CO BY BYŁO GDYBY CAŁA TA SYTUACJA ZE "SPIDERMAN: NO WAY HOME" SKOŃCZYŁABY SIĘ, JAK SIĘ SKOŃCZYŁA?
Peter czuł, że został sam. Wujek Ben nie żył od dawna, teraz zginęła jego ciocia May, jego przyjaciel Ned o nim zapomniał, tak samo jego dziewczyna, Stella i jej ojciec, a jego mentor, Tony. Nawet Happy nie wiedział, kim był. Był sam, nie miał mieszkania, rodziny, znajomych... Czuł się tak źle, że nie potrafił sobie z tym poradzić.
Ale z drugiej strony cieszył się, gdy dowiedział się, że jego ukochana otwierała muzeum w dawnej siedzibie Avengers, gdzie niegdyś ją zabrał, gdy ktoś ją postrzelił, gdzie pierwszy raz poczuł, że nie była jedynie przyjaciółką. Dawała sobie radę i naprawdę był z niej dumny, ale tak bardzo żałował, że nie mógł w tym uczestniczyć.
Tamtego dnia szedł sobie spokojnie przed siebie, wracając wspomnieniami do wszystkich sytuacji, które z nią spędził. Dlatego też zdziwieniem było dla niego, gdy kogoś przez przypadek potrącił, przez co oboje upadli na ziemię. Natychmiast się otrząsnął i spojrzał na swoją ofiarę, która zaczęła zbierać papiery z ziemi. Serce zabiło mu mocniej, gdy dostrzegł, kto tak naprawdę przed nią stał.
- Wybacz, zagapiłam się. - powiedziała dziewczyna, wreszcie podnosząc się na równe nogi i patrząc na chłopaka przed sobą.
- Nie, to ja... To ja powinienem przepraszać. Zamyśliłem się i cię nie widziałem. - powiedział pospiesznie, drapiąc się po karku ze zdenerwowania. Czuł się dziwnie, stojąc naprzeciwko niej, ale musiał porozmawiać z nią choćby chwilę. Dla własnej ulgi.
- Każdemu się zdarzy. Uznajmy, że to niczyja wina, żadne z nas nie będzie się za to obwiniać. - stwierdziła z uśmiechem, po czym wystawiła do niego swoją dłoń. - Stella jestem.
- Peter. - przedstawił się, a przez jego ciało przebiegły dreszcze, gdy tylko dotknął jej dłoni. Była taka, jaką zapamiętał. Zawsze była zimna, chłodna. - Może dałabyś się zaprosić na jakąś kawę, co? W ramach rekompensaty za to...
- Mieliśmy o tym zapomnieć. - oznajmiła z powagą, patrząc w jego stronę, przez co bał odezwać się ponownie. Była stanowcza, taką ją zapamiętał. - Ale okey. Możemy iść, jeśli tak bardzo ci zależy. Tylko nie teraz, trochę się spieszę, mam masę rzeczy na głowie w ostatnim czasie. - dodała, poprawiając papiery w swoich dłoniach.
- Może cię odprowadzić? I tak nie mam nic do roboty.
Stella przez chwilę patrzyła na niego, zastanawiając się, czy mu na to pozwolić. Co miała do stracenia? Nic tak naprawdę, więc mogła zaryzykować.
- Zgoda. Tylko masz nie przychodzić tam za każdym razem, dobra? Uznam, że jesteś jakimś zbokiem. - zaśmiała się, patrząc na niego znacząco. Nie wydawał się jej taki, ale wolała mieć pewność.
- Nie będę, obiecuję. - zadeklarował, kładąc dłoń na ramieniu. Sam nie wiedział, ale pragnął, żeby mu wierzyła. Tak ja te kilka lat temu, kiedy zaufała mu w każdej możliwej sytuacji.
- Dobra, chodźmy już, bo zaraz będę spóźniona na spotkanie z architektem.
Peter z radością podążył za nią, naprawdę nie mając nic lepszego do roboty. I tak w ostatnim czasie zbyt często siedział w hotelowym pokoju, bo jego mieszkanie było w gruzach i nie miał się gdzie podziać. Z resztą, lubił jej słuchać, uwielbiał jej głos, jej towarzystwo... Kochał ją i zamierzał zrobić wszystko, by do niego wróciła. By ich relacja trwała dalej, jak najdłużej.
~*~
Parker zaczął spotykać się ze Stellą częściej, co bardzo go cieszyło. Był tylko jeden mały problem, kończyły mu się pieniądze na dalszy pobyt w hotelu, a na mieszkanie nie miał ich wystarczająco dużo. Był w potrzasku i choć nie chciał naciągnąć dziewczyny na straty, musiał od niej pożyczyć trochę gotówki, by móc z czego żyć, szczególnie że z bycia barmanem niewiele zarabiał.