Nie Jestem Twoja

291 11 1
                                    

Na moje szczęście okazało się, że Potocki nic mi nie podał, a krwiak, który powstał na skutek uderzenia w tył głowy sam się wchłonie. Przewieźli mnie na salę, gdzie ku mojemu zdziwieniu czekał już na mnie Wiktor. Uśmiechnęłam się mimowolnie na jego widok, a on odwzajemnił uśmiech i czekał cierpliwie aż usiądę na łóżku. Wstałam z wózka, którym mnie przywieziono i podeszłam do Wiktora, aby przytulić się do niego.

- Cześć Skarbie - przywitał mnie i delikatnie zaczął gładzić po włosach podczas gdy ja się do niego przytulałam.

- Cześć Miśku - wyszeptałam wtulona w niego.

- I jak? - zapytał chcąc poznać jakieś informacje o moim stanie zdrowia.

- Toksykologia nic nie wykazała, czyli nic mi nie podał, a krwiak się wchłonie - wyjaśniłam nadal przytulona.

- Bardzo mnie to cieszy - pocałował mnie delikatnie w czubek głowy.

- Kochanie,  dowiesz się dla mnie kiedy mnie stąd wypuszczą? Potrzebuję coś załatwić jak najszybciej, bo dłużej tego nie zniosę - poczułam jak po moim policzku powoli spłynęła pojedyncza łza.

- Hej, Skarbie, już jesteś bezpieczna. Nikomu nie pozwolę Cię skrzywdzić - zapewnił mnie - Jesteś już moja i będę Cię chronił nie ważne co będzie się działo. 

Odsunęłam się od niego i złapałam go za rękę ciągnąc delikatnie ze sobą w stronę łóżka, zapominając o tym, że prosiłam go, aby się coś dla mnie dowiedział. Usiadłam pokazując, żeby zrobił to samo obok mnie. Mężczyzna usadowił się obok mnie, a ja obróciłam się tak, żebym mogła położyć głowę na jego kolanach. Zaczął delikatnie głaskać mnie po włosach i nucił coś, czego nie mogłam rozpoznać. Jeszcze przez chwilę słuchałam nuconej przez niego melodii, po czym zasnęłam. Nie wiem jak długo spałam, ale obudził mnie dźwięk rozmowy Wiktora z kimś. Przez jakiś czas nie mogłam skojarzyć do kogo należy drugi głos, chociaż go dobrze znałam, jednak w pewnym momencie udało mi się go rozpoznać. Był to głos Stanisława, przez co trochę się spięłam. Wiktor zaalarmowany moim nagłym ruchem natychmiast przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął delikatnie się kołysać  jednocześnie kołysząc mną, w celu uspokojenia mnie. Powoli otworzyłam oczy od razu kierując je do góry na Wiktora.

- Dzień dobry Aniu - odezwał się do mnie Potocki, przez co mimowolnie skierowałam spojrzenie na jego głupi uśmiech.

W tamtym momencie nagle zalała mnie fala negatywnych wspomnień z udziałem Stanisława. Każdy moment, w którym mnie bił przeleciał mi przed oczami, powodując tym pojawienie się łez w moich oczach. Poczułam, że nie mogę dłużej ukrywać łez i pozwoliłam im spłynąć po moich policzkach cała się trzęsąc. Mężczyzna, do którego nadal byłam przytulona musiał to poczuć, bo od razu zaczął mnie delikatnie głaskać po włosach, a drugą ręką otarł łzy z mojej twarzy.

- Co się stało Aniu? - zapytał Stanisław i położył dłoń ma moim ramieniu, a ja wzdrygnęłam się przestraszona.

- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam nie panując nad sobą - Nic już mnie z Tobą nie łączy, chcę rozwodu! - dodałam pod wpływem impulsu.

- Chcesz, ale go nie dostaniesz - parsknął z jeszcze głupszym uśmiechem - Jesteś moja i zawsze już będziesz tylko moja - dodał patrząc na Wiktora z pogardą.

- Nie chcę Cię znać, rozumiesz człowieku?! - krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęło jeszcze więcej łez.

- Ona nie jest twoja - powiedział Wiktor w nienaturalnie spokojny sposób i delikatnie mnie podniósł, aby położyć mnie sobie na kolanach i schować w swoich objęciach.

- Jest moja i nie pozwolę jej na rozwód - odrzekł Potocki coraz bardziej zdenerwowany.

- Pozwolisz jej na ten rozwód, bo ona nie jest twoją własnością. W innym wypadku będziemy inaczej rozmawiać - zagrzmiał Wiktor i delikatnie  odgarnął moje włosy za ucho, aby delikatnie musnąć ustami mój policzek.

Stanisław spiorunował nas wzrokiem, po czym wyszedł wyraźnie wściekły. Minimalnie odsunęłam się od Wiktora, aby spojrzeć na niego zapłakanymi wciąż oczami, po czym ponownie się w niego wtuliłam chcąc uciec od tej strasznej rzeczywistości.

- Już ciiii - pogłaskał mnie po włosach - Jestem tu, już dobrze - po tych słowach delikatnie pocałował mnie w czubek głowy.

- Nie jest dobrze, nic nie jest dobrze, nie dam rady... - mówiłam łamiącym się głosem, po czym rozpłakałam się z bezsilności.

- Spokojnie Skarbie, nie pozwolę mu Cię skrzywdzić nigdy więcej - obiecał ponownie całując to samo miejsce na mojej głowie - Razem damy radę - wyszeptał przyciskając mnie bardziej do siebie.

Głaskał mnie po głowie i co chwilę całował, a ja powoli zaczynałam czuć się bezpiecznie. W pewnym momencie do sali weszła Afiya i oznajmiła, że jestem już wypisana i mogę iść do domu. Ucieszyłam się na dźwięk jej słów, ale moja radość nie trwała zbyt długo, bo po krótkiej chwili uświadomiłam sobie, że muszę wrócić do domu, który dzielę z Potockim.

- Nie chcę tam wracać, boję się tego domu - jęknęłam cicho znowu delikatnie się trzęsąc.

- Pojadę tam z Tobą, zabierzesz swoje rzeczy i zatrzymasz się u mnie, dobrze? - zaproponował wpatrzony we mnie.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł z tym zostaniem u Ciebie - wyznałam - Wiesz, nie mieszkasz sam, a jeśli Zosia sobie tego nie życzy? - zmartwiłam się trochę.

- Anka, Zosia Cię bardzo lubi i raczej nie będzie miała nic przeciwko, a nawet jeśli, to to jest mój dom - mówił nadzwyczaj poważnie.

Po chwili jego namowy zgodziłam się na jego propozycję, a kilka minut później już siedziałam w jego samochodzie jadąc do domu Potockiego.

Mimo WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz