Pov: Pedri
Weszliśmy do jednego z pokojów gościnnych. Lewy zamknął drzwi i opierając się o nie jedną ręką, a drugą kładąc na biodrze, zapytał:
- Jak twoje relacje z Gavim? - wyglądał, jakby mówił od niechcenia, jednak trochę go już znałem i wiedziałem, że interesuje go to, i to bardzo. Starałem się zachować obojętny wyraz twarzy.
- Czasem dobrze, czasem źle - odparłem, zdając sobie sprawę z tego, jakie palnąłem głupstwo. Przecież znam Gaviego od ledwie kilku godzin, jeśli nie mniej! Lewy najwyraźniej także zwrócił na to uwagę, bo prasknął śmiechem.
- Czyliii... znacie się dłużej?
- Nie. Po prostu... dzisiaj sytuacja gwałtownie się zmieniała - mruknąłem, spoglądając na zegar. Boże, to już jutro... to znaczy, że... znam młodego od niecałego dnia i zdążyłem się z nim... jakby... przespać...
Boże, jakie to głupie.
- Mhm. - mruknął Robert, a jego wyraz twarzy mówił, że nie wierzy w to ani trochę.
- Możemy już wrócić do Gaviego? Nie chcę, żeby został sam na dłużej - poprosiłem cicho, kopiąc w podłogę.
- Nie. - to krótkie słowo zostało wypowiedziane przez niego ostrym, beznamiętnym tonem, a ja aż podniosłem wzrok, zaskoczony.
- Czemu nie? - zapytałem ostrożnie, z niepokojem patrząc na drzwi, o które się opierał.
Lewy tylko się roześmiał.
Zmarszczyłem brwi.
- Masz zamiar mi coś wyjaśnić czy mam cię zabrać siłą od tych drzwi? - zadałem kolejne pytanie, z trudem utrzymując spokój.
Ponowny śmiech i pokręcenie głową.
- Masz zamiar zerwać z nim kontakt czy mam cię zabić?
Zamurowało mnie. Coś mi się chyba śni, to nie może być Lewy... Zdołałem wydusić tylko piskliwe:
- Co?
Robert zaśmiał się gorzko.
- Twój wybór.
- Czekaj, wytlumacz mi. - potarłem twarz dłońmi, modląc się, żeby mi teraz nie wyskoczył z jakimś nożem czy coś i mnie nie zabił. - O co ci w ogóle chodzi, człowieku?
Pełen pogardy śmiech, który zirytował mnie bardziej, niż ktoś próbujący ukraść żonkila Zbyszka.
- ZAMKNIJ SIĘ I ODPOWIEDZ MI! - wydarłem się. Byłem już troszeczkę wkurwiony i popchnąłem Lewego, a on upadł na łóżko. Szkoda, że nie było tam otwartego balkonu bez barierki z dwustumetrowym dołem poniżej. Nauczyłby się, że nie zostawia się Gaviego.
- Sądziłem, że jesteś na tyle inteligentny, żeby sam zrozumieć, ale najwyraźniej się myliłem. - westchnął Lewy, krzywiąc się. Może się uderzyć drewnianą belką. Też dobrze.
Zacisnąłem zęby i potarłem skronie, próbując się uspokoić. Przecież nie mogę zabić Lewego. Prawda? A może...
- Albo mi odpowiesz, albo to ja się zabiję i przysięgam ci, że zrobię to bardzo kreatywnie - powiedziałem spokojnie, a moja pięść zacisnęła się.
- Nie dałbyś rady - roześmiał się, kręcąc głową.
Ja? Nie dałbym rady? Zobaczymy.
Rzuciłem się na Roberta, a on z krzykiem spadł na podłogę. Przycisnąłem go i zacząłem obmyślać obiecany plan.
Pov: Gavi
Nasłuchiwałem rozmowy po drugiej stronie, przykładając ucho do drewnianej powierzchni. Niestety docierały do mnie jedynie pojedyncze słowa, która bez ogólnego kontekstu tworzyły totalne nic.
Nagle słyszałem krzyki po drugiej stronie. Zaniepokoiłem się i odsunąłem od drzwi, wpatrując się w drewno. Czy to był krzyk Pedriego, czy może Lewego?... Nieważne, mimo wszystko muszę upewnić się, że nic im się nie stało.
Modląc się, aby drzwi nie były zamknięte, nacisnąłem klamkę i pchnąłem przedmiot, składając kolejną prośbę, tym razem o to, aby pod drzwiami nikogo nie było. Na szczęście oba błagania się spełniły i bez problemu wszedłem do środka, nikogo przy tym nie zabijając.
Od razu po wejściu do pokoju stanąłem w przejściu, widząc Pedriego przyciskającego starszego do ściany i patrząc przy tym na niego wściekłym wzrokiem.
- Pedri! - krzyknąłem, a on gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę. Widziałem emocje przebiegające przez jego twarz niczym obrazki: strach, gniew, skrucha i nie wiadomo co jeszcze.
- Co ty robisz? - zapytałem, zerkając na Lewego. Ma twarzy mężczyzny na chwilę pojawił się uśmiech, jednak szybko zniknął i Polak odwrócił wzrok.
Przez moją twarz przemknęło zdenerwowanie. Co on myśli po tych kłótniach, z których mimo wszystko wyłapałem groźbę skierowaną do Pedriego!? Że może ot tak drwić z nas sobie!? Wściekły przez chwilę chciałem pomóc Pedriemu, ale prędko odegnałem od siebie tą myśl. Skoro Pedri do tego czasu zachowywał się jak dorosły i uspokajał mnie, jak zresztą wszyscy - no, prawie wszyscy - w juniorskim zespole Barçy, to teraz ja muszę się tak zachować.
Zdecydowanie odciągnąłem Pedriego od Lewego, a zawiedziony dwudziestolatek tylko spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
Zrozumiałem swój błąd, gdy tylko Lewy wstał i zakluczył pokój, a klucz wyrzucił przez okno, który zresztą nie wiem skąd wziął.
- No, to teraz zaczyna się zabawa.
CZYTASZ
Zawsze przy tobie | Pablo Gavira x Pedri González
RomanceOn, Pablo Gavira, pierwszy raz w progach FC Barcelony. Ale czy na długo? Gavi przychodzi na trening Barçy, aby zaznajomić się z klubem przed podpisaniem kontraktu. W międzyczasie poznaje Pedriego - młodą gwiazdę FC Barcelony. Zauroczenie trafia tak...