Pov. Mark
Nadchodziły wakacje, wraz z nimi oprócz bardzo ciepłej pogody nowe mecze, które zajmują moje myśli dwadzieścia cztery na siedem. Byłem bardzo podekscytowany...nie mogłem się już doczekać gry w piłkę z nieznanymi osobami lub znanymi, byle by zagrać.
- Mark! Spóźnisz się do szkoły! - szybko wstałem, jako iż wcześniej leżałem w łóżku, wziąłem torbę, przebrałem się i z kanapką w buzi ogarniając się w parę chwil wybiegłem z domu. Zwyczajny poranek. Może kiedyś zainwestuje w budzik...
- Cześć Mark - przywitała mnie Celia, która rozmawiała z Nathanem.
- Siema - przywitał mnie chłopak poprawiając włosy.
- Spóźniłem się? - zapytałem połykając kanapkę, niebiesko włosa się skrzywiła.
- Nie - odparła, a Nathan obejrzał się za siebie, gdy zobaczył biegnącą w jego stronę blondynkę.
- Hej - przywitała się z nami wszystkimi, a ja rozpoznałem zielonooką znajomą przyjaciela - Chcecie iść ze mną na trening lekkoatletyki? To ostatni w roku...głównie propozycja jest do Nathana - spojrzała na niego błagalnie, a ja się uśmiechnąłem.
- W zasadzie świetny pomysł, prawda Nathan? - spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem, który ona odwzajemniła. Wiem nie znam się na miłości..., ale miałem wrażenie, że ona jest w nim zakochana, więc próbowałem jej pomóc. Sam nie szukałem miłości...przynajmniej jakoś szczególnie.
- Mogę iść z wami? - zapytała Celia, a wtedy od tyłu przytulił ją jej brat, mój przyjaciel, jeden z lepszych.
- Możesz też iść ze mną do parku - powiedział, z tego co wiem kochał spędzać czas z siostrą...wiedziałem, że ona ma wolne, ze względu na jakieś badania...zazdroszczę, ale przynajmniej będę mógł spędzić czas z przyjaciółmi i zagrać w piłkę. Moje oczy zabłysły.
- Jasne Jude - uśmiechnęła się w jego stronę, po czym pożegnali się z nami i odeszli.
- Ale ma super chłopaka, też takiego chce - wyszeptała niczym zaczarowana patrząc na Juda, zaśmiałem się, a Nathan westchnął.
- To jego siostra - powiedziałem, a ona nadal zauroczona patrzyła na mojego przyjaciela. Jestem do tego przyzwyczajony, tajemniczy i odważny Jude przyciąga każdą dziewczynę. Szkoda, że ja takiego powodzenia nie mam...znaczy ostatnio rozmyślałem nad miłością, lecz będę chyba szukał tej jedynej...muszę kiedyś porozmawiać o tym z Judem, jemu jakoś to lepiej wychodzi.
- Dobra to idziemy biegać? - zapytałem ponownie podekscytowany, kochałem sport, nie ważne w jakiejś wersji.
- Oczywiście - zaśmiała się widząc mój promienny uśmiech dziewczyna, a Nathan skinął głową i ruszyli przed siebie, a ja poszedłem za nimi słuchając ich rozmów. Akurat (co było u mnie rzadkością) postanowiłem jedynie słuchać i nic nie mówić. W zasadzie, co ja wiem o bieganiu i ich tematach...
- [...] Pamiętasz jeszcze Reader? - zapytała w środku rozmowy Nathana dziewczyna, a ja zamrugałem, kojarzyłem to imię...
- Jasne, była bardzo wytrzymała. Wciąż ją podziwiam...nigdy się nie poddawała...- odpowiedział Nathana, a ja zdałem sobie sprawę, że naprawdę kojarzę osobę, o której teraz wspomniała dziewczyna. Opis spowodował u mnie radość, kochałem takie osoby..., w sensie podziwiałem i szanowałem. Nie wiem jak to opisać, wydawała się do mnie taka podobna..., choć usłyszałem na razie jedno zdanie...Zdeterminowane osoby są wspaniałe...
- Teraz jest najszybsza z naszego klubu! Jeździ na zawody i ciągle wygrywa! - powiedziała dumna ze swojej koleżanki. Jeżeli jest aż taka dobra...zaproszę ją do naszego piłkarskiego klubu! Moje oczy znów zabłysnęły, dobrych piłkarzy nigdy nie za wiele, a jeżeli jest szybka to na pewno będzie się dobrze spisywać. Zadowolony ze swojej dedukcji wciąż się uśmiechałem.