~XavierxMark~

164 7 6
                                    

Pov. Xavier

Patrzyłem z trybun na mecz pomiędzy Raimonem, a Diamond Dust, szczególnie wpatrywałem się w bramkarza pierwszej z wymienionych drużyn. 

- Żyjesz, halo Gran? - zaczął mnie szturchać czerwonowłosy przyjaciel, który choć to ukrywał kibicował z całego serca błękitnookiej dziewczynie walczącej w niebieskich barwach. 

- Tak, a co? - spytałem nie tracąc ze wzroku rozgrzewającego się bramkarza. 

- No nie wiem, zazwyczaj słuchałeś mojego wywodu na temat Gazel - uśmiechnął się jak wspomniana dziewczyna strzeliła gola, co wywołało na mojej twarzy skrzywienie, osobiście wolałbym widzieć zadowolonego Marka niż zadowolonej kapitanki niebieskich. 

- Przestań - spiąłem się, a on spojrzał na mnie zdziwiony, lecz tym razem miałem coś do powiedzenia w sprawie jego wrogiego nastawienia do Gazel, którą i tak kochał, jednak dziś jest inaczej, też miałem zrobić coś w sprawie lekkiego zauroczenia...nie ważne....- Po prostu ją pocałuj - powiedziałem patrząc na niego, by nie widzieć kolejnej bramki dziewczyny. 

- Żartujesz?! - odskoczył jak oparzony. 

- Nie, mówię prawdę - powiedziałem spokojnie patrząc jak wkurza się zerkając na bramkarza Diamond Dust, który właśnie puścił piękną bramkę drużyny przeciwnej. 

- Lepiej sam przestań gadać o tym całym Evansie, co mnie on?! - krzyknął, a Gazel na niego spojrzała, przez co piłka znowu wleciała do bramki Diamond Dust, a ja się zarumieniłem. 

- To wcale nie tak - zakłopotałem się. 

- Ta na pewno - mruknął wpatrując się w zdeterminowaną dziewczynę - Musisz przeżyć, czasami się zakochuje i to widać, ostatnio dałeś mi plan treningowi Gazel i prawie zamroziłem się tam - wziął oddech i kontynuował - A potem spędziłem cały wieczór z nią....nawet zrobiła mi herbatę - zarumienił się, on to zawsze - A-ale nadal jej nienawidzę - powiedział niepewnie. 

- To przez przypadek, nie ma to żadnego związku z miłością - mruknąłem do niego zamyślony, może i miał rację, ale z drugiej strony on chyba nigdy nie miał racji... 

- Mhm - mruknął, a po chwili sędzia zagwizdał, a mecz dobiegł końca - Chodź, wyśmiejemy Gazel - uśmiechnął się złośliwie Burn schodząc na dół. 

- Daj mi chwilkę - powiedziałem i zbiegłem przed jego nosem. Chcę powiedzieć o moich odczuciach Markowi, tyle czy dam radę....Nigdy nikomu nie wyznawałem miłości. Spojrzałem na przyjaciela, który poprawił swój morowy bezrękawnik i pomknął niczym strzała do Gazel. 

- O hej Xavier - przywitał się ze mną Mark, zaczerwieniłem się, nie spodziewałem się tego spotkania tak szybko. 

- Hej - odpowiedziałem i chwile zostaliśmy w milczeniu, lecz nie trwało to długo, ponieważ on był strasznym gadułą, co było jedną z jego wielu pozytywnych cech. 

- Widziałeś nasz mecz? Jak nam poszło? Myślisz, że dopracuje do końca mój nowy ruch? - zasypał mnie pytaniami, a ja już chciałem powstrzymać się od mojego planu, ale zadał to najważniejsze co ułatwiłoby mi wyznanie uczuć - Chcesz gdzieś ze mną skoczyć? - na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech, który okazywał jego śnieżnobiałe zęby. 

- W sumie chętnie - uśmiechnąłem się, jednak byłem niezbyt zoorganizowany na tamten moment - A jaka będzie pogoda? - spytałem, a on tylko zachichotał. 

- Nie ważne jest to - powiedział. 

- Gran idziesz? - moi przyjaciele byli już w normalnych strojach, w których raczej ich nikt nie rozpozna. 

- Em, wychodzę z Markiem - poczułem się nie zręcznie. 

- A to my może też gdzieś pójdziemy? - spytał ze złośliwym uśmiechem Burn, który ewidentnie zdążył już wyśmiać dziewczynę, ponieważ nie wyglądała na zbyt zadowoloną. 

- Jeżeli mnie dogonisz Tulip-Headzie!! - wybiegła ze stadionu, a tamten pomknął za nią.  

- To idziemy? - spytał Mark, a ja kiwnąłem głową rozkojarzony, ale gdy złapał mnie szczęśliwy za rękę rozchumurzyłem się i zarumieniłem, był jak dziecko, wesoły i zdeterminowany, warto wspomnieć, że kochany też. 

- Niech zgadnę, chcesz ze mną zagrać w piłkę - bardziej powiedziałem niż spytałem, bo byłem tego pewny w 100%, ponieważ miał na imię Mark Evans. 

- Dla Ciebie mam coś wyjątkowego - powiedział, a ja mimo woli się zaczerwieniłem jak i on. 

Zaprowadził mnie na szczyt wieży z ogromną błyskawicą, podczas drogi wspaniale nam się gawędziło, jak i na miejscu. 

- Wiesz muszę Tobie coś powiedzieć - powiedziałem śmiejąc się z jego żartu, który wcześniej wypowiedział.

- Ja w sumie Tobie też - nasze oczy zabłyszczały, chyba moje uczucie było odwzajemnione, dokładnie tak jak sobie wymarzyłem, przy zachodzie słońca, ale nic nie mogło być tak idealne....

Kiedy miałem już wyznać bramkarzowi miłość zauważyłem Gazel z Burnem na drzewie pod nami, siedzieli i również oglądali zachód słońca, wszystko, by było pięknie gdyby nie fakt, że byli w strojach kosmitów oraz Mark ich zauważył....

- Zaczekaj Xav - powiedział, a po jego uśmiechu został tylko marny cień - Tam są kosmici, którzy wszystko niszczą - zazgrzytał zębami, a na moim czole pojawiły się kropelki potu. 

- Może już chodźmy - zaproponowałem, bałem się, że mnie zauważą. 

- Jak chcesz - wzruszył ramionami i pokazał język do dwójki moich znajomych, na co oni obrócili ku nas swoje głowy. 

- CO TO BYŁO?! - wrzasnął Burn zdenerwowany i uniósł się w powietrzu dzięki ogniowi, najlepsze jest to, że dostaliśmy takie urządzenia, które pozwalają latać, dzięki jakiemuś żywiołowi. 

- Gran, razem z Markiem? - parsknęła Gazel, patrząc na mnie drwiąco. 

- Chwila Xav....Znasz ich? - spytał Mark i lekko się ode mnie odsunął. 

- Jest naszym przywódcą Evans - powiedział Burn gładząc Gazel po włosach. 

- Zostaw mnie Tulip-Head! - krzyknęła i znowu zaczęli się kłócić, po czym przenieśli się do naszej bazy, zostawiając mnie z Markiem. 

- Ja taki nie jestem - szepnąłem cicho - Robię to dla Ojca...tylko dlatego - uśmiechnął się do mnie lekko. 

- I tak będziesz mi się podobał - odwzajemniłem uśmiech. 

- Jest to odwzajemnione - pocałowaliśmy się. 

- Skoro już to wiemy to.......- zaczął Mark, a ja za niego skończyłem. 

- Tak zagramy w piłkę - odparłem. 

########################################

Trochę słaby shot, ale bez zamówień nie miałam aż tak dużej motywacji, jednak chce tworzyć nowe shoty, nawet bez zamówień, więc szykujcie się na maratonik! 

Aurorcia <3!

One Shoty (INAZUMA ELEVEN)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz