To miał być zwyczajny dzień. Wstać, pójść do pracy, zrobić to co miał do zrobienia, wrócić do domu. Jak na ironię losu w mafii zazwyczaj było dość spokojnie. Rzadko na dalszą metę zdarzały się ważne akcje, a nawet jeśli to oczywiście osoby z niższych szczebli nie były do nich dopuszczane bez konieczności. Zdarzyły się też takie sprawy gdzie podrzędne pionki nie miały nawet pojęcia o tym, że bezpieczeństwo organizacji mogło wisieć na włosku. Chuuyę czasami to irytowało, w końcu w Owcach mówili sobie praktycznie o wszystkim, jednak rozumiał skąd się bierze takie postępowanie. W takiej sytuacji mógł być po prostu wdzięczny, że on sam jest na tyle wysokiej pozycji by w razie czego brać pod uwagę jego integrację w akcję.
Spał sobie spokojnie dopóki nie obudził go telefon od samego szefa, który kazał mu jak najszybciej stawić się w mafii. Poinformował go, że samochód został już wysłany by go odebrać i wolałby żeby nie kazał mu czekać dłużej niż faktycznie było to możliwe. Chuuya oczywiście na wszystko się zgodził, raczej nie mógłby odmówić nawet jeśli każą mu się stawić w pracy dobre półtora godziny przed czasem. Z westchnieniem zaczął się przebierać z piżamy w strój dzienny jednak przedtem wziął szybki prysznic żeby mieć pewność, że zmył z siebie odór zwłok, który mógł pozostać na nim z wczorajszej akcji. Zjadł na szybko małe śniadanie po czym umył zęby. I właściwie zdziwiło go, że jeszcze w tym czasie nikt po niego nie przyjechał. Dopiero wtedy kiedy tak rozmyślał akurat usłyszał od strony okna trąbienie samochodu co świadczyło o tym, że zapeszył.
Szybko, żeby kierowca się nie denerwował ani nie przyciągał zbytniej uwagi tak długim staniem w miejscu na którym parkowanie jest niedozwolone, wyszedł z domu po czym zamknął go na klucz oraz zbiegł po schodach na dół. Kiedy znalazł z
się z przodu budynku jego oczom ukazało się spore czerwone auto, nie zaliczało się jednak jeszcze do furgonetki. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a przez nie wyjrzała dobrze mu znana brązowa czupryna na której widok automatycznie podniosło mu się ciśnienie.— Chuuuya~! — Krzyknął tym swoim irytującym głosem specjalnie przeciągając jego imię i używając nieco wyższego tonu głosu.
— Musisz z samego rana się drzeć?! — Fuknął na niego ani myśląc żeby podejść bliżej do swojego partnera, mimo swojego postanowienia o nie robieniu kłopotów wolałby już samodzielnie dostać się do siedziby portówki.
— I kto to mówi? — Mruknął pod nosem robiąc obrażoną minę i nadymając policzki czym zwrócił uwagę rudowłosego na to, że faktycznie podniósł głos trochę za mocno dzięki czemu zbierał kilka zdziwionych spojrzeń.
Nie chcąc robić już scen z ciężkim westchnieniem skierował się energicznym krokiem do samochodu po czym do niego wsiadł. Niemal natychmiast zapiął pasy po czym skrzywił się na to jak blisko siedział swojego partnera zawodowego, który niemalże jak małe dziecko kopał oparcie przed sobą doprowadzając biednego kierowcę do szału. Nakahara już szerze mu współczuł całkowicie rozumiejąc jego zdenerwowanie.
— Mógłbyś przestać? — Syknął na niego w końcu niebieskooki po kilku minutach.
— Ale w sensie, że to? — Odpowiedział pytaniem na pytanie po czym z jeszcze większym zaangażowaniem zaczął przebierać nogami w tę i w powrotem.
— Tak, to! — Krzyknął uderzając w jego klatkę piersiową na co drugi wydał z siebie jęk niezadowolenia, ale również i bólu na co Chuuya uniósł tylko brwi. Przecież nie uderzył go aż tak mocno. Tak czy siak młodszy zaprzestał swojej zabawy co spotkało się z zadowoloną miną niższego.
— Za to ty mógłbyś przestać nosić ten niemodny kapelusz. Ma chyba wieki — Odpowiedział mu po czym pochylając się w jego stronę zaczął tracąc dodatek do ubioru mafiozy.
CZYTASZ
Us life || Soukoku ||
FanfictionZbrojna Agencja Detektywistyczna oraz Portowa Mafia. Dwie z pięciu organizacji pragnących posiąść Księgę - książkę dzięki której można wszystko. Jak wygląda przeszłość, teraźniejszość i przyszłość? Kto okaże się sprzymierzeńcem, a kto wrogiem? W jak...