Drugie spotkanie #2

252 9 3
                                    

Oliver Wood

Stałam na boisku od quiddicha wraz z innym kandydatami na stanowisko pałkarza. Wymagało ono dużo siły aby odbić tłuczka oraz umiejętności równowagi, dlatego nie dziwiło mnie że byłam jedyną dziewczyną wśród tu zebranych. Co jakiś czas słyszałam komentarze typu: ,, Tylko się pogrąży" albo ,, Wiadomo że przegra więc nie wiem czego tutaj szuka", jednak nie przejmowałam się nimi. Nie przyjmowałam opcji porażki.

Gdy kapitan wraz z drużyną zjawił się na boisku można było zobaczyć zdezorientowane miny u niektórych ubiegających się stanowiska chłopaków. Podczas naborów zawsze obecny był tylko kapitan (no i oczywiście ochotnicy na dane stanowisko), a przynajmniej dotychczas 

-Witajcie! Jak pewnie wiecie quiddich to zawzięta i trudna gra, dlatego wybiorę jedną, najlepszą z was wszystkich osobę która dołączy do drużyny- Przejechał po nas zdecydowanym wzrokiem i kontynuował.-Waszym zadaniem będzie ochranianie nas przed tłuczkiem podczas gdy my będziemy rozgrywali mecz- zrobił krótką pauze i ZNÓW przejechał po nas wzrokiem tym razem dyskretnie posyłając mi uśmiech- z racji że Fred również jest pałkarzem będzie siedział na trybunach i wyczytywał kolejno nazwiska. Powodzenia!- nie czekając dłużej wraz z pozostałymi członkami drużyny wzbił się w powietrze i każdy udał się na swoje miejsce.

***

Zbliżał się wieczór a nabory nadal trwały, mimo tego nie byłam ani trochę zmęczona. Wręcz przeciwnie. Ekscytacja jaką odczuwałam nie dawała mi usiedzieć w miejsce a co dopiero iść spać. Gdy moje nazwisko wreszcie zostało wyczytane (jako ostatnie) chwyciłam szybko miotłę i nie tracąc czasu poszybowałam we wskazane miejsce. Spojrzałam na trybuny gdzie wszyscy patrzyli na mnie z zaciekawieniem, a nawet kpiną. Onieśmielił mnie fakt że zjawili się nawet ślizgoni jednak widząc w oddali moich znajomych którzy patrzyli na mnie wzrokiem mówiącym ,,Dasz radę, pokaż wszystkim kto tu rządzi" cała niepewność wyleciała ze mnie w przeciągu sekundy i rozpoczęliśmy mecz.

Następnego dnia wszyscy zebrali się na tym samym boisku co wczoraj na eliminacjach aby poznać wyniki gdy nagle usłyszeliśmy huk fajerwerek. Odwróciliśmy głowy w stronę hałasu przy okazji widząc ogromny napis na niebie ,,witamy w drużynie [T.N]!" Momętalie całe trybuny wypełniły się oklaskami a do mnie podszedł mój nowy kapitan

-Witam w drużynie [T.I]- powiedział i uścisnęliśmy sobie ręce. To było najleprzy przyjęcie do drużyny ever.

Syriusz Black

Tak jak zakładałam te święta spędzam w rezydencji Blacków. Ubrana w świąteczną czarną sukienkę wyszłam z mojego tymczasowego pokoju na wigilijną kolację. Prezentowałam się naprawdę dobrze więc nie zdziwiłam się gdy wzrok zawiesił na mnie brat mojego przyjaciela.

-pięknie wyglądasz- pochwalił nie odrywając ode mnie wzroku.

Nie komentując tego ominęłam go i usiadłam obok Regulusa posyłając mu ciepły uśmiech.

***

Kolacja przebiegła nam w odziwo miłej i ciepłej atmosferze. Matka chłopaków nie należała do najmilszych kobiet co nie zmieniło faktu że posiłek spędziliśmy na przyjemnych rozmowach a chwilami nawet żartach. Wracałam do ''mojego'' pokoju  gdy nagle ktoś zagrodził mi drogę. Chyba nie muszę mówić kto to był,

-Nie bajeruj mnie Black- warknęłam widzą że chłopak chce coś powiedzieć po czym udałam się szybko do upragnionego przeze mnie miejsca.

Remus Lupin 

Już ponad godzinę szukałam chłopka który wczoraj uratował mi skórę. Z tego wszystkiego zapomniałam mu podziękować co nie dawało mi spokoju od samego ranka. Ostatnim miejscem do jakiego mógł udać się Remus to biblioteka, jeśli tam go niema to mogę oficjalnie się poddać. Przekraczając drzwi od biblioteki w oczy rzucił mi się chłopak z bliznami na całej twarzy...to był on. Nie czekając ani chwili podbiegłam do stolika przy którym siedział chłopak a następnie usiadłam obok niego uprzednio proszą o pozwolenie

-Hej...wczoraj zapomniałam ci podziękować za ratunek, gdyby nie ty teraz pewnie leżałabym w skrzydle szpitalnym- powiedziałam lekko jąkając się co chyba spodobało się chłopakowi

-To drobiazg, każdy zrobiłby tak samo na moim miejscu.

-Oprócz ślizgonów- dodałam no co oboje cicho się zaśmieliśmy

-Miło się rozmawia ale muszę już spadać...muszę pouczyć takich dwóch głąbów którzy sami tego nie zrobią-oznajmił na co parsknęłam śmiechem, następnie pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do dormitorii.

James Potter

Od mojej ostatniej rozmowy z jednym z huncwotów minęły około 2 tygodnie. Po raz kolejny siedziałam na błoniach oparta o te same drzewo czytając książkę. Nagle coś, a raczej ktoś stanął nade mną powodując że znalazłam się w zimnym cieniu. Zadarłam głowę do góry a widząc wspomnianego wcześnie chłopaka uśmiechnęłam się 

-Co znów trzeba cię ukryć?- Spytałam z nutką rozbawienia na co on parskną śmiechem.

-Nie tym razem-powiedział- w zasadzie to chciałem ci podziękować i zabrać na piwo kremowe. Ja stawiam- dodał

-Z przyjemnością- odpowiedziałam z uśmiechem po czym wstałam i udaliśmy się do Hogsmeade.

Na początku bałam się że będzie niezręcznie i nie będziemy mieli tematów do rozmów. Teraz nie wiem jak mogłam tak pomyśleć. James to naprawdę gadatliwy i wesoły chłopak więc nawet nie byłam zdziwiona gdy okazało się że jest już cisza nocna. To było zdecydowanie udane wyjście.

Severus Snape

Wpadłam do wielkiej sali jak poparzona. Nie to że byłam głodna po prostu bardzo chciałam znaleźć osobę u której będę miała dług na prawdopodobnie resztę życia. Gdy mój wzrok zatrzymał się na  samotnie siedzącym przy stole chłopaku nie czekając dłużej pobiegłam do niego.

-Dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje!- wykrzyczałam do niego na co posłał mi pytające spojrzenie- dzięki tobie dostałam wybitny z eliksirów!- po raz kolejny powiedziałam coś odrobinę za głośno na co chłopak skarcił mnie wzrokiem.

-Nie ma sprawy, tylko mów troszkę ciszej-oznajmił z wyczuwalną prośbą w głosie- Ludzie się gapią- dodał. Nie było to dla mnie nowością, jestem osobą która zwraca na siebie uwagę.

-Jak mogę ci się odwdzięczyć?-spytałam już trochę ciszej

-Nie musisz

-Ale chcę-odpowiedziałam

-To może pójdziesz jutro ze mną na błonia?- zaproponował na co przytaknęłam głową. Chwilę jeszcze pogadaliśmy a potem udałam się w stronę mojego dormitorium.

Tom Riddle 

Za pięć minut miał odbyć się  nasz patrol ,a ja czekałam już na umówionym miejscu. Nienawidzę jak ktoś się spóźnia więc sama staram się tego nie robić. Po chwili drzwi od salonu ślizgonów otworzyły się i widząc że Riddle się zbliża przybrałam obojętny wyraz twarzy. Gdy chłopak znalazł się obok mnie nie tracąc czasu na przywitania udaliśmy się przed siebie.

Między nami panowała grobowa cisza ,która z resztą nikomu nie przeszkadzała. Dopiero gdy doszliśmy do miejsca gdzie droga się rozdwajała chłopak postanowił zabrać głos

-Ty idziesz w prawo ja w lewo. Za kwadrans pierwsza spotkamy się w tym miejscu. Wtedy wszystko ci wyjaśnię- powiedział i rozeszliśmy się w swoje strony

***

Ani trochę nie podobało mi się że muszę go słuchać. Po raz kolejny tej nocy musiałam się to zrobić i udać się w miejsce które ON wyznaczył. widzą że czeka na mnie na miejscu przyspieszyłam kroku aby zaraz potem znaleźć się przy nim

-Patrole mamy w każdy poniedziałek, środę, piątek i niedziele od ósmej wieczorem do trzeciej w nocy. Dziś patrol mamy skrócony ze względu na to że dopiero zaczynasz. Miejsce zbiórki te same co dzisiaj...- przerwał aby zaczerpnąć powietrza po czy kontynuował- nie toleruje spóźnień- dodał i odszedł bez słowa.

*******************

1119 słów.

PS: Na potrzebę książki u olivera zmieniłam trochę skład. Fred gra na pozycji pałkarza (tak jak w oryginale) a george jest jednym ze ścigających.

Harry Potter Boyfriend ScenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz