Dopiero po powrocie do domu i wejściu do swojego pokoju uświadomiłam sobie, jaka zmęczona jestem. Padłam na łóżko, kładąc się na plecy i przytulając poduszkę do klatki piersiowej. I wciąż nie mogłam się pozbyć tego natarczywego uczucia, cały czas pląsającego gdzieś między myślami. Wsiąkało w mózg jak w gąbkę, żeby zaraz wyparować i znowu wrócić. Ten dzień na pierwszy rzut oka wydawał się taki jak każdy inny, zupełnie zwyczajny. Ale jednak było w nim coś nietypowego, cokolwiek to było. Niektóre momenty pamiętałam bardziej tak, jak się pamięta sen, niż jak rzeczywiste wspomnienie. Bladego pojęcia nie miałam, co się działo, ale starałam się to zignorować.
Dopiero wibrujący telefon na chwilę przerwał mi rozmyślania. Podniosłam go z szafki nocnej i natychmiast się ocknęłam. Była za dwadzieścia dziewiąta, a Karol Witka właśnie napisał, pytając, czemu nie gram. Kompletnie zapomniałam, że byliśmy umówieni. Szybko wstałam, odpisałam mu, że zaraz będę i usiadłam przy komputerze.
🌻
— Uważaj! — krzyknął Karol tak, że aż zatrzeszczało mi w słuchawkach i powalił upiora lecącego prosto na mnie. — Dobra, to już ostatni — odetchnął z ulgą.
— Tak... — wydukałam zdezorientowana, bo nawet nie zauważyłam momentu, w którym upiór mnie zaatakował. — Dzięki.
— Coś się stało? — zapytał Karol. — Jakaś jesteś dzisiaj zamyślona. Już trzeci raz muszę cię ratować, a przeważnie jest na odwrót.
— Nie, wszystko dobrze — właściwie to sama nie wiedziałam, czy to co się działo od powrotu do domu było czymś dobrym, ale nie miałam ochoty zwierzać się Karolowi ze swoich przygód emocjonalnych. — Gdzie jest następna misja? — chciałam szybko zmienić temat, bo nigdy nie wiadomo, czy chłopak nie zacznie dopytywać.
— Przy jeziorze — odpowiedział Karol i po spojrzeniu na mapę ruszyliśmy w jego kierunku. — A tak w ogóle to co tam u ciebie? — Na jakiś czas nie groziło nam w grze żadne niebezpieczeństwo, więc mogliśmy zacząć luźną rozmowę.
— Całkiem dobrze. Byłam u Madzi... znaczy się, u Magdy — musiałam się pilnować, żeby w rozmowie z innymi nie używać zdrobnienia, żeby przypadkiem go nie przejęli. — Oglądałyśmy film, chciałyśmy się wspiąć na drzewo, ale spadłyśmy i...
Wspomnienia z dzisiaj zaczęły przewijać się w mojej głowie, szczególnie te, w których zaczynało towarzyszyć mi to dziwne uczucie, którego do tej pory nie umiem się pozbyć. Ten moment, kiedy dziewczyna kucała nade mną po naszym upadku, słońce rozświetlało jej oczy, a mi na jej widok przechodził ból. Albo ten, w którym niepewnym ruchem wyciągnęła w moją stronę trzy słoneczniki, a ja jeszcze bardziej niepewnym ruchem je przyjęłam. Obróciłam głowę i spojrzałam na kwiatki stojące już na parapecie w małym wazonie, który znalazłam zaraz po przyjściu do domu. Dziwne uczucie znowu mnie pochłonęło, przeniknęło od stóp do głów, na chwilę jakby uniosło do góry i rozeszło się słodkim, pulsującym ciepłem. Nie wiem, ile to trwało, ale wreszcie udało mi się wrócić do rzeczywistości i przypomnieć sobie o przerwanej rozmowie z Karolem.
— i... i takie tam — dokończyłam, pomijając wszystkie te emocjonalne turbulencje, które przeszłam w międzyczasie. Chociaż "turbulencje" to chyba złe słowo. Bo turbulencje są gwałtowne, porywcze i nieprzyjemne. To, co przed chwilą poczułam można było porównać... może do rejsu? Spokojne kołysanie się na falach i przyjemnie otulające słoneczne ciepło. Tak, to zdecydowanie był rejs emocjonalny. Który właśnie pominęłam w tej rozmowie.
CZYTASZ
Amatorka Słoneczników • wlw
RomanceWszystko zaczęło się od trzech słoneczników. Kto by pomyślał, że trzy niepozorne kwiatki potrafią tak namieszać w życiu? I to nie w jednym! A oprócz prób zrozumienia miłości, która jak kłębek wełny coraz bardziej plącze się w rękach, trzeba też staw...