PERSPEKTYWA ELI
Sobotnie popołudnie nie zapowiadało się w żadnym stopniu niezwykłe. Nie chciałam przesiedzieć całego dnia w domu, więc postanowiłam wybrać się do babci Stefanii i cioci Marleny. Tak właściwie to szłam tylko do domu babci, ale ciocia Marlena, jej wieloletnia przyjaciółka, mieszka piętro wyżej w tej samej kamienicy, więc spodziewałam się, że na pewno też tam będzie. Pewnie ona i babcia oglądają właśnie jakąś kiczowatą telenowelę zajadając się ciastem albo wyszukanymi sałatkami, na które babcia cały czas znajduje nowe przepisy.
— Materdyjo, ty znowu schudłaś! — zawołała babcia gdy tylko otworzyła mi drzwi. — Jeszcze trochę i będziesz wyglądać jak rudy kij od miotły. A blada jesteś jak swojska śmietana!
— Ja też się cieszę, że cię widzę — przewróciłam oczami starając się nie parsknąć śmiechem. Gdybym rzeczywiście chudła tak, jak widzi to babcia, już dawno całkowicie bym zniknęła. Babcia zaprowadziła mnie do salonu (gdzie, tak jak się spodziewałam, siedziała ciocia Marlena z krzyżówką) i poszła zrobić herbatę.
🌻
— Stefka, chodź szybko! — zawołała ciocia, gdy w telewizji zaczęła grać czołówka telenoweli z mnóstwem efektów specjalnych. — Afera w Paryżu się zaczyna!
— Idę, idę! — babcia weszła do pokoju ostrożnie niosąc trzy szklanki w plastikowych koszyczkach z uchwytami wypełnione herbatą i usiadła z nami przy stoliku. Przez chwilę rozmawiałyśmy o szkole i paru innych sprawach, a babcia i ciocia co chwilę dramatycznie wzdychały, przejęte losem Bleuette, Clémenta i innych bohaterów, których imion nie da się spamiętać.
— I co tam porabiałaś w tygodniu? — spytała ciocia Marlena, jednocześnie patrząc na mnie, na krzyżówkę i na telewizor z falbaniastą serwetką na górze. Była kiedyś przedszkolanką, więc umiejętność obserwowania kilku rzeczy naraz ma opanowaną mistrzowsko.
— W sumie to nic takiego — odpowiedziałam z buzią wypchaną wafelkiem, których miskę w międzyczasie przyniosła babcia. — Wczoraj byłam chwilę u Madzi. A we wtorek byłam z Dawidem na kebabie w tej nowej knajpce koło kościoła. Dobry był, ale dali trochę za dużo sosu i-
— Z jakim Dawidem? — przerwała mi babcia Stefania i wymieniła dziwne spojrzenia z ciocią.
— Kolega z klasy.
— On zaprosił cię na tego kebaba, czy ty jego? — tym razem zapytała ciocia, nadal wymieniając z babcią to dziwne spojrzenie. Nie miałam pojęcia, co ono znaczy, ale podświadomie wiedziałam, że to nic dobrego.
— On mnie — ugryzłam kojejnego wafelka.
— No no — babcia siorbnęła łyk herbaty. — Czemu nie mówiłaś, że już się za tobą chłopaki uganiają?
Dobrze, że to nie ja piłam akurat herbatę, bo w przeciwnym razie pewnie wyciekłaby mi właśnie nosem. Jeśli czegoś na świecie byłam pewna, to tego, że Dawid ani trochę się za mną nie ugania. Jesteśmy dobrymi znajomymi od podstawówki i żadnemu z nas nie chciało się tego zmieniać.
— Nie podobam się Dawidowi — wydukałam, niezręcznie się śmiejąc. — On mi też nie.
— Jesteś pewna? — dopytywała babcia Stefania, a ja pokiwałam głową.
— No, niedługo pewnie to wszystko się zacznie — z uśmiechem przeciągnęła ciocia Marlena, wpatrując się w dramatyczną kłótnię trzech kobiet w telewizji, tłumaczoną przez lektora monotonnym głosem.
— Co się zacznie? — zmieszana przełknęłam ostatni kęs wafelka. Babcia i ciocia znowu wymieniły dziwne spojrzenia i uniosły brwi. Byłam pewna, że coś kombinują.
CZYTASZ
Amatorka Słoneczników • wlw
RomanceWszystko zaczęło się od trzech słoneczników. Kto by pomyślał, że trzy niepozorne kwiatki potrafią tak namieszać w życiu? I to nie w jednym! A oprócz prób zrozumienia miłości, która jak kłębek wełny coraz bardziej plącze się w rękach, trzeba też staw...