⭐️3

205 11 0
                                    

- Jeszcze raz się tak kurwo do mnie odezwiesz to w końcu zobaczysz swoją puszczalską mamusie! – krzyknął na mnie, a ja dalej leżałam na ziemi patrząc przez łzy na brązowe panele, które już dziesięć lat temu powinny być wymienione na nowe.

Bałam się zrobić jakikolwiek ruch by znowu nie dostać. Mężczyzna wyszedł z domu trzaskając drzwiami, jęknęłam z bólu łapiąc się za brzuch, w ustach czułam metaliczny smak krwi, opadłam na plecy czując się jakbym zaraz miała zemdleć.

- Kim?! – usłyszałam płaczliwy głos mojej siostry. Dotknęła mojego ramienia, syknęłam cicho, byłam cała obolała, chyba nie było takiego miejsca na moim ciele, w które bym nie dostała.

Ledwie spojrzałam na dziewczynkę, która patrzyła na mnie cała zapłakana. Z trudem przełknęłam ślinę i powoli podniosłam się do siadu, przez chwile starałam się odgonić wymioty.

- Ubierz się i spakuj kilka rzeczy. – powiedziałam ledwie. Młodsza szybko pobiegła do pokoju i robiła co jej kazałam.

Sama starałam się wstać podpierając kanapy, wzięłam kilka głębszych wdechów stając na nogach, które trzęsły się jak nigdy dotąd. Spojrzałam na Lisę, która dotargała (wielką jak dla niej) torbę i spojrzała na mnie zmartwiona dalej płacząc.

- Nic mi nie jest. – powiedziałam starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco. Poszłam do przedpokoju i założyłyśmy buty, założyłam torbę na ramię zagryzając wargi by żadne jęknięcie nie wyrwało się z moich ust.

Otworzyłam drzwi i przepuściłam w nich siostrę, wyszłyśmy z budynku, z każdym krokiem ból był nie do zniesienia, ale musiałam grać twardą by bardziej nie martwić Lisy.

Po godzinny marszu, który zawsze zajmuje mi trzydzieści minut, a teraz ciągnął się niemiłosiernie stanęłyśmy przed kawiarnią, w której pracuje. Do zamknięcia zostało jeszcze dziesięć minut, weszłyśmy do lokalu, przytrzymałam się drzwi czując zawroty głowy, torba zsunęła się z moich ramiona na podłogę.

- Nonna! – podbiegła do lady, zza której wychyliła się moja przyjaciółka, spojrzała na nią zdzwiona, a potem swój wzrok przeniosła na mnie, przez kilka sekund stała przerażona.

- YoonGi! – krzyknęła podbiegając do mnie. Złapała mnie w talii, w moich uszach zaczęło szumieć, czułam się jeszcze gorzej niż godzinę temu.

- Co się stało? – zapytał zmartwiony podtrzymując mnie jak starsza brunetka. – Trzeba cię zawieść do szpitala. – ścisnęłam rękę na jego rękawie powstrzymując go przed jakimkolwiek ruchem.

- Nic mi nie jest. – odparłam starając się unormować oddech.

- Kurwa, Kim. Jak ci nic nie jest? Widziałaś jak wyglądasz? – powiedział zły, spojrzałam na niego.

- Na pewno lepiej niż ty. – uśmiechnęłam się krótko, by po chwili moja twarz znowu wykrzywiła się w grymas bólu.

- Teraz ci się na żarciki zebrało. – mruknęła. – Weź ją do auta, pojedziemy do mnie. – spojrzała na niego.

- Trzeba ją zabrać do szpitala, ona ledwo na nogach stoi. – powiedział stanowczo.

- Jak sama nie chce tam jechać, to możesz ją od razu na cmentarz zawieść, bo w życiu się nie zgodzi na szpital. – warknęła na niego.

Chłopak tylko westchnął, wziął mnie na ręce, przez co syknęłam z bólu i zaniósł do swojego auta, położył na tylnym siedzeniu, Lisa wsiadła z drugiej strony kładąc sobie moją głowę na kolanach. Ciągle płakała.

Po kilku minutach do auta wsiadła brunetka i mietowowłosy. Dziewczyna podała mu swój adres, a chłopak ruszył. Nie wiedziałam ile jechaliśmy, YoonGi wziął mnie na ręce i po kilku minutach byliśmy w mieszkaniu przyjaciółki, pod sobą poczułam miękki materac w sypialni starszej. Moje oczy bolały, ze wszystkich sił starałam się ich nie zamykać, ale nie zbyt mi się to udało.

***

Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy przyzwyczajając się do ciemności panującej w pokoju. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę w bok, obok spała Lisa, nie mogłam dostrzec wszystkich jej rysów. Powoli i powstrzymując jęknięcia i syknięcia wstałam z łóżka, najciszej jak umiałam wyszłam z pokoju zamykając drzwi, pokierowałam się do salonu, w którym przy zapalonym świetle siedzieli YoonGi i Lan. Siedzieli w ciszy popijając herbatę, kiedy weszłam spojrzeli na mnie, a dziewczyna od razu do mnie podbiegła.

- Czemu stałaś? Ledwo chodzisz. – martwiła się.. jak za każdym razem, kiedy mnie uderzył.

- Nic mi nie jest. – powiedziałam starając się bardziej przekonać siebie niż ją. Z mała pomocą brunetki usiadłam na fotelu i spojrzałam na chłopaka.

Przyglądał mi się bez słowa, ale wiedziałam, że nie potrwa to długo.

- Nie wiem jak, ale nie pozwolę ci tam zostać. – mówiłam. Westchnęłam cicho.

- Mówiłam ci coś na ten temat. – mruknęłam zła.

- Nie no pewnie, kurwa. – warknął zły. – A mieszkaj sobie z tym chujem, proszę bardzo. Daje ci miesiąc, a Lisa zostanie sama, bo ciebie zakatuje na śmierć jak twoją matkę. – spojrzałam zła na starszą, która także wyglądała na złą.

- Musiałam mu powiedzieć. – westchnęłam cicho. – Oboje chcemy ci pomóc, Kim. Nie możesz u niego zostać.. – w jej oczach pojawiły się łzy. – nie chce codziennie budzić się i zasypiać z myślą czy dalej żyjesz, rozumiesz? – płakała, a mi zrobiło się głupio.

Może i byłam samolubna nie chcąc pomocy, ale w tym wszystkim najważniejsze było dla mnie zdrowie i życie Lisy. Nie mogłam pozwolić by coś się jej stało.. ale jeśli mnie zabraknie to nikt nie będzie w stanie jej obronić..

- Jutro porozmawiam z prawnikami, może uda się to jakoś rozwiązać. – spojrzałam na niego.

On naprawdę mi pomoże, oboje mi pomogą..
może uwolnimy się od tego tyrana...

Obiecaj mi.. /Jeon JeongGukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz