Rozdział II

60 7 29
                                    

Hej!
Drugi rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Miłego dnia/nocy/wieczoru oraz czytania!

_asinus_

———————-

Witaj mój pamiętniczku!

Chyba tak powinienem to zaczynać. Nie ważne. Dziś po tylu badaniach dalej nie wiedzieli co mi się stało, więc wpadłem na genialny pomysł przejść się po szpitalu. Muszę coś robic, bo ile można siedzieć w jednym miejscu. Zwłaszcza w sali szpitalnej. Za raz popadnę w paranoje.

Gdy sobie tak szedłem spotkałem chłopaka z laską. Musiał być niewidomy, a do tego upadł mu plecak, który próbował podnieść. Szybko podszedłem podnosząc wszystko i podając mu. Chyba każdy by tak zrobił na moim miejscu. Przynajmniej tak mnie w domu uczono.

- Proszę - uśmiechnąłem się chociaż wiedziałem, że nie zauważy.

Był przystojny. Miał burze brązowych, roztrzepanych włosów. Dosyć ciemną karnację, jego rodzice, a przynajmniej jeden z nich musiał być jakimś ciemnoskórym albo mulatem. Na sobie nosił bluzkę białą, na to narzuconą koszule czerwoną w kratę i dosyć szerokie spodnie jeansowe, a no i bardzo charakterystyczne czerwone trampki z sznurówkami lekko przybrudzonymi.

- Dziękuje - powiedział zakłopotany biorąc niepewnie.

Wydawał się uroczy i to bardzo. Boże Regulus opisujesz typa, którego nie znasz prawie wcale jak jakiegoś Boga Słowiańskiego.

- Jestem Regulus - przedstawiłem się, ale nie wyciągnąłem ręki. Przecież i tak jej nie zobaczy. Chyba. Może powinnienem?

Jednak to nie ważne czy bym wyciągnął rękę czy nie, bo on i tak zignorował zaczynajac iść o lasce dalej. Chciałem mu pomoc jakoś, a przynajmniej ułatwić dojście do sali. Przecież nic nie widział, a tu nie za bardzo było jakieś ułatwienie dla takich ludzi.

- Może ci pomogę - chciałem złapać go za ramie i pomoc, ale on mnie odepchnął.

Milutko. Nie widzi, a jest taki hej do przodu. Jak znow by mu coś upadło to już nie byłby taki pewny.

- Nie jestem pieprzoną niedorajdą aby nie umieć dojść nawet do pieprzonej sali - warknął próbując iść dalej ale na jego drodze powstały schody. Teraz właściwie ta sytuacja mnie śmieszy. Był taki odważny i groźny, a pokonały go schody.

Najpierw chciał spróbować wejść, ale po tym jak miał bliskie spotkanie z podłogą zrezygnował. Bardzo dobrze, bo i tak ja go łapałem przed glebą. Chociaż chciałbym zobaczyć jak wstaje z urażonym ego, bo przecież „on da radę"

- Może jednak pomogę? - zaproponowałem jeszcze raz. No przecież bym go tak nie zostawił. To, że mam głupie pomysły to nie znaczy, że wszystkie je wykonuje. Do tego miałem wtedy godzinę dobroci dla zwierząt.

Po za tym jeśli chce udać niewiadomo jak silnego to mu nie wyjdzie. Uparty wół. Ja rozumiem wiele. Ma ciężko w życiu, dużo problemów, ale nie on jedyny. Nie jest przecież pępkiem świata. Nawet się nie przedstawił! Największy burak tak nie robi. Kultura jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

- James jestem - mruknął cicho.

Najpierw nie wiedziałem o co mu chodzi, ale później dostałem oświecenia. Chyba usłyszał moje myśli.
James. James. Jamie? Oznacza to "zesłany by karać nas za nasze grzechy" lub też "ten, którego Bóg ochrania". Bardzo ciekawe imię i ciekawa etymologia. Jednak tak prywatnie też ładnie brzmi. Oczywiście nie tak ładnie jak Regulus, ale to tylko szczegół. Jednak dużym faktem jest to, że jakoś nie bardzo Bóg go chroni jeśli jest niewidomy.

- To pomożesz? Muszę dojść do okulistyki - dopowiedział.

Jednak poprosił. Wiedziałem, że prędzej czy później zapyta. Wygrałem. Wracając. Wziąłem go za rękę i zacząłem tłumaczyć gdzie ma stawiać krok. Poszło nam to dosyć dobrze jak na pierwszy raz. Fakt, spędziliśmy długo na tym czasu, bo musiałem go doprowadzić aż na drugie piętro, bo dopiero tam były windy do oddziałów, jednak nie to mnie zirytowało.
Całą drogę spędziliśmy w ciszy. Nawet jednego słowa nie powiedział! Rozumiem dużo, bo ja też do gaduł nie należę, ale każdy musi czasem pogadać. No błagam. Jeszcze nawet na koniec nie powiedział głupiego „dziękuje" czy pieprzonego „pocałuj się w dupę".

Dobra, koniec o tym łosiu. Od dziś będę go tak nazywać, bo zachowuje się tak jak te zwierzę. Nie dość, że uparty to i głupi. Idealne porównanie. Chyba, że go nie spotkam. To też rozwiązanie, a nawet lepsze.

Wracając, bo coś często odbiegam. Gdy doszedłem do swojego piętra i sali tam już czekała moja mama. Ta kobieta mnie rozbraja. Ma większe rozdwojenie jaźni niż ja, a myślałem, że tak się nie da. Najpierw się na mnie drze, później płacze, a na koniec chce się przytulać. Oczywiście nie oznacza to, że ja nie chce się przytulać. Ja naprawdę to uwielbiam, ale czasem te słowa tak ranią, że ja atakuje. Rozumiecie? Oczywiście, że nie.  Gdy ktoś mnie skrzywdzi ja zaczynam ranić tą osobę by się ochronić. Wiem powalony jestem, ale inaczej nie umiem.
Jednak to nie jest o czy miałem pisać. No i gdy kłócę się z mamą to ranimy się razem. Problem jest w tym, że ja umiem przeprosić, a ona nie widzi swojej winy. Jeszcze zwali wszystko na mnie i zrobi wyrzuty.
Z drugiej strony wiem, że się o mnie martwi. Dużo ze mną przeszła, zwłaszcza na samym początku. Nie dziwie się, że jej psycha czasem siada, jednak mogłaby po prostu pójść do psychiatryka. Czy coś takiego. No nie wiem.
Cokolwiek. Jednak ona uważa, że nie potrzebuje. No i nie przetłumaczę jej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 07, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Light as from Apollo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz