Siedziałyśmy z Delią w parku niedaleko naszej uczelni w czasie okienka. To było miejsce idealne na zaczerpnięcie trochę świeżego powietrza i zebrania nowych sił na kolejne zajęcia. To właśnie tu też studenci gromadzili się, kiedy zrywali się z ich zdaniem zbędnych wykładów. Dlatego może miałam wrażenie, że bywałam tu częściej niż na samej uczelni. Choć i tak starałam się co do zasady nie opuszczać zajęć, szczególnie tych, które uznawałam za kluczowe dla swojej edukacji. Ludzie często zapominają, że są na studiach z własnego wyboru i przede wszystkim dla siebie, więc rozsądnie skorzystać z nich w jak największym stopniu. Broń boze, nie byłam najbardziej obowiązkową osobą pod słońcem i jak każdemu zdarzało mi się część wykładów opuszczać nawet regularnie, ale traktowałam to wszystko, nie wierzę, że to mówię, na poważnie.
Poza tym siedzenie na ławeczce w parku sprzyjało wyciąganiu z Kordelii informacji. A ja niezmiernie chciałam wiedzieć, jak ona i Gavira w ogóle się zeszli. Bo przepraszam, kibicowałam im bardzo, ale na razie dla mnie ich relacja to się z choinki urwała.
— Jak to się w ogóle stało? No wiesz, to wszystko między tobą i Gavirą? — zapytałam zaciekawiona, na co na bladych policzkach Delii zagościły rumieńce. — No dawaj, dawaj. Chcę znać każdy szczegół. Jak to się stało tak nagle?
Delia wypuściła głośno powietrze, patrząc na mnie speszona. Teraz jej się nagle zebrało na bycie nieśmiałą?
— Prawda jest taka, że to nie było aż takie nagłe — wypaliła w końcu, a mnie wbiło w tą niewygodną, rozpadającą się drewnianą ławkę.
Ta rozmowa zaczynała się robić tylko bardziej i bardziej interesująca.
— Słucham?! — zapytała podekscytowana, czekając na rozwiniecie tej sytuacji.
— No, pamiętasz jak prawie miesiąc temu wyszliśmy po kolosie na drinki. Od tamtego momentu dużo piszemy, widzieliśmy się parę razy też — wyznała speszona, a ja aż otworzyłam usta zaskoczona.
O. Mój. Boże.
Zastanawiałam się, czy ta dwójka zamieniła się w tajnych agentów, czy ja po prostu w sprawach sercowych byłam bardziej tępa niż noga stołowa. Nie wykluczałam tej drugiej opcji. Jedno było pewne: teraz dziewczyna już się nie wywinie i będzie musiała mi wyśpiewać wszystko co do joty.
— I mi nie powiedziałaś?! Delia! — zaprotestowałam, udając zbyt duże oburzenie. Oczywiście, trochę czułam zawód, że mi nie powiedziała od razu, ale ja też nie spowiadałam jej się ze wszystkiego, czułam więc, że nie miałam prawa mieć do niej pretensji.
Szczególnie, że teraz miała mi o wszystkim powiedzieć.
— Zgaduję, że trochę się bałam? Na spotkaniu nie wydawało mi się, zebys ich lubiła. No wiesz, Pabla i tego drugiego.
Parsknęłam śmiechem, rozbawiona tym, że nazwała Pedro „tym drugim" jakby był kompletnie randomowym typem, a nie gwiazdą piłki nożnej. Może rozwiązaniem na za duże ego piłkarzy było zostawienie ich na dziesięć minut w pokoju z Kordelią?
— Nie lubię... — zaczęłam, ale szybko zdałam sobie sprawę, że to co chciałam powiedzieć, nie przejdzie mi przez gardło. Przełknęłam głośno ślinę, natychmiast się poprawiając. — Nie lubiłam Gonzaleza. Gavira to trochę wariat, ale w pozytywnym sensie. Zresztą jeju, Del. Zawsze możesz mówić mi wszystko.
Miałam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku dni mówię jej już po raz kolejny, że może na mnie liczyć zawsze, a do niej to jak do ściany. Ale dobra, wciąż wierzyłam, że kiedyś coś do niej dotrze.
— Po prostu... na początku czułam się jakbym robiła coś złego, więc ci nie mówiłam. A później było mi głupio ci powiedzieć skoro i tak już długo to ukrywałam. Teraz wydaje mi się to strasznie głupie — próbowała się usprawiedliwić, unikając mojego spojrzenia.
CZYTASZ
DRIVE | PEDRI [zawieszone]
Fanfictionoveranalyze again, would it really kill you if we kissed? FELICIA RODRIGO była kuzynką Pabla Torre i jego główną fanką numer jeden (szczególnie gdy zgodził się współdzielić z nią mieszkanie w Barcelonie, gdzie przyjechała na studia.) Również za jeg...