CO BY BYŁO GDYBY STELLA NIGDY NIE WYJECHAŁA DO CHICAGO?
- Stella Stark proszona do gabinetu! - zawołał Tony, kiedy Stella przechodziła przez salon, gdzie się znajdował. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała w jego stronę, unosząc brwi.
- Przestań. - mruknęła, podchodząc do niego bliżej. Usiadła na łokietniku i odwróciła się w jego stronę. - Idę dzisiaj do Petera po lekcjach. Mieliśmy zrobić razem projekt na fizykę. Nie wiem, o której wrócę. Ale w razie czego dam ci znać, to ktoś po mnie przyjdzie.
- Masz wrócić przed północą. - powiedział, grożąc jej palcem. Dziewczyna zaśmiała się, wstając na równe nogi. Zaraz skierowała się do drzwi.
- Da się zrobić. - odparła zgodnie z prawdą, salutując mu. Prędko pomachała mu dłonią i wyszła z pomieszczeń, zostawiając go tam samego. - Pa!
- Masz uważać!
~*~
- Cześć, wszystkim! - powiedziała głośno Stella, widząc na horyzoncie Petera i Neda, którzy stali nieopodal klasy, w której mieli mieć lekcje.
- Cześć, Stella. - przywitał się Ned, machając jej na przywitanie. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, bo chłopak zawsze tak entuzjastycznie ją witał.
- Hej. - powiedział Peter, nieco mniej entuzjastycznie, aczkolwiek szczerze. Naprawdę cieszył się, że Stella już tam była.
- Co tam porabiacie? - zagadnęła dziewczyna z szerokim uśmiechem, łapiąc za ramiączka od swojego plecaka. Wyglądała przy tym naprawdę uroczo. Chłopcy spojrzeli po sobie, a ona od razu zrozumiała, co mieli na myśli. Nie musieli nic mówić. - Nauka, rozumiem. Mi akurat tata pomógł z tym tematem. Jest w tym dość dobry.
- Masz z nim dobrze.
- Nie narzekam. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Posłała jedynie Peterowi spojrzenie, bo on jedyny wiedział, kim był jej ojciec. - Pokażcie to, pomogę wam.
~*~
- Jak było w szkole? - zagadnął Happy już kilkanaście godzin później, gdy oboje jechali do siedziby Avengers. Stella przeniosła na niego swój wzrok i wzruszyła ramionami.
- Znośnie. - odparła zgodnie z prawdą. Zaraz jednak ożywiła się nieco, odwracając do niego przodem. - Flash znów dostał ode mnie reprymendę. Gościu wciąż robi to samo. Naprawdę nie mam już na niego siły.
- A co tam u Petera? Robiliście projekt, tak? - dopytywał mężczyzna, zerkając na nią ukradkiem. Prędko wrócił wzrokiem na jezdnię, by nie spowodować wypadku.
- Tak, z fizyki. - powiedziała, wracając do swojej poprzedniej pozycji. Spojrzała przed siebie, dostrzegając czerwone światło na sygnalizacji, przez co musieli stanąć. - Wszystko u niego w porządku. Ogółem, zaprosił mnie na randkę. Mamy się spotkać w weekend.
- Oo.
- No. Kochany jest. - stwierdziła dziewczyna, uśmiechając się pod nosem. Cieplej zrobiło się jej na sercu, gdy tylko pomyślała o ów chłopaku, który od jakiegoś czasu zajmował miejsce w jej sercu.
- Ale też wkurzający. - dodał Happy, na co ona spojrzała na niego, jakby oburzona. Wiedziała, że Peter potrafił być wkurzający, szczególnie dla niego, bo pamiętała, jak chłopak wypisywał do mężczyzny.
- Tylko ty tak uważasz. - powiedziała, krzyżując ręce na piersi. Happy prychnął w odpowiedzi.
- Dużo osób tak uważa.
~*~
Było rano, gdy telefon Stelli zaczął wibrować. Siedząca przy biurku dziewczyna spojrzała na wyświetlacz komórki, po czym chwyciła urządzenie i odebrała od chłopaka. Włączyła głośnomówiący, po czym wróciła do swoich wcześniejszych czynności.
- Obudziłem cię? - spytał Peter na przywitanie, dopiero wtedy uświadamiając sobie, która była godzina. Speszył się, zastanawiając się, czy jej nie obudził.
- Nie śpię od godziny. Rysuję sobie, bo mi się nudzi, a reszta śpi. - wyjaśniła pokrótce Stella, wzruszając ramionami, czego nie był w stanie zobaczyć. Zaraz zerknęła na swój telefon, gdzie widniało jego zdjęcie. - Coś się stało, że dzwonisz?
- Chciałem pogadać.
- A tak naprawdę? - spytała, bo jakoś nie chciało się jej wierzyć, że naprawdę zadzwonił pogadać. O tamtej godzinie.
- To jest naprawdę. - powiedział, jakby oburzony. Zaraz pokręcił głową sam do siebie, chcąc odgonić od siebie wspomnienie tamtej wymiany zdań. - Może wpadniesz do mnie niedługo?
- Widzieliśmy się wczoraj, Pete. W weekend też się będziemy widzieć. I w szkole. Mało ci jeszcze?
- Ciebie zawsze będzie mi mało. - stwierdził, nieświadomie wywołując na jej twarzy uśmiech. Jego słowa były jak miód dla jej uszu i serca i nie miała trochę sumienia mówić mu, że tamtego dnia nie miała czasu. Z resztą, on niedługo miał iść do szkoły. - To jak? Masz czas dziś po południu?
- Mam trening z Nat. A później idziemy na miasto wraz z Aną, Wandą, także dzisiaj odpada. Wybacz. - powiadomiła, czując się nieco dziwnie odmawiając mu. Niestety, nie zamierzała zmieniać swoich planów, bo umawiały się z tym już dawno.
- To zadzwonię do Neda, czy coś robi. - stwierdził Peter, wzruszając ramionami. Ned był wtedy jego ostatnią opcją.
- Nie jesteś zły, co? - spytała cicho, czując lekkie wyrzuty sumienia. Mimo wszystko był dla niej ważny i kiedy był przygnębiony, jej również udzielał się jego nastrój.
- Po prostu spytałem. Wiem, że masz też swoje życie. Rozumiem to. - powiedział, a jej trochę ulżyło, gdy to powiedział. - Dobra, ja lecę się ubrać i dzwonię do Neda. A tobie miłego.
- Dzięki, Pete. I wzajemnie.