#8

173 17 7
                                    

Stanęłam przed drzwiami do gabinetu dyrektora. Jak zwykle zapukałam trzy razy, słysząc przytłumione pozwolenie otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

-Witaj Isobel.-dyrektor uśmiechnął się do mnie i wskazał mi fotel przed biurkiem. Usiadłam i rozejrzałam się po gabinecie. Bywałam tu tyle razy ale ten pokój zawsze mnie zachwycał. Często bywałam w gabinecie dyrektora mojej dawnej szkoły ale tam nie było nic co mogło mnie zainteresować.

Gabinet Sidwela był po brzegi wypełniony książkami. Na półkach za jego fotelem stały zdjęcia. Nad naszymi głowami, podobnie jak w sali historycznej, wisiały samoloty tyle że mniejsze. Ale najbardziej fascynował mnie zegar. Był podzielony na cztery części. Od 7 rano do 9 rano panowała ziemia. O 10 do 12 władzę przejmuje powietrze, od 13 do 15 rządzi ogień, ostatnia jest woda. Teraz długa wskazówka wskazywała panowanie ognia. Zegar ten zapewniał równowagę między czterema żywiołami.

Przerwałam swoje obserwacje i spojrzałam na dyrektora. Jego biurko, zresztą jak zwykle, było zawalone papierami. Znam tego faceta już cztery miesiące i nadal nie mam pojęcia co on lubi w tej pracy- jest ciężka i zabiera pewnie dużo wolnego czasu, a Sidwel wydaje się ją kochać.

Rozmyślanie przerwało mi trzaśnięcie drzwiczek od szafki, potrząsnęłam głową i spojrzałam na mężczyznę. Sidwel wyciągnął ręce przed siebie jakby chciał się rozciągnąć. Wreszcie spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

-Dziękuję, że zaczekałaś aż skończę.-powiedział z wdzięcznością.-To była ważna sprawa. A więc o czym chciałaś porozmawiać?

-Chcę jechać do domu.-powiedziałam prosto z mostu.

Mężczyzna uśmiechnął się z zadowoleniem i rozsiadł się wygodnie na swoim fotelu.

-Cieszę się, że chcesz wrócić do domu. Nareszcie się na to zdecydowałaś. Twój ojciec będzie szczęśliwy.

-Nie robię tego dla ojca.-przerwałam mu.-Chcę iść na cmentarz i pewnie od razu tu wrócę.

-Nie widziałaś go cztery miesiące. Naprawdę go aż tak nienawidzisz?

-Przecież i tak pan mu wszystko o mnie mówi.-zbyłam jego pytanie.-Ojciec zawsze chciał mnie kontrolować, na pewno i teraz chce.

-Może się o ciebie martwił?-podsunął mi odpowiedź.

-Raczej martwił się o swoją karierę. Kto to słyszał, córka prawnika okradła sklep AGD.-dodałam z ironią.

-Powiedz mi, naprawdę okradłaś ten sklep?-spytał.

Uważnie mnie obserwował. A ja się zastanawiałam. Co mi to da, że się przyznam? Cleo się dowie, policja się dowie i dziewczyna trafi za kratki. Ale ona i chłopaki będą wiedzieli, że wykapowałam ją. A ja? Moja kara nie będzie wiecznie trwać. Kiedyś opuszczę mury Akademii i oni mnie dopadną i potraktują jak Ivette Kuyt, jeśli nie gorzej. A w Akademii spędzę jeszcze osiem miesięcy.

Nie chcę się narażać.

Spojrzałam w bok i odpowiedziałam.

-To ja. Przecież miałam sprawę w sądzie tak?

Sidwel patrzył na mnie dopóki nie spojrzałam na niego. Czułam jak jego palący wzrok wyżera mi dziurę w głowie. W gabinecie panowała przerażająca cisza, ani ja ani Sidwel jej nie przerywaliśmy. W końcu nie wytrzymałam.

-Emma mówiła, że wydaje pan jakiś formularz na wychodne.

Sidwel pokiwał głową jakby zgadzał się na moją niemą prośbę o zmianę tematu.

-Tak. Musze go tylko podpisać.

Dyrektor wstał i podszedł do dużej szafki obok mnie. Wyjął z niej moją teczkę, a z niej dokument formatu A4. Ponownie usiadł za biurkiem i złożył kilka zamaszystych podpisów.

-Zapewne zechcesz spotkać się z Cleo.

Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami.

-Wieści szybko się rozejdą. Zapewne będę musiała się jej wytłumaczyć dlaczego nie odzywałam się przez cztery miesiące.

-Pewnie tak, pamiętaj tylko by nie mówić o magii.

-Niech pan mi wierzy, że nie powiem!-zaśmiałam się.-Nikt mi nie uwierzy, nawet Cleo po działce.

-Działka? Więc Cleo bierze narkotyki? Ciekaw jestem czy..

-Ja nie.-przerwałam mu szybko i wstałam.-Chyba muszę już iść.

Sidwel uśmiechnął się do mnie i podał mi dokument. Byłam już przy drzwiach gdy wypowiedział moje imię. Z ręką na klamce odwróciłam się do dyrektora z pytającym wyrazem twarzy.

-Tak?

-Nie wierze ci.- powiedział spokojnie.-To nie ty okradłaś sklep. Kryjesz kogoś to szlachetny czyn ale zastanów się czy dana osoba jest warta twojego poświęcenia.-pomachał mi.-Dowidzenia.

Bez słowa wyszłam z gabinetu.

***

Szłam korytarzem na ostatnie w tym tygodniu zajęcia ze sztuki. Emma i Liam zniknęli gdzieś ze swoimi paczkami znajomych. Mimo, że czasami mam ich już serdecznie dość to teraz czułam jak do serca zagląda mi samotność. Chociaż wiedziałam, że Liam i Emma nie chcieli sprawić mi przykrości to ja ją odczuwałam.

Westchnęłam i spuściłam głowę. Nagle na kogoś wpadłam i książki trzymane przeze mnie z łoskotem upadły na podłogę. Przeklęłam pod nosem i schyliłam się po nie.

-O matko przepraszam!-usłyszałam znajomy głos, podniosłam głowę.

Przede mną stała Ivette. dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i podała mi kilka książek, które leżały na ziemi.

-Naprawdę przepraszam Isobel.

-Nic się nie stało.-odparłam niepewnie.-Mogłam patrzeć przed siebie.

-Isobel...ja wiem, ze źle zaczęłyśmy ale może spróbujemy się zaprzyjaźnić?

-To jakiś żart?-spytałam zdezorientowana.

-Nie. Nienawiść i żądza zemsty to złe doradczynie. Nie jesteś taka jak Cleo. Przepraszam cię za tą akcję w łazience. Dzięki, że nie wydałaś mnie dyrektorowi. Mogłabym mieć duże problemy.

-Powiedziałam mu.-odparłam szczerze.-Ale poprosiłam by nic nie robił.

-Dziękuję. I jeśli się zastanowisz to daj mi znać. Do zobaczenia na sztuce.

Dziewczyna pomachała mi i odeszła. Patrzyłam na jej plecy dopóki nie znikła za korytarzem. Ona naprawdę chce się pogodzić czy to jakiś podstęp. W sumie mogę spróbować...chyba.

Nade mną rozbrzmiał dzwon i chcąc nie chcąc zajęłam swoje miejsce. Po chwili do klasy wbiegł Liam, widząc mnie uśmiechnął się szeroko i mi pomachał. Wyszczerzyłam się do niego i odmachałam mu.

Po lekcji starałam się wypatrzeć z tłumu Ivette. w końcu zauważyłam dziewczynę i szybko podeszłam do niej.

-Ivette?

Dziewczyna odwróciła się do mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

-Jeśli to nie jest kawał, chciałabym zacząc naszą znajomość od zera. Co ty na to?-uśmiechnęłam się do niej.

Ivette w końcu potrząsnęła głową i z uśmiechem wyciągnęła do mnie dłoń, którą i uścisnęłam.

-Cześć, nazywam się Ivette Kuyt.

-Cześć, nazywam się Isobel Fray.

Uśmiechnęłyśmy się do siebie aż nagle zostałyśmy zmiażdżone przez czyiś uścisk.

-Wreszcie!-usłyszałam radosny krzyk Liama.-No drogie panie idziemy.

Zaśmiałyśmy się głośno i ruszyłyśmy do swoich pokoi. W końcu jutro mamy wychodne, trzeba się szykować.

____________

Hej :)

...Powiem krótko...

....mam nadzieję....

.....że wam się spodoba.....

Buziaki ;* ;* ;*


Savin' MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz