--33--

1K 96 48
                                    

Dwudziesty dziewiąty kwietnia. Czwartek)
[Izuku]

Jest piętnasta. Właśnie jadę z Katsukim i Yukimurą na dzielnicę w której wychował się mój Omega. Yukimura powiedział, że pojedzie z nami, by upilnować mnie.
Bo to więcej niż pewne, że znów zrobiłbym krzywdę tamtemu facetowi.

-W ogóle skąd wiecie, że on tam jest?

-Nigdy nie opuszczał domu, dalej niż do sklepu po wódkę, albo sąsiada.- Szepnął cicho.- W razie jakby go nie było... Długo nie będziemy czekać.

Blondynek dalszą drogę siedział cicho. A jego głos był tak pusty i wyprany z emocji, że kompletnie g nie poznawałem.

-Jesteśmy.

Wyszliśmy i udaliśmy się do bloku. Katsuki szedł pewnie z przodu, aż do momentu gdy stanęliśmy przed drzwiami jego dawnego mieszkania. Wtedy to stanął jak wryty i zaczął delikatnie drżeć.

-Ja zapukam.- Mruknąłem zasłaniając Omegę. Wykonałem wcześniej wspomnianą czynność.

Czekaliśmy dobre kilka minut, ponawiając trzy razy uprzednią czynność.

-Kogo kurwa niesie... Oh to ty...- Mruknął otwierając drzwi na szerz. Alfa niskiej rangi stał w ewidentnie brudnych ubraniach i na kacu.- Przyprowadziłeś mi w końcu syna? Sorry nie potrzebny mi już. Chyba, że masz pieniądze, albo chcesz...

-Chcemy rozmowy.- Przerwałem mu.- Katsuki chciał z tobą porozmawiać.

-Na chuj?

-Bo jestem twoim synem.- Powiedział cicho.- Chcę się ciebie spytać kilka rzeczy.

-A co z tego będę miał?

-Zapłacę Ci.- Westchnąłem cicho.- Można?

-Tsa.- Mruknął wchodząc w głąb śmierdzącego i z daleka zauważalnego, brudnego mieszkania. Katsuki mocno zaciskał dłoń na mojej koszulce jednak śmiało brnął przed siebie.

Dotarliśmy do salonu gdzie ojciec mojej Omegi rozłożył się na zasyfiałej kanapie. Katsuki wziął jedno z krzeseł i na nim usiadł. Ja stałem zaraz obok blondyna a Yukimura w progu wejścia do pomieszczenia.

-To czego chcecie?

-Ty w ogóle. Kiedykolwiek mnie kochałeś?- Zapytał bez ogródek z bólem w oczach.

-Byłeś wpadką. Nie znosiłem cię, ale pokochałem... Zmieniło się to w momencie gdy kurwa ją zabiłeś!

-Miałem jakieś pięć cholernych lat. To był wypadek samochodowy...

-Zabiłeś ją do cholery!

-Sprzedałeś mnie?- Zapytał ponownie, przełykając głośno ślinę.

-W sensie? O czym pierdolisz?

-Czy sprzedałeś mnie za pieniądze albo wódkę.

-Tak. Jesteś mi nic nie potrzebnym śmieciem. Narobiłeś mi jedynie problemów kurwo. A ten twój jebany ochroniarz z którym się puszczasz nie raz mi przypierdolił i sądem groził.- Syknął siadając.- Nie moja wina, że jesteś nic nie warty i nawet od jedynej rodziny się odsunąłem.

-Dzi-Dziwisz się?

-Kurwa. Dzięki mnie pierdolona gnido przeżyłeś.

-Dzięki tobie chciałem się zabić! Gdybym nie poznał Izuku. Tego samego dnia co go poznałem, planowałem się powiesić!

-Gdybyś to zrobił, miałbym jeden problem. Nie masę. Szkoda, że nie zrobiłeś tego już kilka lat temu.

-Tobie byłoby to na rękę.- Szepnął cicho.- Myślisz, że mama jest dumna? Jest dumna z tego, że męczyłeś wasze jedyne dziecko?

~Uratowany [DekuBaku] (A/B/O)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz