Rozdział 4 - Początki

57 7 0
                                    

Minęły trzy tygodnie, odkąd Damon zamieszkał w sierocińcu Houndway. To były ciężkie trzy tygodnie. Ale, nie tylko dla niego. Także, dla policji, która nie mogła odnaleźć rodziców Damona. Gdy, policja przybyła pod adres wskazany przez chłopca nie zastali nikogo w domu. Od sąsiadów udało im się dowiedzieć, że dnia następnego po tym jak matka zostawiła dziecko pod sierocińcem, rodzina się wyprowadziła. Nie udało się znaleźć nikogo z dalszej rodziny. Z tego też powodu, postanowiono, że Damon zostanie na stałe w sierocińcu. Nie udało mu się za bardzo z nikim zaprzyjaźnić. Jedyną osobą, z którą jako tako dochodził do porozumienia był to Brian. Czasami rozmawiali. Czuł się okropnie, niekochany, niepotrzebny, praktycznie wszyscy go popychali, drwili i szydzili z niego. Był wyśmiewany. Z tego też powodu, starał się spędzać jak najwięcej czasu w swoim pokoju. Szybko się przekonał, że nie tylko on ma potrzebę bycia sam. Zauważył, że Brian też nie wychodzi za bardzo z swojego pokoju. Większość czasu spędzał z nosem w książce. Damon stwierdził pewnego dnia, że jak kiedyś zobaczy blondyna bez książki, to uzna, że jest chory. Wtedy to zobaczył pierwszy raz uśmiech na twarzy Briana oraz sam, szczerze się uśmiechnął, pierwszy raz od bardzo dawna. Blondyn wytłumaczył wtedy drugiemu chłopcu, czemu tyle czyta:
-To pozwala mi zapomnieć, że jestem tu oraz czuję wtedy wolność. Książka ma moc zabrania cię wszędzie. W ten sposób Damon zaczął czytać książki. W ten sposób spędzali razem każdą wolną chwilę. Siedzieli na swoich łóżkach i każdy miał nos w swojej książce, a potem, gdy skończyli opowiadali sobie o czym była. Inne dzieciaki widząc, że ta dwójka nie chcę spędzać z nimi czasu, coraz bardziej im dokuczała. Przy każdej okazji, codziennie uprzykrzali im życie. Popychali ich, wyzywali, wytrącali rzeczy z ich rąk, kopali w drzwi, nic szczególnego, do pewnego razu. Tego dnia, zaciągnęli ich siłą do jednego z pokoi i tam pobili. Ich było piątka, a Damon i Brian w dwójkę, więc nie mieli za bardzo szans. Innego razu podczas takiej bójki, złamali Damonowi rękę. Zanim wychowawczyni zdążyła przyjść zwabiona hałasem, ręka zrosła się, co nie uszło uwadze dzieciaków. Po chwili, chłopak, który złamał mu rękę zaczął unosić się pod sufitem i po 15 minutach spadł z głośnym hukiem na podłogę łamiąc sobie nadgarstek i nogę. Drugiemu chłopakowi natomiast zaczęła lecieć krew z nosa. Po tamtym incydencie wszyscy na Damona zaczęli wołać dziwak. Prócz wychowawców nikt nie zwracał się do niego po imieniu.

Elishia- jedna z wychowawczyń wiele razy próbowała wytłumaczyć dzieciakom, że to co robią, jest złe.
-Czy możecie mi wytłumaczyć, co chcecie osiągnąć w ten sposób? - zapytała podczas jednej rozmowy.
-Przecież to oni nas pobili. - Próbował się bronić jeden z nich.
-Damon miał całą twarz poobijaną.
-To nie nasza wina, my mu nic nie zrobiliśmy.
-Czyli mam rozumieć, że Brian i Damon kłamią? Sami się pobili, a potem pobili was? - pytała Eli, patrząc na chłopców przed nią. Nazywali się Loris i Ansley. Obaj byli brunetami o ciemnych oczach i wiecznie sprawili kłopoty. Nie było dnia bez kłótni, sprzeczki czy awantury. Czasami tak wariowali, że wychowawcy nie mogli sobie sami poradzić. Jedni, dzwonili na policję w takich sytuacjach, a inni zamykali się w swoim pokoju od środka. Było też paru, którzy zwolnili się, nie mogąc wytrzymać. Eli patrzyła na swoich wychowanków, którzy nie okazywali ani odrobiny skruchy. Wręcz przeciwnie. Byli z siebie bardzo dumni.
-Skąd w was tyle nienawiści? Czy Brian lub Damon coś wam kiedyś zrobili? Nie wydaje mi się. - mówiła, próbując coś im wytłumaczyć. Widząc, że o nic nie da, odpuściła sobie, a chłopców puściła do swoich pokoi.

Zaginiony WładcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz