Minęły 3 miesiące od śmierci siostry Matta. Nasza dwójka już się mniej więcej ogarnęła po tym wszystkim i to właśnie dziś wracaliśmy do pełnej służby. Już od razu po przekroczeniu progu remizy 51 dostaliśmy wezwanie do pożaru budynku, szybko się przebraliśmy i wskoczyliśmy do wozu, Cruz ruszył na wskazany adres.
- Cieszycie się, że wróciliście? - zapytał spoglądając na naszą dwójkę z uśmiechem.
- I to jak - odpowiedziałam. Chwilę później znajdowaliśmy się pod jakimś starym domem, wyszliśmy z pojazdu i nasza dwójka podeszła do Bodena podobnie jak porucznik Severide.
- Mamy piętrowy budynek, rozkładamy się i wchodzimy w poszukiwaniu ludzi - zaczął szef - Ktoś jest w środku - dodał spoglądając na wózek z zakupami przed budynkiem.
- Zaczniemy w piwnicy - powiedział Matt.
- Weźmiemy parter - powiedział Kelly i ruszyliśmy po potrzebny sprzęt, a następnie ruszyliśmy w kierunku wejścia do budynku.
- Chwila - zawołał Boden, a my się zatrzymaliśmy - Czujecie? - zapytał i nagle nastąpił wybuch ognia co skutkowało tym, że szyby rozleciały się w drobny mak, szybko się odsunęliśmy.
- Cruz, Herman, Otis na dach - zaczęłam - Młody, Matt ze mną do piwnicy - dodałam, a oni pokiwali głowami przyjmując mój rozkaz.
- 51 rozwijajcie się - powiedział Kelly spoglądając na kolejny zespół z naszej remizy, chłopaki zaczęli szykować wąż - Capp za mną - dodał.
- Herman, Otis ruchy - zawołał Casey.
- Nadal cuchnie - powiedział Severide podchodząc do nas, założyliśmy maski na twarz.
- Tak, ropa? - zapytał Matt.
- Tak - odpowiedział porucznik i już po chwili rozeszliśmy się. Matt, Mills i ja poszliśmy do piwnicy gdzie panowało totalne piekło, zaczęliśmy szukać ludzi lecz nikogo tam nie było.
-,, Szefie, jest pusto, ale rozszalało się piekło. Wracamy tą samą drogą" - powiedział Casey przez komunikator.
-,, Rozumiem" - odpowiedział Boden. Wyszliśmy z budynku i czekaliśmy na resztę ekipy.
-,, Mejdej! Utknąłem w piwnicy, schody się zawaliły" - usłyszeliśmy przez komunikator głos porucznika oddziału ratunkowego. Chłopaki i Boden nie czekali ani chwili tylko od razu ruszyli na pomoc przyjacielowi. Chwilę później wyciągnęli go, a ja z Shay podbiegliśmy do nich.
- Posadźcie go - powiedziała ratowniczka.
- Nic mi nie jest - odpowiedział Severide siadając zmęczony na ziemi.
- Na pewno? - zapytała Shay.
- Tak - odpowiedział strażak. Wnerwiony Boden kopnął wózek z zakupami, narażaliśmy swoje życie, a nikogo tam nie było. Spojrzałam na Severide'a, który czemuś bardzo mocno się przyglądał.
- O co chodzi? - zapytałam zwracając tym również uwagę mojego chłopaka, który stał przy nas.
- 1751 - zaczął Kelly spoglądając na napis znajdujący się na ścianie budynku do którego mieliśmy wezwanie - To numer mojej odznaki - dodał, a my spojrzeliśmy na niego zdziwieni. Jakiś czas później wróciliśmy do remizy gdzie w garażu czekała jakaś kobieta.
- Wybacz Morii, było wezwanie - powiedział Mouch całując kobietę w policzek, aaa więc to jest ta dziewczyna Moucha, która mieszka w Japonii, nasza ekipa wyszła z wozu.
- Ooo więc to jest Morii - zaczął Herman - Mouch, czemu tyle to trwało? - zapytał, a kobieta spojrzał zdziwiona na swojego chłopaka.
- ,, Mouch" to moja ksywka - odpowiedział.
CZYTASZ
Śmierć nie jest mi straszna / Chicago Fire
ActionPraca strażaka nie jest łatwą pracą, każdego dnia mogę przypłacić wyjazd swoim życiem, ale to lubię...