Ładniejszy niż na żywo

42 8 1
                                    

— Matko, wciąż nie wierzę, że Karol tak po prostu zaprosił cię na trening! — Byłyśmy już prawie na miejscu, a Madzia całą drogę mówiła tylko o tym. — Wiedziałam, kiedy trenuje, ale trochę się bałam tam przychodzić sama. Jeszcze wziąłby mnie za jakąś stalkerkę.

Czułam, że gdzieś w głębi mnie miota się zazdrość. Niewidzialne lodowe igiełki wbijały mi się w serce, gdy tylko blondynka wymieniała imię Karola. Ale nie przejmowałam się tym. Jej rozanielona twarz, przeuroczy uśmiech którym mogłaby rozganiać deszczowe chmury i energia, która buzowała w niej na myśl, że zobaczy Karola Witkę dającego popis gry w koszykówkę (w którą podobno jest wybitnie dobry) wynagradzały mi to wszystko. I wystarczyło tylko na nią popatrzeć, żeby wszystkie te lodowe igiełki momentalnie stopniały.

— Serio szczęściara z ciebie — Madzia mówiła dalej, a słońce, które zbliżało się już do zachodu, pięknie odbijało jej się w oczach. — Gdyby niektóre dziewczyny ze szkoły się dowiedziały, zeżarłyby cię żywcem. Uważaj na siebie.

— Będę uważać — zaśmiałam się, gdy byłyśmy już przy samym boisku.

Przez ogrodzenie zobaczyłyśmy kilku chłopaków, w tym Karola, biegających dla zabawy po boisku albo siedzących na ziemi. Na ławce siedział trener w czapce z daszkiem i żółtej bluzie, przeglądając coś na telefonie. Karol zobaczył nas przy ogrodzeniu i dał ręką znak, że możemy wejść.

— Fanki Karola przyszły! — krzyknął jeden chłopak, gdy podeszłyśmy się przywitać, a pozostali się zaśmiali. czułam się trochę niezręcznie po zostaniu nazwana jego fanką, ale to i tak nic w porównaniu z Madzią, która wyglądała, jakby dwa maki rozkwitły jej na policzkach. I pojawiło się ich jeszcze więcej, gdy Witka podał jej rękę na przywitanie, a ona nerwowo się uśmiechnęła.

— A to jest ten słynny Elektroszczur — zawołał Karol do chłopaków, przybijając ze mną piątkę.

— Czyli to dzięki tobie Karol w końcu zdobył jakieś osiągnięcia w Sapphire Valley — zaśmiał się jakiś chłopak. — Wcześniej ledwo wiedział jak się tam chodzi.

— To jest Oskar, z nim też czasem gram — Karol przedstawił mi chłopaka, ja i Oskar przybiliśmy sobie piątkę.

— Zaraz, Elektroszczur to dziewczyna? — zdziwił się jakiś inny chłopak w czerwonej bluzie, ale dalszą rozmowę przerwał nam donośny dźwięk gwizdka.

— Dobra, chłopaki, trzeba już zaczynać! — krzyknął trener, klikając coś na stojącym na ziemi głośniku, z którego rozległa się muzyka. — Dziewczyny, jeśli chcecie oglądać mecz, usiądźcie na którejś ławce — powiedział trener do nas, a my poszłyśmy w stronę jednej z ławek dookoła boiska. — A wy, chłopy, postarajcie się nie trafić w wasze kibicki piłką. I nie popisywać mi się, zrozumiano?

— Tak jest, trenerze! — cała drużyna zawołała chórem, a trener zaśmiał się i klasnął w dłonie.

— No to na rozgrzewkę siedem kółek dookoła! I nie jęczymy jak poszkodowani! Ferie już się dawno skończyły, trzeba się wziąć za siebie! Bartuś, gazu, truchcikiem!

Podczas gdy chłopaki robiły kolejne okrążenie, Madzia wyjęła z torebki szkicownik i kilka ołówków.

— Spróbuję narysować Karola — przycisnęła jeden z ołówków do pustej kartki i wlepiła oczy w bruneta, który razem z resztą chłopaków zbliżał się do nas truchtem.

— Powinnaś sobie kupić osobny szkicownik na Karola — zaśmiałam się, wiedząc, że w szkicowniku Madzi jest już co najmniej kilka portretów Witki. A każdy wbijał we mnie dodatkową lodową igiełkę zazdrości. Madzia też lekko się zaśmiała i zaczęła robić pierwsze kreski z boku kartki. I ponownie, gdy tylko usłyszałam jej śmiech, cały ten lód natychmiast stopniał.

Amatorka Słoneczników • wlwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz