsze, gdy zaczynała się złościć. — Nie zamierzam nigdzie jechać! Więc Ty też nie pojedziesz!

Wziąłem kilka uspokajających oddechów dochodząc do wniosków że moja złość i tak nic nie zmieni. Jakim cudem wytrzymałem z tą kobietą pod jednym dachem calutki ostatni rok?! Znów próbowała mi narzucać co mam robić, zupełnie tak jak kilkanaście lat temu, gdy byłem jeszcze nastoletnim gówniarzem.

— Ale ja wcale tego nie wymagam.— powiedziałem zgodnie z prawdą, siląc się na spokojny ton i przypinając smycz do obroży mojego owczarka niemieckiego. — I nie mam najmniejszej ochoty wysłuchiwać o Waszym konflikcie. Mogłabyś w końcu odpuścić.

— Ale.... — zaczęła zaskoczona.

Naprawdę myślała, że oczekuje, żeby ze mną pojechała? Doskonale zdawałem sobie sprawę, że żadna siła nie jest w stanie zaciągnąć jej do miejsca, w którym spędziła kilkanaście lat swojego pierwszego małżeństwa.

Miejsca, w którym się wychowałem i spędziłem dzieciństwo.

Miejsca z którym wiązałbym jedynie przyjemne wspomnienia, gdyby nie nieustający konflikt moich rodziców.

— Chcesz sam podróżować...— zawahała się — ...w Twoim stanie? — dokończyła z... troską?

— Mamo....— westchnąłem.

Nigdy nie posądziłbym mojej matki o opiekuńczość, ale o dziwo w ciągu ostatniego roku znalazła w sobie jej ogromne pokłady. I to takie, że przekraczały już wszystkie normy, doprowadzając mnie powoli do szewskiej pasji.  Z drugiej strony, sam się na to pisałem, wracając do niej po moim...wypadku. W głębi ducha cieszyłem się, że będę mógł wyrwać się z tego miasta, nawet mimo takich przykrych okoliczności. Zdecydowanie lepiej czułem się w samotności, a w jej domu było zawsze głośno za sprawą dwóch wiecznie wrzeszczących i kłócących się pięciolatek.

— Wojna odebrała mi część nogi, nie rozumu. Umiem o siebie zadbać.

Zawsze marzyłem o zostaniu żołnierzem i stało się tak, że zaraz po skończeniu szkoły trafiłem do wojska. Jako dzieciak potrafiłem całymi dniami biegać po lesie, z patykiem służącym mi za spluwę. Ale wojsko...okazało się być zupełnie inne niż je sobie wyobrażałem. I chociaż już na samym początku za sprawą wstępnego treningu,  dostałem po dupie jak jeszcze nigdy w życiu i przez głowę przemknęła mi nawet myśl, że to może jednak nie jest dla mnie, postanowiłem zacisnąć zęby i brnąć w to dalej. Byłem zbyt dumny, żeby przyznać się do tego, że jest mi zwyczajnie ciężko. A niechęć do powrotu do wypełnionego awanturami rodzinnego domu i  męczące mnie wyrzuty sumienia tylko motywowały mnie, by nie odpuszczać. I tak początkowy plan polegający na pozostaniu na szkoleniu przez kilkanaście podstawowych tygodni, zamienił się na miesiące, a później na lata, podczas których powoli piąłem się po szczeblach kariery. 

(Nie)Znajomy? | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz