1. IMPREZA

1.1K 66 53
                                    

— Torre, idę tylko dlatego, że dawno nie wychodziliśmy się razem napić — warknęłam wściekła, poprawiając swoją czarną, prostą, krótką sukienkę.

Pablo Torre, mój kuzyn, piłkarz Barcelony i autor najgorszych pomysłów pod słońcem. Chłopak nie mógł zrozumieć, dlaczego nie podobał mi się pomysł wyjscia z całą drużyną Barcelony na domówkę do Gaviego. Podkreślił nawet, że jako że jestem dziewczyną, powinnam być wniebowzięta (wtedy rzuciłam w niego kuchenną szmatą). I nie będę kłamać, domówki uwielbiałam, dużo lepiej czułam się na tego typu imprezach niż na tych w klubach. Ale litości! Domówka z masą gości, którzy mają ego wywalone w kosmos i uważają, że każda laska chce się z nimi przespać? No, dla mnie pas.

Tak, jestem oficjalnie najbardziej stereotypowo traktującą piłkarzy osobą na świecie. Mój kuzyn był wyjątkiem, który potwierdzał regułę, a i jemu zdarzały się odklejki stulecia. Ale za każdym razem gdy poznawałam jego kolegów, miałam ochotę ich zdzielić po mordzie i odesłać priorytetową przesyłką do piekła. Arogancja, egoizm, narcyzm i bezczelność tych facetów przechodzi wszelkie oczekiwania ludzkie. Nie mówiąc o tym, że co do zasady to inteligencją, to oni nie grzeszą.

A jednak stałam w korytarzu gotowa do wyjścia. Jestem zajebistą kuzynką skoro zdobyłam się na takie poświęcenie, ot co. Torre powinien mnie wielbić.

— Nie znasz nawet tych ludzi, pamiętasz? — zapytał rozbawiony, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach, patrząc na niego z politowaniem.

— Pamiętam i chciałam, żeby tak zostało.

Gdy wypowiedziałam te słowa, Pablo pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Jesteś głupia, Fel — stwierdził dobitnie, a ja prychnęłam w odpowiedzi.

— Z naszej dwójki to ja studiuję prawo, a ty ganiasz za piłką. Gwarantuję ci, że w licytacji na inteligencję wygrywam — zapewniłam złośliwie, a on wywrócił oczami.

Tak właśnie funkcjonowaliśmy — trochę jak wiecznie dogryzające sobie rodzeństwo. Na rodzinnych zjazdach nasze matki zawsze załamywały się nami i mówiły, że jeśli odniosły porażkę w życiu, to my nią jesteśmy i to jak nas wychowały.

Cóż, nawet nie mogę ich za to winić.

— Chodź, kretynko — powiedział, otwierając drzwi. — Posłuchaj, jeśli będzie bardzo źle, powiedz, wrócimy. Ale prawda jest taka, że będą tam też ich dziewczyny i pewnie trochę innych osób. Nie będziesz musiała gadać z żadnym piłkarzem poza mną, jeśli nie będziesz chciała.

Ta informacja dodała mi trochę otuchy i sprawiła, że zaczęłam dostrzegać opcję przeżycia tego dnia. Alleluja.

— A żebyś wiedział, że nie będę. O czym wy w ogóle rozmawiacie z tak niskim poziomem inteligencji? — rzuciłam zaczepnie, wsiadając do taksówki. Nikt z nas nie chciał być kierowcą: ja, bo nie wierzyłam, że przetrwam ten wieczór na trzeźwo, Pablo, bo po prostu chciał się napić.

Oby tylko się nie schlał w trzy dupy jak miesiąc temu, kiedy świętowaliśmy mój przyjazd do Barcelony, bo to był ostatni raz w moim życiu kiedy zbierałam go z podłogi. Mówię serio, to był chyba najgorszy, najbardziej traumatyczny wieczór w moim życiu, po którym nieironicznie zasugerowałam kuzynowi odstawienie alkoholu na stałe.

— O tym, dlaczego prawnicy srają wyżej niż dupę mają, tylko dlatego, że nie mogą się pogodzić z tym, że wybrali sobie najnudniejszą profesję w historii ludzkości — odgryzł się Torre, nawiazując do kierunku, który studiowałam i mojej przyszłej roboty.

No i się zaczęło. Przez całe dwadzieścia minut drogi sprzeczaliśmy się jak pojebani, a taksówkarz modlił się o swoje życie i chyba prosił Boga o przyspieszoną apokalipsę, bo ludzkość już dawno zgubiła drogę. Nie mogę powiedzieć, że zachowywaliśmy się jak porządni obywatele, ale przerażona mina tego faceta, kiedy wysiadalismy na miejscu wskazywała na to, że się przeraził i to nie na żarty.

DRIVE | PEDRI [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz