--26--

1.6K 104 116
                                    

(Dwudziesty czwarty kwietnia. Sobota)
[Katsuki]

Właśnie się obudziłem. Deku śpi u mnie w pokoju na podłodze, bo jak to wczoraj stwierdziłem "biorę rozwód i spierdalaj z mojego łóżka". A że było po dwudziestej trzeciej to wolał zostać y mnie z nadzieją, że wpuszczę go do łóżka.
A dlaczego go zwaliłem na podłogę? A dlatego, że mnie zdenerwował jakąś głupotą, już nawet nie pamiętam jaką.

Ale wczorajszy dzień był w sumie przyjemny. Cały dzień praktycznie spędziłem z Izuku. W szkole ciągle gadaliśmy A po szkole nie licząc tego, że dostałem od niego korki z angola to także okazywaliśmy sobie w cholerę czułości, co kurwa mi się bardzo podobało.

-Izu...- Mruknąłem wychylając się.- Śpisz?

Nie uzyskałem odpowiedzi więc najpewniej spał. Leżał na brzuchu, mając głowę odwróconą w drugą stronę, okryty kołdrą, którą na niego położyłem około pierwszej w nocy. Także nie miałem jak zobaczyć tego.

Zszedłem z łóżka i położyłem się obok niego na podłodze. Długo czekać nie musiałem, a byłem obejmowany przez Alfę.

Leżeliśmy tak blisko godzinę nim się zorientowałem, że Deku już nie śpi.

-Czemu nie leżysz w łóżku?

-Bo ciebie tam nie ma.

-Bo mnie zwaliłeś.

-No właśnie. Ty powinieneś wejść na łóżko i tyle. Drugi raz bym cię nie zwalił.

-Teraz mi to mówisz?- Zaśmiał się cicho.- Która godzina?

-Chyba ósma...

-Wyspałeś się kochanie?

-Tak. A ty?

-Plecy mnie bolą ale chyba nie jest źle.

-A o której idziemy?

-Jakoś dziesiąta? Jutro wieczorem będziemy musieli być już w akademiku.

-Dobrze. Idę się obmyć.

-Nie puszczę cię póki nie dostanę buzi.

-Dobrze.- Zaśmiałem się cicho, całując go w usta.

Wstałem i poszedłem do łazienki. Gdy już z niej wyszedłem Izuku nie było, więc najpewniej po prostu poszedł do siebie się ogarnąć.

Na prawdę męczy mnie już mieszkanie w akademiku, a ledwie tydzień minął.

Zszedłem na dół do kuchni, wstawiłem wodę i zrobiłem sobie kawę w ekspresie. Stwierdziłem także, że zrobię jakiekolwiek śniadanie dla siebie i Deku. W akademiku oprócz nas jest garstka osób, bo znaczna większość już wczoraj wróciło do swoich rodzinnych domów.
Nagle zostałem objęty w pasie.

-Śniadanie..?

-Robię. Ale kawę już masz gotową.

-Mhm...- Mruknął cicho, chowając nos w zagłębieniu mojej szyi.

-Izuku, może ktoś nas zobaczyć...

-Akademik jest pusty...

-Przecież nie każdy wczoraj wyjechał.

-Ale dziś z rana wyruszyli. My z resztą też zaraz idziemy, pisałem już mamie, że niedługo będziemy.

-Dobrze.

-Kacchan... Jesteś... Jesteś przed rują?- Powiedział obwąchując mnie dokładnie.

-Powinienem mieć jakoś szóstego dopiero...

-Możesz mieć nieregularną przez zmianę diety, stres. 

-Mam nadzieję, że nie dostanę jej na lekcji lub w akademiku przy wszystkich.

~Uratowany [DekuBaku] (A/B/O)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz