II.IV

197 21 27
                                    

W agencji panowała nietypowa dla niej cisza. Atsushi rozglądał się zdezorientowany stojąc w przejściu i próbując zrozumieć co tak właściwie tam zaszło jednak nie za bardzo wiedział czy chciał to pojąć i narazić się wiedzą na temat tej tajemnicy. Zamrugał kilkakrotnie znowu przenosząc wzrok na porozrzucane papiery na podłodze, Kunikidę próbującego je posprzątać, wywrócone biurko oraz rozlaną, zimną już kawę. Otworzył delikatnie usta jakby chcąc coś powiedzieć jednak finalnie zrezygnował znowu je zamykając. Powolnie zamknął za sobą drzwi, które swoją drogą skrzypiały za nim niemiłosiernie, po czym niepewnie podszedł do mężczyzny, uklęknął i zaczął mu pomagać. Widząc jego nie do końca zamaskowany wdzięczny wzrok uśmiechnął się niepewnie po czym znów wbił wzrok w papier. Nie do końca rozumiał jakim cudem stało się tu takie pobojowisko w przeciągu tych piętnastu minut, kiedy wyszedł na chwilę na dół do kawiarni żeby zapytać się o coś Lucy. Zniknął też jego mentor, który w około osiemdziesięciu procentach był w to zmieszany. Zanim jeszcze stąd wyszedł blondynowi udało się go w końcu zaciągnąć do wypełniania raportów, a ten nieliczny raz szatyn nawet nie stawiał jakiś wielkich oporów.

Jednak patrząc po tym do czego tu doszło, kiedy odszedł najwyraźniej były to tylko pozory. Nie żałował jednak choć czuł się z tym trochę głupio. Potrzebował chwili sam na sam z czerwonowłosą, po prostu chciał z nią porozmawiać, a akurat była dogodna chwila. Nie mieli żadnych nowych tropów, które mogliby badać już od około tygodnia. Normalnie zapytali by Ranpo jednak nie było to aktualnie możliwe. Okulary mężczyzny zaginęły gdzieś trzeciego dnia od przystąpienia Zbrojnej Agencji Detektywistycznej do sprawy. Pamiętał jak przetrząsnęli całe biuro do góry nogami. Zaglądali nawet do gabinetu szefa choć to głównie Edogawa grzebał w szafkach i po biurku bo reszta pracowników się zwyczajnie bała konsekwencji. Dazai proponował wtedy coraz to kolejne miejsca gdzie nie szukali, a kiedy w końcu i jemu skończyły się pomysły i tak ich nie znaleźli. Starszy detektyw wtedy powiedział, że w takim razie idzie do domu i nie wróci dopóki nie znajdą jego okularów. Kiedy próbowano go powstrzymać też tłumaczył, że przecież nie da rady bez prezentu od prezesa i na tym się skończyło.

Próbowano do niego dzwonić, przekupić słodyczami czy nawet obiecać coś tak marnego dla zielonookiego czym była podwyższka jednak nic nie podziałało. Brązowooki nawet raz zażartował, że może poudawać starszego jeśli będzie taka potrzeba jednak Kunikida bardzo szybko go uciszył uderzeniem w tył głowy. Atsushi podniósł się z klęczek wraz z dokumentami, a kiedy starszy też tak uczynił podał mu je. Okularnik kiwnął głową w akcie wdzięczności, a następnie odłożył je w bezpieczne miejsce i zajął się resztkami pozostałymi po kawowym naparze. I tutaj młodszy postanowił się na coś przydać i podał blondynki wilgotne husteczki. Zaczynał czuć się niezręcznie co było widać po jego postawie ciała i tego jak zaczął kiwać się w przód i tył na piętach. Ręce trzymał za plecami wyginając palce u dłoni oraz w pewnym stopniu mientoląc rękawiczki bez palców, które miał na nich. Uciekł wzrokiem w bok jakby nie pewnym co miałby teraz zrobić na co wyższy w końcu westchnął i stanął przed nim wyprostowany jakby zachęcając go do mówienia.

— Kunikida-san... Co tu się stało? — Odważył się w końcu dopytać chcąc dać ulgę swojej ciekawości. Powiadają, że była ona pierwszym stopniem do piekła jednak nie za bardzo w to wierzył.

— Ten wariat — prychnął mając na myśli swojego współpracownika — w końcu usiadł za biurkiem, a ja miałem nadzieję, że choć ten jeden raz postawnowi zrobić to za co mu płacą. Ale oczywiście nie! Posiedział kilka sekund, a potem zadzwonił mu telefon. No i nie miałbym nic przeciwko gdyby później po prostu się rozłączył, a sprawą zająłby się później jeśli nie byłaby związana z pracą, ale ten już chciał uciekać z biura — tłumaczył, a Nakijama chyba pierwszy raz słyszał jak drugi aż tak się rozgadał w jego obecności. Starszy odwrócił się na pięcie podnosząc biurko jednak nie przestawał mówić. — Próbowałem go powstrzymać, ale ten jak ostatni idiota zaczął się wierzgać mówiąc, że to sprawa wagi państwowej za co oczywiście go uderzyłem bo nie powinno się z takich rzeczy żartować. No, ale niestety tak machał nogami na boki, że wywrócił biurko i takie są tego efekty. Puściłem go żeby ratować bardzo ważne dokumenty, a ten zniknął — prychną na koniec, a Atsushi pokiwał głową w zrozumieniu (zignorował oczywiście myśl, że najwyraźniej ni działo się to pierwszy raz).

Us life || Soukoku ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz