„Terapeutka sportowa"

236 14 7
                                    

Gdy Cristiano wreszcie wyszedł z domu mnie obleciał wewnętrzny spokój.
Jak już mówiłam, on jeszcze o ciąży nic nie wie, a ja nie wiem jak mu powiedzieć.
Boje się, to po pierwsze, po drugie, Ronaldo jest teraz przed trudnym finałem Ligi Mistrzów. Nie mogę mu więc zaprzątać głowy.

Kończę właśnie pakować torebkę na trening, ponieważ jak już wiecie stawiam się na treningu królewskich, na prośbę trenera.
Taka praca.
Nie narzekam, po prostu, początki ciąży mi nie służą, i szczerze mówiąc czuje się najzwyczajniej w świecie słabo.

Na siebie narzuciłam bluzę z herbem Realu Madryt, jako spodnie wybrałam klasyczne szare dresy od nike, a na nogi Air Forcy. Biały strój, żeby wpasować się w klub.
Luźny kucyk dopełnił mój strój idealnie, a ja sama byłam już gotowa do wyjścia.
Klasycznie wybrałam moje czarne nie rzucające się w oczy BMW. Nie chciałam przyciągać paparazzi. Oni mają różne spiskowe teorie. Zauważą że przez ciąże lekko urósł mi brzuch i już będą spekulacje. I wtedy Cristiano zwróci na to uwagę. Normalnie przecież nigdy w życiu nie zapyta mnie czy jestem w ciąży, spoglądając na mój brzuch.
A jeżeli tak zrobi, czy była bym w ciąży czy nie, przyłożyła bym mu.

Już wsiadając do auta momentalnie zakręciło mi się w głowie.
Wtedy właśnie zastanowiłam się czy to aby na pewno dobry pomysł żeby w ogóle jechać na ten głupi trening. Trener powiedział że mogę przyjechać jeszcze po jutrze.
Ale po jutrze może być jeszcze gorzej. A my nie chcemy niespodzianek.
Odpaliłam silnik, kierując się w stronę stadionu.
Na moje niestety nie szczęście przed siedzibą królewskich aż roiło się od paparazzi.
Dlaczego projektant tego ogromnego stadionu nie pomyślał o tylnym wejściu?
Na szczęście ja zawsze jestem przygotowana, w sumie to na wszystko.
Wzięłam z torebki okulary, a żeby przysłonić swój leciutko wystający brzuszek (który jak wiemy paparazzi mogli osadzić o ciążowy) założyłam na siebie bluzę którą dał mi kiedyś Cristiano.
Była na mnie za duża, dzięki czemu wyglądała trochę na oversize.
Na jej tyle widniał numer siedem, czego w sumie do końca nie przemyślałam.
Stanęłam jak najbliżej stadionu żeby szybko się przemknąć, jednak numer siedem zbyt rzucał się w oczy co spowodowało że paparazzi znaleźli się przy mnie w ułamek sekundy.

-Georgina spójrz tutaj!
-Rodriguez jak skomentujesz plotki na twój temat o romansie z Neymarem?
-Czy to prawda że Cristiano Cię zdradza?
-Georgina! Chcemy wiedzieć czy jesteś biologiczną matką Juniora?

Nie mogłam słuchać tych głupich pytań i plotek na mój temat.
Na szczęście już przy wejściu zabrali mnie ochroniarze, dzięki czemu mogłam bezpiecznie przedostać się do dalszej części budynku.

Odrazu udałam się w stronę boiska, oczywiście najpierw biorąc przepustkę od recepcji.

-Georgina! Przepraszam!- krzyknęła do mnie jakaś pani chyba właśnie recepcjonistka.

-Tak?

-Następnym razem możesz zajechać tylnym wejściem. Tam w ogóle nie ma paparazzi.- odparła pokazując mi wjazd na podziemny parking na planie obiektu.

Walnęłam się otwartą dłonią w czoło jednoczenie dziękując przemiłej recepcjonistce za pomoc, następnie bez większych już na szczęście przeszkód udałam się na murawę.

-Cześć!- krzyknęłam przytulając się do trenera dumy Hiszpanii.

-Georgina. Cieszę się że Cie widzę. Chłopaki mają rozgrzewkę.- odparł wskazując na murawę.- Tutaj masz papiery ze wszystkimi uwagami które wywnioskował nasz poprzedni sportowy terapeuta.- Powiedział Zidane podając mi wielką grubą teczkę.

Zajmując miejsce na ławie rezerwowych otworzyłam ją i zabrałam się za długie czytanie.
Jako pierwszy pokazał mi się Sergio Ramos.
Spojrzałam w jego kierunku.
Na plecach nosił numer 4, i w sumie to wyglądał trochę jak starsza wersja Neymara.

„Gracz świetnie spisujący się na boisku, nie wywołuje żadnych bujek w szatni, motywuje kolegów do gry, zdarzały się kłótnie z trenerem."- przeczytałam w głowie.
Super, czyli mam teraz czytać o cechach osobowości każdego zawodnika? Wolała bym z nimi porozmawiać osobiście.
Odłożyłam teczkę i podeszłam do Zidane który chyba rozplanowywał jakąś taktykę na kartce, ale ja w sumie się na tym nie za bardzo znam.
Ja tu w innej branży.

-Słuchaj. A nie mogę po prostu sama przeprowadzić z nimi wywiadu po kolei? Albo popytać tych którzy mają jakieś problemy bądź po prostu tej rozmowy potrzebują?- zapytałam Francuza spoglądając na murawę na której trenowali zawodnicy.
Śmieszne nie śmieszne, Cristiano nadal mnie nie zauważył.

-Rób co chcesz. Byle skutecznie.- odpowiedział nie odrywając nosa od chłopaków biegających w kółko już którąś minutę.- Przy okazji, świetna bluza.- Odparł spoglądając na moje plecy.
Odwróciłam głowę w drugą stronę z zamiarem ukrycia rumieńca który za pewne wyskoczył teraz na mojej twarzy.
I po co kobieto przychodziłaś tu w tej bluzie?

Stałam sobie tak spokojnie zastanawiając się co mogę zrobić z chłopakami gdy poczułam czyjeś dłonie w talii, podnoszące mnie do góry.
Zaczęłam się wiercić i prawie krzyczeć dopóki nie zauważyłam twarzy mojego „porywacza".

-Do reszty Ci mózg odjęło?- zapytałam śmiejąc się z chłopaka, który ewidentnie był w świetnym humorze. Treningi mu służą.

-Zauważyłem że jakaś moja fanka w niebieskiej bluzie wbiegła na murawę więc musiałem to sprawdzić.- odparł spoglądając na moją cudowną a raczej, jego cudowną bluzę Realu.

-Idź już trenować co.- powiedziałam do chłopaka udając wielce obrażoną.

-A dostanę buziaka?- zapytał Portugalczyk uśmiechając się nieznośnie.

-Ronaldo na murawę!- krzyknął Zidane przerywając jego cudowne sny.
Ten tylko westchnął, po czym dał mi szybkiego buziaka w policzek.

-Dobra już idę, jeju.- odparł ewidentnie niezadowolony.
Zaśmiałam się tylko po czym wróciłam do myślenia nad formą przeprowadzenia rozmowy.

Po dłuższych namyśleniach stwierdziłam w końcu, że zobaczę co jest w tych papierach, i zajmę się tymi u których zobaczę jakieś uwagi dotyczące zachowania po przegranych meczach.
Później zaproszę ich do siebie na pogadankę.

I tak minęła godzina, podczas której Cristiano próbował się do mnie zbliżyć z 10 razy, za każdym jednak bezskutecznie, obrywając od Zidane.

Lista końcowa piłkarzy do przesłuchania nie była długa. Ale to dobrze. Zapisałam na niej: Benzeme, Krossa, Vinicjusa, oraz Cristiano.
Dlaczego Cristiano?
Po pierwsze znam go bardzo dobrze i wiem że nie za dobrze radzi sobie z porażkami, a po drugie, w jego aktach pisze że, uwaga: „Zawodnik po straconych meczach odcina się od drużyny zwalając całą winę na siebie. Wszelkie próby rozmowy są przez niego odrzucane."

O tym nie wiedziałam. I szczerze mówiąc trochę mnie to zaciekawiło więc postanowiłam się temu przyjrzeć.
Na szczęście już nie dzisiaj.
Teraz wracam do domu, i rozmyślam dalej jak powiedzieć Cristiano o tym iż zostanie ojcem.
Może najpierw powiem Juniorowi?
Wierze że nie wygada a może nawet mi doradzi?

Dobra to zły pomysł.
Ale w takim razie co mogę zrobić...

~She will help you~ Cristiano Ronaldo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz