- Wyglądasz jak gówno. - Głos Tracy rozniósł się po pustej łazience.
Raven wywróciła oczami i bez komentarza opłukała twarz zimną wodą. Wczorajszy dzień był tragiczny, dzisiejsza noc jeszcze gorsza, więc zaczęła się zastanawiać co nią tak właściwie kierowało, kiedy postanowiła przyjść na dzisiejsze zajęcia. Mogła sobie w spokoju poleżeć w łóżku i popłakać, użalając się nad upartością swojego ojca i Regana.
Jeden nie widzi sensu w walce o relację z córką, a drugi nie wierzy.
Rozumie, że Regan robi to wszystko dla jej dobra i naprawdę to docenia ale nie może pojąć dlaczego nie chce jej uwierzyć, przecież gdyby jego wersja wydarzeń była prawdziwa to by mu o tym powiedziała. Obiecała, że jeśli coś będzie się działo to mu powie, więc dlaczego teraz jest tak cholernie uparty i nawet nie stara się uwierzyć.
-Nie dość, że wygląd nie ten to jeszcze ze słuchem u ciebie słabo. -Mruknęła Tracy. Raven głęboko odetchnęła i odwróciła się do dziewczyny.
-Jakbyś nie zauważyła mam oczy i wiem, że wyglądam jak gówno, więc oszczędź mi te swoje złote myśli. - Panna Mallard wsparła biodra o umywalkę i skrzyżowała dłonie pod biustem.
-Gdybyś umiała czytać między wierszami to zauważyłabyś, że pytam jak się czujesz i czy wszystko w porządku. - Tracy zmrużyła oczy i zmierzyła Raven bardzo uważnie.
-Cóż gdybyś ty umiała czytać między wierszami zauważyłabyś, że mój wygląd odzwierciedla samopoczucie. - Dziewczyny zaczęły się cicho śmiać. - Ale nie ma tragedii, bywało gorzej.
-Jak to się w ogóle stało? - Tracy w końcu zapytała. Raven cicho westchnęła i wzruszyła ramionami.
-Pokłóciłam się z tatą. Powiedziałam, że zabieram swoje rzeczy i jadę z...- Zacisnęła usta.
-Profesorkiem tak wiem. - Raven uniosła brew. - Domyśliłam się po tej akcji z Jane kiedy złamałaś jej nos. - Raven zaśmiała się nerwowo.
-Więc, spakowałam kilka rzeczy i wyszłam z pokoju. Nie chciałam dłużej słuchać tłumaczeń taty, więc przyspieszyłam, potknęłam się i spadłam. Regan tego nie widział i sam wysnuł wnioski. Dlatego wzięli tatę do aresztu. - Tracy przechyliła delikatnie głowę i mruknęła niepewnie:
-Mason mówił , że raz dziwnie zareagowałaś na jego dotyk...- Raven zmarszczyła brwi. - Nie zrozum mnie źle ale profesorek postąpił jak najbardziej słusznie. W sensie, jasne mógł poczekać, aż sama opowiesz co się stało ale kierowała nim troska...
-Wiem ale nie mogę zrozumieć dlaczego nie chce mi uwierzyć, że tata nic mi nie zrobił. - Wyrzuciła z bezsilnością. - Obiecałam mu, że jeśli coś się stanie to on pierwszy będzie wiedział, a teraz traktuje mnie tak jakby mi nie ufał, jakby każde moje słowo miało na celu usprawiedliwianie zachowania taty.
-A ma? -Tracy skrzyżowała dłonie pod biustem.
-Oczywiście, że nie. - Raven wzięła głęboki wdech. - Już nie. - Powiedziała ciszej.
-Zapytam inaczej. - Raven zerknęła na Tracy. - Twój tata dał mu powód, żeby się o ciebie bał? - Brunetka spuściła głowę, a jej ramiona opadły. - Raven...
-Tak. - Szepnęła, unosząc na Tracy niepewne spojrzenie, a gdy zauważyła jej szczere zaskoczenie, poczuła jak na jej barki opada wstyd za to, że stawia swojego ojca w takim świetle. Wstyd dlatego, że była jedyną osobą która go broniła, a teraz osądza go jak wszyscy. Choć jeszcze nie tak dawno temu obiecała, że zawsze będzie po jego stronie.
-Martwi się o ciebie. - Raven zacisnęła usta. - To normalne, że nie ufa twojemu ojcu skoro tak jak przyznałaś ma do tego powody...
-Szczerze? Nie interesuje mnie czy ufa mojemu ojcu, czy nie. Czy go lubi, czy nienawidzi. Mi chodzi o to, że mi nie uwierzył. Tłumaczyłam mu, krzyczałam, płakałam, a on nawet przez moment nie wykazał jakiejkolwiek chęci, żeby mi uwierzyć. Czułam się jak cholerny duch. Im głośniej krzyczałam tym bardziej głuchy się stawał. -Raven nerwowym ruchem dłoni przeczesała pasma swoich włosów.
CZYTASZ
Lost in Lust [18+]
RomanceRaven to początkująca studentka szukająca pracy dorywczej. Szczęście uśmiechnęło się do niej w najmniej oczekiwanym momencie i na rozmowę o pracę idzie tydzień przed rozpoczęciem roku akademickiego. Ku własnemu zaskoczeniu zostaje zatrudniona jako...