(Dwudziesty piąty kwietnia. Niedziela)
[Izuku]Obudziłem się o szóstej rano. Aktualnie mamy dziewiątą, a ja się nie ruszyłem z miejsca.
Kacchan na mnie spał i to dosłownie leżał na mnie cicho pochrapując.-Moje maleństwo...- Szepnąłem głaszcząc go po włosach, akurat zaczął się budzić.
-Mhm...
-Hej.
-Hej...- Mruknął podnosząc głowę by na mnie spojrzeć.
-Jak się spało?
-Dobrze... Ale wszystko mnie boli.
-Zaopiekuję się tobą.
-Mam kurwa nadzieję, bo to twoja wina.
-Sam chciałeś kochanie.- Zaśmiałem się, głaszcząc go po plecach.
-Mhmm... Nie chciałem by wszystko mnie bolało... Izu. Twoja mama już poszła?
-Jest dziesiąta chyba, więc na pewno już dawno poszła do pracy.
-...A twoja mama... Słyszała nas wczoraj..?
-Nie sądzę. Ma pokój na drugim końcu budynku, a ściany są grube. Tak łatwo nas nie podsłucha, no chyba, że stała pod drzwiami.
-To dobrze, bo już się Wystraszyłem. Jakoś nie chciałbym by twoja mama miała pewną świadomość, że to robiliśmy.
-Domysły swoje ma.
-Ale to domysły. Ja mogę myśleć, że jednorożce istnieją.- Prychnął.- Idę spać.
-Kacchan, na prawdę?
-Mhm...
-Co ja z tobą mam?
-Pojebany związek. Ciesz się, że nie radziecki.- Wymruczał przysypiając.
Wykorzystam może jego prawdomówność spowodowaną tym, że zasypia..?
-A kochasz mnie?
-Kocham...
-A żałujesz tego co robiliśmy w nocy?
-Nie... Podobało mi się...- Wymruczał wtulając się w mój tors.- A tobie..?
-Mi też kochanie.
-To dobrze...- Szepnął cicho, najpewniej ponownie usypiając.
Chwilę leżałem tak z nim, bawiąc się jego włosami, albo palcem malując różne wzory na jego plecach. Kacchan spokojnie sobie spał jeszcze godzinę, nim się przebudził i tym razem już nie pozwoliłem mu dalej odsypiać.
Aktualnie się zbieraliśmy pod prysznic, bo w końcu mamy dwie łazienki. Założyłem na siebie tylko bokserki i w szafie znalazłem dla siebie ubrania. Kacchan oczywiście marudząc, że mam na niego nie patrzeć w momencie gdy ten zakładał bieliznę.
No tak, bo wcale nie widziałem go nago kilkanaście godzin temu.W momencie gdy chciał wstać, nogi zaczęły mu się trząść i upadł na podłogę.
-Ajć.- Syknął cicho.- Kurwa nogi się pode mną uginają.
-Pomogę ci.- Zaśmiałem się cicho podnosząc go.
-Sam pójdę.- Warknął, wyrywając mi się. Powoli o drżących nogach.
-Przyniosę ci ubrania.
-Yhy.- Mruknął powoli się kierując do najbliższej łazienki.
Sam udałem się do niego by zgarnąć mu bieliznę i spodnie dresowe. Koszulkę wziąłem mu już swoją bo zdołałam zobaczyć, że on przez większość czasu podkrada mi ciuchy. Jestem już w plecy dwie bluzy i pięć koszulek. A koszulki sobie wymienia, jedną da do prania, drugą mi zabierze.
CZYTASZ
~Uratowany [DekuBaku] (A/B/O)
FanfictionSzesnastoletni Omega Bakugo Katsuki odkąd pamięta mieszka jedynie z Ojcem. Jego mama zginęła gdy chłopiec miał pięć lat i został jedynie pod opieką ojca. Masaru po śmierci swojej partnerki Mitsuki się załamał i znienawidził swojego syna który okrop...