~Walka i Lancelot~

6 4 0
                                    

   Obudziłem się, odczuwałem cholernie mocne zimno. Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłem, że leżę zupełnie sam!? Czy on mnie opuścił?  Czego się w końcu spodziewałem, że będziemy razem? Przecież on ma żonę w Niemczech, która napewno za nim tęskni i nie wie o tym. Natomiast ja mam wreszcie zdobytego Ignacego, który również umiera z tęsknoty za mną. On jest dla mnie taki miły a ja go zdradzam, jestem dupkiem. Wtedy przypomniałem sobie o braku czułości zero „kocham Cię" na żywo, czy drobnych aktów miłości a o czymś większym to mogłem tylko pomarzyć.  Wybiegłem z łóżka, odrazu przywitał mnie lodowaty chłód. Poszedłem do salonu. Usłyszałem cicho grający telewizor z „kuchennymi rewolucjami". Natomiast na kanapie siedział w szarym dresie, skacowany Mateusz jedzący coś z pudełka.
-Czy ty jesz moją sałatkę?!-krzyknąłem- Natychmiast ją odłóż!
Mateusz jednak nie chciał jej oddać.
-Stary daj mi spokój. Wczoraj odkąd dostałem tego szatana od kelnerki film mi się urwał. -powiedział znudzonym tonem.
-Może zrobisz mi streszczenie hehe?- zaśmiał się i z lekkim uśmiechem spojrzał na mnie.
-Yyyy, upiłeś się i były jakieś laski no i one się no ten dobierały do Ciebie i ty chyba je podrywałeś czy coś.-powiedziałem niepewnie. Nie byłem pewien czy on kłamie czy też nie.
-Aha i to tyle?-zapytał
-Tia, a jaką masz orientacje?-zapytałem szurając skarpetką o panele.
-Hetero, a co?-powiedział przekrzywiając głowę w bok.
-Nic nic, haha.- zaśmiałem się niezręcznie.
-Disco, w aucie chyba zostawiłem ładowarkę. Przyniesiesz?-powiedział pustym tonem.
-Jasne.- Ubrałem się i razem Mateuszem poszliśmy do auta. W środku poza ładowarką znajdował się mój telefon. Był nieruszany od przyjazdu Mateusza. Bateria wciąż była wysoka ale przeraziła mnie ilość nieodebranych połączeń od Ignacego.
-Halo.-powiedziałem zestresowany do telefonu.
-Skarbie, ty żyjesz!- powiedział zapłakanym tonem Idol.
-Tak  po prostu zostawiłem telefon w aucie.
-Oh a ja się o Ciebie bałem.-powiedział troskliwym głosem.
-Mam do Ciebie informacje jutro w poniedziałek ma być ważne zebranie dla nauczycieli.-powiedział.

***
Mati został sam w mieszkaniu natomiast ja udałem się do pracy.
-Hejkaaaaa- ten głos oznaczał tylko jedno Ignacego. Często mnie irytował ale go kochałem to co z Matim to ostatni skok w bok.
-Cześć-powiedziałem chłodno.
-Gotowy na zebranie?-uśmiechał się.
-Chyba?-powiedziałem.
-Ej pacz kto to, nasze słodkie gejuszki! Haha- zaśmiała się Ola stojąc obok Krzyśka, który korzystając z jej nieuwagi podrywał babke od matmy.

-Spierdalaj !-prychnął Ignacy, jego łagodne błękitne oczy zapłonęły dziwnym ogniem. Jego głos brzmiał demonicznie. Takie teksty nie pasowały do niego on był raczej typem miłego idioty.
-Haha, dobry pomysł Ignacy!-powiedział sam do siebie swoim normalnym tonem. Wzdrygnąłem się. Chyba nie tylko Mati miał niedawno przygodę z używkami.

-Wy chyba nie wiecie jak ważna rzecz was czeka -powiedział Krzysiek z enigmatycznym uśmieszkiem.
-ZAPRASZAM WSZYSTKICH DO SALI!- krzyknęła szkolna sekretarka.

Wszyscy zajęliśmy miejsca w sali, siedziałem między Ignacym a Magdą (uczy chemii i fizyki).
Na środek wszedł mi już dobrze znany dyrektor. Przywitał się z nami wpychając nam monolog o tym jak nauczyciele są uwielbiani i szlachetni wśród innych zawodów.
-Dobrze więc pierwszą sprawą jest powitanie w naszym cudownym gronie pedagogicznym nowych nauczycieli.-Powiedział Dyrektor Środzki z dumą.
-Powitajcie Jonasza nowego nauczyciela od chemii, mam nadzieję że ciepło go przyjmiecie.
-Następna jest Barbara, najnowsza nauczycielka francuskiego.
-Ostatnim nauczycielem jest Hans nauczyciel niemieckiego!-powiedział Środzki z dumą w głosie.

Na środku obok niego stał miodowo blond włosy, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna świeżo po studiach. Po jego lewej stronie stała niska starsza kobieta o siwych włosach i grubych okularach obok niej stał mężczyzna w średnim wieku z siwiejącymi włosami i jaskrawymi oczyma.

Wszyscy przywitali ich wiwatami. Gdy poszli do krzeseł tłum nadal skandował ich imiona a zwłaszcza Jonasza. Na którym niemal każdy zawieszał oko.
-Jonaszu usiądź obok mnie!-krzyknęła psycholog.
-Oh proszę nie musicie mówić do mnie po imieniu, wolę gdy zwraca się do mnie Lancelot oczywiście dla przyjaciół czyli dla was drogie panie Lan. -powiedział puszczając oczko do psycholog.

Wydawał się być wkurwiający, jakby to Mati powiedział. Ciągle bajerował wszystkie obecne. A salwy wybuchających chichotów po jego marnych przechwałkach zagłuszały dyrekcje.
-Mówiłem wam, że jestem pół francuzem?-powiedział spoglądając na Barbarę flirciarskim wzrokiem.
-Och naprawdę?!- powiedziała nowa.
-Jasne skarbie, moja matka była Francuzką a ojciec Polakiem.-powiedział z dumą.

Obróciłem głowę i spostrzegłem nasłuchującego Ignacego, który też zainteresował się Lanem.
-Ekhem, chcę wspomnieć o co dwuletnim konkursie ,,Bitwa o salę" . Polega on na tym, że nauczyciele bez sali konkurują o nią z nauczycielami innego profilu w konkursie wiedzy. Grupa losuje dziedzinę pytań. Jeśli wygra otrzymuje salę, natomiast jeśli przegra niema sali do następnych zawodów. Przypomnę o tym, że Ci co mają sale muszą ich bronić!-powiedział.

Cóż nie miałem nigdy sali a ta propozycja wydawała się kusząca. Trzeba znaleźć kilka humanów gotowych zdobyć salę. Podzielimy się nią jeśli trzeba. Tylko o którą walczyć. Sala obok toalet i schodów wydawała się dobrym wyborem. Już wiem co zrobimy...

Disco, idol jest bliskoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz