=49=

34 6 0
                                    

=Jin=

- Tae, co się dzieje? Od rana jesteś jakiś dziwny. - usiadłem koło niego na łóżku. Był przykryty kocem i nie wyglądał na szczęśliwego. - Rozchorowałeś się? - od razu przyłożyłem mu dłoń do czoła.

- Wszystko dobrze hyung, nie martw się. - nawet na mnie nie spojrzał.

Jak on jest smutny to ja też zaczynam być, dlatego musiałem coś z tym zrobić. Próbowałem zagadać na różne tematy, ale odpowiadał jak najkrócej. Odwracał wzrok i nie zmieniał pozycji. Dla niego byłem w stanie zrobić wiele, jak zdążyłem się już przekonać przez ostatnie tygodnie. Codziennie przekraczam własne granice, ale wychodzi nam to obu na dobre. Zawsze byłem zamknięty w sobie, ograniczałem się, a przy nim czuję, że naprawdę mogę być sobą. Albo raczej dopiero poznać siebie. Teraz też trzeba było coś wymyślić, więc po raz kolejny zrobiłem coś czego bym się po sobie nie spodziewał. Wszedłem mu pod kocyk, przez co byłem między jego nogami i przytuliłem go. Widziałem, że zwróciłem tym jego uwagę i nawet lekko się uśmiechnął.

- No mów, co się dzieje. Widzę, że coś jest nie tak.

- To nic.

- Nie kłam mi tu. To na pewno nie jest nic. - zmieniliśmy pozycję na leżącą. - O czym myślisz?

- O Kooku. - przyznał po chwili i przygryzł wargę.

- To cię martwi? Przecież z Jiminem było okej, więc z młodszym też powinno być.

- Nie... Wiem... To co innego. Ja chyba... Jestem trochę zazdrosny. - znów unikał mojego spojrzenia.

- Zazdrosny?

- No, bo wiem, że tak dobrze się dogadujecie i obaj nie możecie doczekać. Od tygodnia gadasz tylko o jego przyjeździe i co by z nim tu robić. No i dawno się nie widzieliście.

- Ale przecież ty też się z nim przyjaźnisz. Myślałem, że chciałeś, aby przyjechał.

- Bo tak, ale jak zobaczyłem twoją ekscytację to pomyślałem, że zapomnisz o mnie na ten czas.

- Taeś głuptasie, nie mógłbym o tobie zapomnieć. A jeśli coś nie będzie ci pasować, to mi powiedz, ok?

- Zobaczę, ale nie zostawiaj mnie dopóki nie przyjedzie. - wtulił się we mnie jak miś. Mój słodziak. Zmierzwiłem mu włosy i uśmiechnąłem się.

- Nie ma leżenia. Już napisałem młodemu, że będzie czekać na niego pyszne jedzonko, a ty pomożesz mi przy deserze. - złapałem go za rękę.

- Ale jak to? Ja nie umieem...

- Przyznaj po prostu, że ci się nie chce. No chodź. Dostaniesz później nagrodę, co ty na to?

- Nagrodę? Jaką? - rozchmurzył się.

- Niespodzianka. Najpierw musisz mi pomóc. - dałem mu całusa w policzek na zachętę.

Weszliśmy do kuchni i zajęliśmy się wyciąganiem naczyń i składników. Wszystko było ładnie opisane na kartce, więc wystarczyło wykonać tę instrukcję. Kolacja właściwie była zrobiona już wcześniej, więc teraz zajęliśmy się ciastem. Nie dałem Tae się smucić, ani stać bezczynnie. Wszystko szło bardzo dobrze, a gdy włożyłem blachę do piekarnika, młodszy usiadł na blacie.

- Tae, to nie jest miejsce do siedzenia.

- Od teraz już tak. - uśmiechał się tak pięknie, że nie mogłem tego zepsuć. Podszedłem do niego i objąłem w talii.

- Co kombinujesz?

- Ja? A dlaczego coś bym miał? Tylko siedzę. - zarzucił ręce na moją szyję. Chyba wiem w jakim to zmierza kierunku.

- Wcześniej jakoś tu nie siadałeś.

- Bo nie pozwalałeś mi tu wchodzić, gdy coś robisz. Muszę przyznać, że wyglądasz naprawdę pociągająco, gdy zajmujesz się jedzeniem. Nieważne jak to brzmi.

- Jak dla mnie brzmi bardzo dobrze. - zbliżałem się powoli do niego. - Ty też wyglądasz niczego sobie, gdy się skupiasz.

Widziałem jego zniecierpliwione spojrzenie, więc nie mogłem przedłużać. Złączyłem nasze usta, a on mruknął z zadowoleniem. Nasze pocałunki były delikatne, a Tae widocznie chciał więcej. Zaczął przyspieszać swoje ruchy, a ja właśnie tego się obawiałem. Na moje szczęście przerwało nam pukanie do drzwi. Młodszy jęknął smutno, a ja roztrzepałem mu włosy jak to miałem w zwyczaju, po czym podszedłem do wejścia.

- Jin hyung! - poczułem na sobie ciężar Jeona.

- Hej Jungkookie. - uśmiechnąłem się i też go objąłem. Odsunąłem się, aby za nim zamknąć, a potem wprowadziłem go w głąb mieszkania.

- Tae hyung! - szatyn zrobił to samo z Kimem. Razem wyglądali trochę jak dzieci. Zwłaszcza z tymi szerokimi uśmiechami. - Tak się cieszę, że mogłem tu przyjechać i, że spędzę ten tydzień z wami. W końcu nie będę się nudził.

- Też się cieszę. - odpowiedziałem. - Widzę, że masz dużo energii, więc chyba nie chcesz odpocząć.

- No coś ty. Jestem zbyt podekscytowany.

- To zostaw rzeczy w pokoju, a potem zapraszam do jedzenia. - wskazałem palcem na drzwi po prawej, a on się tam skierował. Gdy tylko zniknął za ścianą, Tae od razu się do mnie przytulił. - A ty co zazdrośniku? - zaśmiałem się.

- Kook to ma wyczucie. Wiedział kiedy przyjechać.

- Mmm... Nie podoba ci się, że przerwaliśmy czułości w kuchni? Oh tak, to było takie złe z jego strony.

- Hyung... Ja nie... To...

- Nasz pokój chyba byłby lepszy, co?

- Sugerujesz coś?

- Ja? Ależ skąd. - dałem mu całusa w czubek głowy i wtedy pojawił się najmłodszy.

- Jak dobrze widzieć was razem szczęśliwych. Pewnie wolelibyście inaczej wykorzystać ten tydzień, ale nie ma tak dobrze. - mrugnął do nas.

- Kook...

- Dajcie mi jeść, bo głodny jestem.

Rozbawiony przewróciłem oczami i udaliśmy się do kuchni. Podałem młodszemu kolację, a potem we trójkę zjedliśmy ciasto. Musiałem przyznać, że wyszło naprawdę dobre i nawet Tae był zdziwiony. Jeon nie wyglądał jakby miał zamiar przeleżeć resztę dnia na łóżku, więc wybraliśmy się na krótki spacer. Skakał jak małe dziecko, a potem jeszcze Taehyung się do niego przyłączył. Musiałem mieć tę dwójkę ciągle na oku, aby mi się przypadkiem nie zgubili. Gdy wróciliśmy do domu, postanowiliśmy, że obejrzymy jakiś film akcji. Przygotowałem popcorn, a blondyn coś do picia. Dziewiętnastolatek siedział na środku, bo nie chciał, aby młodszy był zbyt blisko mnie. Jeśli tak miał poczuć się lepiej, to nie miałem nic przeciwko. Przez cały seans przytulał się do mnie, aż nagle poczuł jak szatyn się na nim kładzie. Spojrzeliśmy na Jungkooka, a ten po prostu zasnął. Zaśmialiśmy się cicho. W końcu jednak się zmęczył. Wyłączyłem telewizor i wstałem razem z Kimem. Nie mogliśmy go tu zostawić, ale też nie chciałem go budzić. Tae zaniósł go do pokoju Jimina, a potem wrócił do mnie. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a po dwudziestej trzeciej poszliśmy do sypialni i przebraliśmy się w piżamy. Taeś też odpadł szybciej niż zwykle, a ja chwilę patrzyłem na niego i bawiłem się jego włosami. Wyglądał pięknie i nie mogłem oderwać wzroku, ale w końcu i ja poczułem zmęczenie. Przyciągnąłem go bliżej siebie i zasnąłem.



❝Cotton Candy❞ // ᵀᵃᵉʲᶤᶰOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz