Kolorowa

45 6 1
                                    

PERSPEKTYWA MAGDY

Późnym wieczorem rodzice wrócili do domu. Siedzieliśmy teraz wspólnie w salonie i oglądaliśmy jakiś polski serial, którego nagrano już tyle odcinków, że pewnie nawet twórcy nie wiedzą, o co tam finalnie chodzi. Jednak telewizor chyba był włączony tylko po to, żeby zagłuszyć ciszę, bo tylko mama wydawała się minimalnie zainteresowana tym, czy Grzesiek jest prawdziwym ojcem dziecka Bernadetki. Tata jak co wieczór przeglądał facebooka, a Wiktoria, która już wróciła, chyba pisała ze swoim chłopakiem, bo cały czas uśmiechała się do telefonu. Ja kończyłam rysunek przy świetle lampki i też co jakiś czas szczerzyłam się jak głupia, ogladając się na schody na górę, gdzie stał bukiet od tajemniczego nadawcy. Wertowałam w głowie listę znajomych, ale żaden nie pasował mi na kandydata. A podsunięta przez Elę myśl, że mógł to być sam Karol Witka, TEN Karol Witka, sama unosiła mi kąciki ust do góry i łaskotała w policzki. Szanse na to były wprawdzie małe, ale nigdy nic nie wiadomo. Cicho westchnęłam sama do siebie i skupiłam się na rysunku.

— No chyba nie! — krzyknął rozzłoszczony tata, tłukąc pięścią w ławę. Wszyscy natychmiast odwrócili się w jego stronę. Z mieszanką zaskoczenia, niedowierzania i gniewu gapił się w telefon.

— O co chodzi? — zapytała przejęta mama, próbując ukradkiem zajrzeć tacie do telefonu. — Ktoś umarł?

— Nie — tata machnął ręką. — Pamiętasz Wojtka? Tego mojego kuzyna z Torunia, poznaliście się na weselu Oli.

— Tak, pamiętam — mama uśmiechnęła się na wspomnienie wujka Wojtka. — Taki fajny chłopak z niego. A co z nim?

— Jasne, fajny — tata przewrócił oczami i znów zmarszczył brwi po spojrzeniu na telefon. — Nasz fajny (to słowo powiedział tak, jakby przedrzeźniał mamę), kochany Wojtuś postanowił ogłosić całemu światu, że jest pedałem!

Mama na te słowa pobladła i szerzej otworzyła oczy.

— Co ty gadasz...

— No patrz! Tata zaczął wymachiwać mamie telefonem przed samą twarzą, przy okazji ja i Wiktoria też zobaczyłyśmy, co go tak rozgniewało. Na zdjęciu był wujek Wojtek na tle gór, obejmujący jakiegoś brodatego mężczyznę. Obaj szeroko się uśmiechali. Nad zdjęciem był jakiś podpis. Bylam zbyt daleko żeby go dokładnie zobaczyć, ale zauważyłam kilka emotek z tęczową flagą. — To on i jego chłopak — kontynuował tata. Mama wyrwała mu telefon i wpatrywała się w zdjecie, a jej twarz powoli przechodziła z zaskoczenia w oburzenie.

— Nie no, on sobie chyba żarty robi! — mama podniosła głos i jeszcze na chwilę spojrzała na zdjęcie. — Weź, bo nie mogę patrzeć na to — oddała tacie telefon, a on położył go na ławie. — A taki się wydawał porządny facet — jęknęła, przykładając rękę do twarzy.

— Mówiłem ci wcześniej, że coś chyba z nim nie tak! — Tata rozłożył ręce, a twarz miał już czerwoną ze złości. — A ja z nim na tym weselu piłem — wpatrzył się w podłogę, jakby miał do siebie o to wyrzuty. — Jak sobie pomyślę, że oni sobie... nie, aż mi się niedobrze robi. Słowem się już do tego debila nie odezwę.

Razem z Wiktorią uważnie oglądałam tę scenę i za nic nie potrafiłam zrozumieć, czym rodzice tak się oburzają. Wujek Wojtek ze swoim chłopakiem wyglądał na szczęśliwego. A to, czy jest gejem czy nie, nie miało przecież żadnego wpływu na nasze życie. Rodzice wciąż wymieniali między sobą przeróżne niezbyt miłe uwagi, a ja postanowiłam się wtrącić, żeby załagodzić sytuację. I może przy okazji trochę przemowić im do rozsądku.

— Ale po co się tak unosić? — zaczęłam niepewnie. Rodzice natychmiast na mnie spojrzeli, a tata jeszcze bardziej zmarszył brwi.

— Jak to po co? — zawołał takim tonem, jakbym właśnie zapytała, po co na Ziemi jest tlen. — Wujek Wojtek to pieprzona ciota, po to właśnie. Żeby takie coś w naszej rodzinie... — to powiedział bardziej do siebie niż do mnie, patrząc w sufit.

Amatorka Słoneczników • wlwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz