#2 cz.1

383 35 1
                                    

Jazda w samochodzie bardzo mi się dłużyła. Między mną a ojcem panowała gruba ściana chłodnej rezerwy. Nie odezwałam  się do niego ani razu odkąd wsiadłam do samochodu. Szkoła była oddalona od miasteczka w którym mieszkałam o 20 kilometrów. Zastanawiałam się czy warto będzie próbować uciekać, chłopak powiedział że nie dam rady. Może bramę mają podłączoną do prądu? Może terenu tej szkoły strzegą jakieś krwiożercze psy? Wszelkie myśli błąkały się po mojej głowie. Nie wiedziałam tylko w którą z nich wierzyć.

-Wiesz, że to dla twojego dobra?

Spojrzałam zaskoczona na ojca, pierwszy podjął próbę nawiązania kontaktu. Wyczuwając moje spojrzenie ojciec przeniósł na mnie wzrok.

-Tak Isobel.-powiedział z naciskiem.-To dla twojego dobra.

-Oczywiście.-ucięłam z ironią.

-Nie byłaś przedtem taka. Potrafiliśmy rozmawiać.

Zamknęłam oczy by przegnać uczucie bezsilności.

-Potrafiliśmy rozmawiać kiedy żyła mama. Po jej śmierci odsunąłeś się ode mnie. Zostawiłeś mnie samą.

Byliśmy pod szkołą ojciec zaparkował na parkingu i odwrócił się do mnie. Niechętnie spojrzałam na niego.

-Chciałem wychować cię na twardą dziewczynę. Nie chciałem byś długo cierpiała. Mama by tego nie chciała.

-Mama by mnie nie zostawiła.-odezwałam się zimno.

Ojciec odwrócił ode mnie wzrok i westchnął głęboko.

-To nie ja cię zostawiłem. Znalazłaś sobie złych przyjaciół, typów spod ciemnej gwiazdy. Oni cię wykorzystują. Mam nadzieję, że niedługo to zobaczysz.

Wyszłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Zmusiłam się by odetchnąć parę razy spokojnie. Musiałam się uspokoić. Za mną ojciec zamknął spokojnie drzwi. Spojrzałam na budynek, który od dzisiaj miał być moim więzieniem. Był ogromny. Oczywiście nie była to szkoła typu Hogwart ale nie powiem robił wrażenie. Duże okna, wysoki dach, budynek na pewno był stary.

Ojciec oparł  się o samochód obok mnie, czułam że chce ze mną porozmawiać. Nie zwracałam na niego uwagi. Nagle z bocznych drzwi wybiegły dwie dziewczyny, w rękach trzymały jakieś grube podręczniki.

-Co to jest za szkoła?-spytałam.-Nie uwierzę, że jest dla jakiejś uzdolnionej młodzieży.

-Możliwe, że wkrótce sama poznasz prawdę.-mruknął.-Isobel to jest naprawdę szkoła dla uzdolnionych dzieci.

-Więc wysłałeś mnie tu by te kujony uważały mnie za nieuka?!-krzyknęłam.

-Oczywiście, że nie! Isobel mam prośbę, nie próbuj uciekać. To dla twojego dobra.

Nie odpowiedziałam, obserwowałam znajomą postać idącą ku nam. Chłopak, którego poznałam w domu. Brama oddzielająca nas od szkoły otworzyła się. Chłopak uśmiechnął się do mnie, nie odpowiedziałam mu tym samym. Zaczęłam żuć gumę i spojrzałam gdzie indziej. Chłopak patrzył jeszcze chwilę ale ostatecznie spojrzał na mojego ojca.

-Witamy panie Fray, pokój dla Isobel jest już gotowy.

-Dziękuję ci Liamie. Zaprowadzisz Isobel?

-Więc on z nami nie idzie?-przemknęło mi przez myśl.

-Oczywiście proszę pana. Do widzenia.

Ojciec  spojrzał na mnie, chyba chciał mnie pożegnać i przytulić ja jednak uczyniłam kilka kroków w stronę szkoły, przekręciłam głowę na bok i spojrzałam na niego.

Savin' MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz