W telefonie rozbrzmiało kolejne parsknięcie śmiechem.
Gdy tylko wróciliśmy do domu, opowiedziałam Madzi dzisiejszą historię. Dziewczyna już któryś raz się zaśmiała, a potem wzięła kilka wdechów, żeby się uspokoić.— Czyli można powiedzieć, że byliście już na pierwszej randce — zażartowała blondynka, a ja tylko przewróciłam oczami. Pomyślałam, że lepiej będzie pominąć niektóre szczegóły mojego spotkania z Frankiem. Najadłam się dziś wystatczająco dużo stresu robiąc, jak on to nazwał, coming out przed nim. Z powiedzeniem Madzi wolę jeszcze trochę poczekać.
— Może i nie na dobrowolnej, ale racja — odpowiedziałam, kończąc w międzyczasie odrabiać zadanie z historii. — I coś czuję, że to nie będzie ostatnia.
— Ale dobrze chociaż, że był miły — głosowi Madzi towarzyszyły jej kroki, bo z jakiegoś powodu dziewczyna zawsze musi chodzić albo być w ruchu, gdy rozmawia przez telefon. — Zawsze mógł być jakimś nadętym dresiarzem, któremu sterydy wypaliły mózg — kiwnęłam głową, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że przecież Madzia tego nie zobaczy. — A był chociaż przystojny? Może okaże się, że pójście na ten obiad było dobrym pomysłem — zachichotała
— Jeju, zaczynasz być jak moja babcia — przejechałam ręką po twarzy. — I ciocia w sumie też. W każdym razie mi się nie podobał — położyłam szczególny akcent na "nie".
— Ty to masz fajnie — głos Madzi nieco posmutniał. — Przez to, że nikt ci się nigdy nie podobał, nie miałaś złamanego serca.
— Dalej ci smutno z powodu Karola? — zabrzmiało to bardziej niż jak stwierdzenie niż pytanie, a blondynka odpowiedziała przeciągłym "yhmmm". Przez chwilę miałam ochotę powiedzieć jej, że tak, miałam złamane serce. Wprawdzie nie było tak brutalnie roztrzaskane jak serce Madzi już któryś raz, ale za każdym razem, gdy rozczulała się nad Karolem, podczas gdy ja siedziałam zaraz obok, ono bardziej i bardziej pękało. Starało się załatać te pęknięcia radością z tego, że Madzia jest taka szczęśliwa, ale one wciąż tam były. I teraz, gdy Madzia jest smutna, nie ma już czym łatać tych wszystkich pęknięć. Gdzieś w głębi mnie bulgotała złowieszcza radość z tego, że nie muszę już być zazdrosna o Karola, bo niedługo Madzia pewnie przestanie zwracać na niego uwagę. Ale nie chciałam wylewać jej na wierzch. Nie chciałam czerpać radości z czegoś, przez co Madzia rozpacza. Mogłam co najwyżej zadowalać się nadzieją, że niedługo ta rozpacz się skończy.
— Ale z drugiej strony — blondynka nabrała nieco więcej energii — wcale nie jest mi przykro. Myślałam trochę o tym, a właściwie to dużo, i Karol miał już sporo dziewczyn, a z żadną nie był dłużej niż kilka tygodni — jej głos stał się nieco gniewny. — Wydaje mi się, że on w ogóle nie traktuje tych dziewczyn poważnie. Rzuca je, gdy mu się znudzą i łamie im serca. Może i jest przystojny... najprzystojniejszy z koszykarzy... — przez chwilę Madzia mówiła tonem przywodzącym na myśl miękkie masło — super się ubiera, super gra w kosza, jest cudownie zbudowany i ma piękny uśmiech... ale zachowuje się jak skończony dupek — w ułamku sekundy powróciła do rozgniewanego głosu. — Nie chciałabym mieć z nim nic wspólnego.
— No i świetnie! — zawołałam, słysząc, że Madzia nie jest już tak zrozpaczona jak wczoraj. — Nie przejmuj się nim, nie zasługiwał na ciebie — w odpowiedzi usłyszałam krótki, perlisty śmiech na dźwięk którego serce zabiło mi szybciej.
— Dokładnie! Za dwa tygodnie pewnie rzuci tę Anastazję i znajdzie sobie nową, równie naiwną! A ja znajdę kogoś lepszego.
Odruchowo obróciłam głowę, przeglądając się w stojącej na biurku toaletce z lusterkiem. Omiotłam wzrokiem swoją twarz, przeczesałam włosy dłonią, poprawiłam okulary, spojrzałam na siebie jeszcze raz. I cicho westchnęłam. To, co patrzyło na mnie z lustra, na pewno nie było lepsze. Oderwałam oczy od odbicia, starając się nie myśleć o tym, czy Madzia w ogóle mogłaby pomyśleć o mnie w taki sposób.
CZYTASZ
Amatorka Słoneczników • wlw
RomanceWszystko zaczęło się od trzech słoneczników. Kto by pomyślał, że trzy niepozorne kwiatki potrafią tak namieszać w życiu? I to nie w jednym! A oprócz prób zrozumienia miłości, która jak kłębek wełny coraz bardziej plącze się w rękach, trzeba też staw...