Rozdział XIII ,,Wspólny film"

1.3K 65 5
                                    

— Maddeleine —

Obudził mnie głośny hałas dochodzący z parteru domu. Zerwałam się z łóżka i po cichu zbiegłam na dół, chwytając wcześniej kij bejsbolowy, wiszący na jednej ze ścian. Należał do Willa i był z niego niezwykle dumny, bo widniały na nim podpisy jego ulubionej drużyny. 

Aż dziw, że go ze sobą nie zabrał. 

Nie zapalając światła, którego z resztą nie potrzebowałam, bo znałam wnętrze jak własną kieszeń, zaczęłam krążyć po domu, a gdy odkryłam, że nigdzie nie ma Nicholasa, zaczęłam się martwić. 

Co jeśli napadł nas jakiś...jakiś bandyta lub złodziej?! A Aresa przekupił smakołykami, dlatego nawet nie zaszczekał słysząc hałas? Jeśli w ogóle był w domu, bo ostatnio rzadko go widziałam. Nick przecież sam mówił, że to przylepa!

Podeszłam do drzwi wejściowych zatrzymując się w ostatniej chwili przed przewróconą donicą z ulubionym kwiatem mojej mamy, która stała w tym miejscu od zawsze i wiedział o tym każdy, kto był w domu przynajmniej raz. Niestety roślinka nie wyglądała zbyt dobrze i jedyne, co można było już z nią zrobić, to po prostu ją wyrzucić. 

Oj złodzieju...nie dość, że włamujesz się do domu to jeszcze niszczysz ulubieńca mojej mamy!

Zastygłam w bezruchu, słysząc cichy hałas dochodzący z zewnątrz. Co jeśli, to włamywacz i właśnie zamierza uciekać?

Otworzyłam po cichu drzwi i widząc jakąś ciemną sylwetkę, zaczęłam na oślep wymachiwać kijem. 

— A masz! — krzyknęłam.

— Ej przestań! Auć! — zaczął wołać jakby znajomy głos, ale to wcale nie przerwało amoku w którym byłam i wciąż okładałam swoją bronią przeciwnika.  — Maddeleine, to ja! Ała!

Dopiero teraz trochę się uspokoiłam i odkryłam, że biłam... Nicka. 

Cholera, co on tu robi?!

W dodatku chwilę po drugiej w nocy?!

Mężczyzna stał zgięty wpół, jedną ręką trzymając się za krok, a drugą masując swoje czoło, które było całe czerwone. 

— Co jest kurwa? Co Ty wyprawiasz? — zapytał patrząc na mnie tak jakbym spadła z księżyca. 

— Myślałam...myślałam, że to jakiś... złodziej! Albo bandyta! — z trudem skleciłam zdanie, widząc, że jego piękna klatka piersiowa jest naga...

Och...

— Złodziej albo bandyta?

Powiedział to takim tonem, jakby niedowierzał w to co usłyszał.

— Usłyszałam hałas dochodzący z dołu, doniczka która stoi na swoim miejscu od zawsze, była wywrócona... — zaczęłam się tłumaczyć. 

— I nie pomyślałaś, że to ja? — uniósł brew — Naoglądałaś się wczoraj wieczorem czegoś czy co?

— Nigdzie Cię nie było! I spanikowałam! — wyrzuciłam ręce w powietrze, o mało nie uderzając go ponownie przez co jego oczy zrobiły się wielkie niczym spodki.  

— Może już lepiej nim nie wymachuj... — powiedział ostrożnie wyjmując kij z moich dłoni. 

— Nic Ci nie jest? — zmartwiłam się — Co Ty w ogóle robisz tu w środku nocy?!

— Ćwiczę. 

Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Kto normalny ćwiczy o tej godzinie?!

Ale to wyjaśniałoby fakt, przez który jego ciało jest takie wysportowane. Bo ani razu nie widziałam, by trenował w ciągu dnia. 

(Nie)Znajomy? | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz