𝑅𝑜𝓏𝒹𝓏𝒾𝒶ł 𝒹𝓌𝓊𝒹𝓏𝒾𝑒𝓈𝓉𝓎

366 29 2
                                    

»»──────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

»»────── .⋅ ⚜ ⋅. ──────««

Allison i Lydia szły chodnikiem. Rudowłosa mówiła o swoim stroju na Halloween. Ktoś z ostatniej klasy zaprosił całą szkołę na imprezę w magazynie na obrzeżach miasta. Obowiązkowe były przebrania, a reszta w tym alkohol czy przekąski miał przygotować gospodarz. Wszyscy byli zachwyceni, że mogą za darmo upić się i zabawić. Cała szkoła miała już plan na piątkowy wieczór trzydziestego pierwszego października.

— Słuchasz mnie? — Lydia trąciła dłonią w ramię Allison. Brunetka spojrzała na nią z lekko zmieszanym wzrokiem. Nie słuchała jej, jej myśli krążyły wokół zielonookiej wilkołaczycy.

— Tak, jasne.

Martin uśmiechnęła się znacząco, na co Argent wywróciła oczami, ale jej usta również rozciągnęły się w uśmiechu. Oczywiście że opowiedziała przyjaciółce co się stało, po tym jak opuściła klub razem z Shaye. Nie wspomniała konkretnych szczegół, ale znacząco oznajmiła że to była wspaniała noc.

— To kiedy powtórzycie tą wspaniałą noc? — zapytała rudowłosa.

— Nie interesuj się tak — chciała zabrzmieć poważnie, ale w tonie jej głosu można było usłyszeć rozbawienie. Nic nie mogła poradzić na to jak wyjątkowa była tamta noc. Jedyna w swoim rodzaju i na zawsze wyryta w jej umyśle. Na samo wspomnienie dostawała motyli w brzuchu. Była przeszczęśliwa. Czegoś takiego nie czuła gdy były z Scott'em. Czuła że Shaye może być tą jedyną.

— Pikantne szczegóły są najlepsze — oznajmiła rudowłosa sugestywnie poruszając brwiami, na co brunetka pokręciła głową na boki rozbawiona.

— Wracajmy już. Robi się chłodno, a nie wzięłam kurtki — stwierdziła Allison.

Słońce zaszło już za horyzontem. Niebo pokrywały gęste ciemny chmury. Wyglądało jakby zbierało się na deszcz.

Lydia zatrzymała się. Przestała słyszeć ruch na jezdni. Cichy śpiew przypominający kołyszącą do snu pieśń rozniósł się po okolicy, jakby pochodził z każdej strony. Śpiew był cichy, a słowa nie zrozumiałe. Mieszał się z szumem i cichutkim łkaniem. Coś złego nadchodziło. Rudowłosa czuła to. Ktoś miał umrzeć.

— Lydia? — Allison zatrzymała się i spojrzała na przyjaciółkę. Zaniepokojona rozchyliła lekko wargi widząc wystraszony wyraz twarzy rudowłosej. Oznaczało to tylko jedno. Czyjąś śmierć.

Lydia spojrzała na parę idącą po drugiej stronie ulicy. Allison podążyła za jej spojrzeniem. Ruch na jezdni był dość mały. Mężczyzna zatrzymał się. Powiedział coś do kobiety, która z nim była. Po chwili wbiegł na ulicę, prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu.

Uderzenie ciała o blachę. Przerażony krzyk. Dźwięk gwałtownie hamującego samochodu.

Ciało mężczyzny przeleciało po masce i upadło na jezdnię.

MOJA ALFA | A.A. | ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz