Pov. Torch
Zmęczony skończyłem trening, akurat w czwartek wcisnęli nam dwa. Dyszałem, powoli idąc do swojego pokoju, już wymyślałem nowy temat do kłótni z Suzuno, czyli mojego ulubionego hobby. Bez niego dzień był bez barwny.
Otworzyłem uśmiechnięty drzwi, gotowy na kłótnie, wybrałem zwyczajny temat "Kto jest lepszy, tradycyjnie, choć wiadomo, że ja.
Wtedy ujrzałem coś strasznego, podskoczyłem, a serce zaczęło mi być jak szalone, zobaczyłem Suzuno, na którego policzkach powoli spływały łzy.
- Co się stało? - zaskoczony tym stanem podeszłem do niego, a on szybko wytarł łzy. Na początku miałem plan go wyśmiać, że jest płaczkiem, ale wydawało się to poważnie.
- Nie ważne - mruknął - A co się w ogóle przejmujesz? - spytał otwierając okno.
- Ej coś jest nie tak - powiedziałem stanowczo, a za razem spokojnie niczym on - Ty nigdy nie płaczesz.
- I nie zamierzam - mruknął.
- Powiedz prawdę Suzuno! - zirytowałem się.
- Przegrałem okey? Przegrałem - wskoczył na swoje łóżko, kładąc twarz w poduszkę. Stałem oniemiały, błękitnooki, choć jest gorszy ode mnie, to pokonuje wszystkich.
- Spoko nie wyśmieje Ciebie - stwierdziłem - Ale zostajesz? - spytałem z nadzieją, ostatnie czego bym chciał to widok opuszzcajacego Akademie Suzuno.
- Tak, chyba że wygram - powiedział do poduszki.
- Wstawaj - rozkazałem - Idziemy ćwiczyć!
- Nie mam nawet stroju - mruknął - Już odpadłem, moja taktyka nie zadziała.
- Masz to - podałem jemu zapasowy strój swojej drużyny, a na jego twarzy pojawił się lekki róż.
- Przecież jestem od Ciebie gorszy - mruknął patrząc na strój.
- Nie jesteś lepszy, ale...
- Zrozum jesteśmy na równi - mruknął zakładając mój strój.
- Właśnie - krzyknąłem - A teraz idziemy grać mecza! - on westchnął, ale zauważyłem na jego twarzy lekki uśmiech. Po chwili stałem cały czerwony patrząc na niego w moim stroju.
- Wow - szepnąłem do siebie - Ładnie Tobie w tym - pochwaliłem go.
- Licz się z tym, że jak wygram nie zobaczysz na mnie nic czerwonego - powiedział też lekko zarumieniony.
- Plan jest taki szybki trening, bitwa z Granem, wygrana, powrót Diamond Dust - powiedziałem dumny z wymyślenia planu.
- To nie plan, ale ok - westchnął.
- Ej, ja ci tu pomagam, a ty jeszcze narzekasz - krzyknąłem zirytowany.
- Nie podobają mi się okoliczności, jednakże dzięki - objął mnie czym spowodował jeszcze większe rumieńce na twarzy.
- D-do-dobra czas gry - odparłem, a potem ścigaliśmy się na boisko.
- Argh znowu remis - wrzasnąłem zły.
- W ramach rewanżu możesz sobie wmówić, że zwyciężyłeś - odparł, a z jego twarzy nadal nie znikły kolory jak i z mojej.
- Zawsze tak robię - wyszczerzyłem się, po czym zaczęliśmy się śmiać.
- Zaczniecie bez tego waszego treningu i wątpię w wygraną z Granem - za nami stanął turkusowooki, co mnie przestarszyło.
- Słuchaj Gran, chce dostać jeszcze jedną szansę - powiedział stanowczo błękitnooki, a ja jak zachipnotyzowany na niego patrzyłem.
- Możesz ją dostać - uśmiechnął się złośliwie - Jeżeli ten mecz uda Ci się wygrać z Burnem - powiedział.
- Zgadzam się - powiedziałem również z uśmiechem.
- Pięć graczy z Diamond Dust i sześć z Prominense - powiedział chłodno.
- Zgadza się Gazel - zgodził się Gran - Miłego meczu Chaosie!
Milczałem w sumie jak on, nikt nie wiedział co powiedzieć.
- To wygrywamy - krzyknąłem, po czym leżeliśmy na murawę śmiejąc się.
- Gran jest serio głupi - powiedziałem ucieszony. Dać nam taką łatwiznę, tego się nie da spartoczyć.
- Właśnie - odpowiedział - Diamond Dust zostaje! - krzyczał, a mnie zostawił całego czerwonego na murawie, nie wiedziałem, że aż tak umie się odpalić.
Położyłem się spać, wszystko miał zorganizować on, wybrać najlepszych zawodników, skonstruować koszulki oraz wypełnić jakieś tam papiery na nasz temat. Pewnie dlatego nie było go jeszcze w łóżku, spojrzałem na nie z tęsknotą, zazwyczaj jeszcze przed snem kłuciliśmy się, a potem czytał książkę, niby sobie, ale ja też słuchałem.
- Burn, Burn - wolał mnie ktoś.
- Co Gazel - mruknąłem zaspany zasłaniając się kołdrą.
- Wszystko gotowe, za godzinę mecz - odparł wesoły, nie spodziewałem się, że aż tak się przejmie, widocznie nie chciał wrócić do słonecznego ogrodu, jak i każdy, bo kto chce tam siedzieć i to jeszcze sam?
- Że co?! - wrzasnąłem i pobiegłem się szykować, dopiero jak założyłem zaprojektowany przez niego strój, zobaczyłem jak on w nim wygląda, niczym bóg, taki jak Afuro tylko nawet piękniejszy.
- Gotowy? - spytał mnie, a po chwili staliśmy wszyscy na boisku.
- Start - otarłem o siebie złowieszczo ręce, a on się zaśmiał. Byliśmy pewni zwycięstwa, w końcu to nie jest takie trudne. Strzeliłem pięć goli jak i on, a nasza drużyna Chaosu grała na najwyższych obrotach.
-Nie wiedziałem, że te mroźne techniki są aż takie silne - wyznałem podziwiając hittatsu Diamond Dust.
- Twoje też nie są najgorsze - wyznał - Szczególnie ten twój strzał - uśmiechnął się, co odwzajemniłem, ignorując już nasze ciągle rumieńce.
- Chcesz go zobaczyć? - podbiegłem do bramki i krzyknąłem "Atomowy Strzał".
- Cudo - zachichotał.
- Jak i te północne coś - zachichotałem.
- Przynajmniej kawelek pamiętasz - strzelił wspomnianym strzałem krzycząc "Północny Wiatr".
Wygrywaliśmy, aż do drugiej połowy kiedy zaczęli remisować.
- Jak to możliwe?! - krzyknęliśmy obydwoje, jednocześnie, na całe gardło. To co się działo było załamujące i my mamy to wygrać?! Cały buzowałem złą energią, zaraz ktoś tu dostanie w japę.
Wtedy kiedy miałem zdobyć bramkę by wrócić na swoje pojawił się Xavier i zabrał nas z tąd wprost pod sąd.
- Debile - wrzasnął.
- No o co ci chodzi? - spytałem włączając wszystkie hamulce by go nie zabić.
- Nie mogliście zagrać kiedy indziej?! - wrzasnął znów.
- Chciałem jak najszybciej, w końcu to chodzi o moją drużynę - odparł Suzuno, jak zwykle zaczynając od jakiś głupich argumentów, wczuwa się w Panią od Polskiego, albo zwykła gadka, albo przegrywasz.
- DZISIAJ MIELIŚCIE SPOTKANIE ZE MNĄ, WŁAŚNIE TERAZ I NIE MOŻECIE DOKOŃCZYĆ MECZU! - krzyknął.
- Nie kumam problemu - mruknąłem.
- Bo bez urazy nie masz inteligencji - burknął Xavier, ale wtedy Suzuno się włączył.
- Jednakże skoro w pierwszej połowie wygrywaliśmy, a w drugiej remisowalismy, ale nie dokończyliśmy to liczy się pierwsza, więc nasza drużyna zostaje - powiedział niepewnie.
- Tak - mruknął nie wiadomo o co wściekły Xavier, a wtedy wydarzyło się coś niezwykłego.
Ja z przyjacielem byliśmy tak szczęśliwi, że utkwiliśmy w pocałunku, po czym z przyjaciół staliśmy się parą, choć i tak jestem lepszy 🤭😉
################################
Fakt, gorsze niż ostatnie NaguSuzu, jednak jest gites dla mnie. Miłego czytania!Aurorcia