25. Puszek i humory jego pana

40 4 3
                                    

Weszła do sali skulona i drgająca niczym niepokalana dziewica do namiotu pełnego żołnierzy po dwuletniej służbie. Z jej ogromnych, lalkowatych oczu bił smutek tak wielki i głęboki, że mógł doświadczyć go tylko ktoś, kto przez całe życie od losu dostawał jedynie potężne kopniaki w dupsko. Juan prowadził Tracy przez salę zapełnioną biurkami, trzymając ją mocno, wręcz brutalnie za ramię. Nie chciał, żeby ktokolwiek miał chociażby cień podejrzeń.

- No, kopnął cię wielki zaszczyt - powiedział, gdy dotarli już pod biuro jego przełożonego. - Porozmawiasz z samym szeryfem. Lepiej się zachowuj.

Tracy zgięła się jeszcze mocniej i skwapliwie pokiwała głową. Nie patrzyła mu w twarz, tak jak jej kazał. On też odpowiadał za to, że teraz czekała na rozmowę z szeryfem. Juan uznał, że najlepiej będzie, jeśli powie wszystko w sprawie wdowy Hanson. To zajmie na jakiś czas policję i wybieli jej osobę. Oczywiście, jeśli odegra teraz porzuconą nastolatkę na skraju ubóstwa, która musiała zniżyć się do ohydnych czynów, aby przeżyć. Tracy weszła w rolę bez problemu.

- To moja wina - zaczęła, zanim jeszcze szeryf zadał jej pierwsze pytanie.

- Spokojnie. O tym zdecydujemy, gdy już wszystko opowiesz.

Kiwnęła głową. Przez cały czas nerwowo bawiła się palcami.

- Czy byłaś świadkiem tego, jak ktoś podpala dom pani Hanson, grozi jej lub znęca się nad nią fizycznie? - spytał szeryf.

- Nie. - Tracy pokręciła głową. - Ale ja wiem, że to Jack Hetfield. Wszyscy wiedzą! A ja wiem dlaczego! I to moja wina!

Szery rozsiadł się wygodniej na krześle i poprawił okulary. Kiwnął na Dennisa, który zapisywał zeznanie, aby ten się skupił. Chłopak miewał głowę w chmurach.

- Czy znałaś panią Hanson, za nim doszło do podpalenia jej domu?

- Tak.

- W jakich okolicznościach się poznałyście?

- No więc... - Tracy oblizała wargę i spojrzała w bok. - Widziała kiedyś Josha na ulicy, spodobał się jej, ale on nie chciał z nią rozmawiać. Więc przyszła do mnie i...

Szery pokręcił głową. Co się dziej z tym miastem? - pomyślał. Oba zeznania pokrywały się w stu procentach. Zupa i kilkaset dolców, o których jej brat nawet nie wiedział, za tyle go sprzedała. Przyjrzał się Tracy Young, jej zaciśniętym na siedzeniu krzesła palcach i paznokciom z niebieskimi tipsami.

- Ja... ja musiałam. My nic nie mieliśmy!

Ponownie kiwnął na Dennisa, a ten wstał zza biurka i wyciągnął kajdanki. Przerażona Tracy spojrzała na szeryfa. To nie tak miało być. To ona była tu ofiarą!

- Jesteś zatrzymana do wyjaśnienia sprawy - oznajmił szeryf.

- Ale ja nic nie zrobiłam!

- Z tym bym się kłócił. - Szeryf spojrzał na zeznania. - Ja tu widzę namawianie do nierządu lub nawet sutenerstwo.

Tracy wyrwała się, pluła i klęła co niemiara, gdy Dennis wyciągał ją z biura szeryfa. W pewnym momencie odwróciła się, a jej wzrok padł na Juana, który przy biurku wypełniał zaległy raport z ulicznej bójki. Mężczyzna rozglądnął się dyskretnie, czy nikt na niego nie patrzy, a potem wykonał krótki gest przy swojej szyi. Nie patrzył już więcej na Tracy, tylko wrócił do swojej roboty, jakby w ogóle jej nie przerywał. Dziewczyna zamknęła usta, najwidoczniej rezygnując z tego, co miała powiedzieć i skupiła się na uprzykrzaniu Dennisowi pracy.

Juan pojawił się w areszcie dopiero pod wieczór, gdy miał pewność, że nikt ich nie zobaczy, bo strażnik jak co dzień przysypiał na krześle, niebezpiecznie odchylony do tyłu. Gdy krzesło miało się już przewrócić, budził się, ścierał ślinę z brody i ponownie zapadał w drzemkę.

Texas Brothers [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz