II.V

167 17 30
                                    

Rudowłosy mafiozo postanowił w końcu zakończyć ten bezsensowny spór. Prychnął pod nosem na myśl, że ktoś taki miał go niby zastąpić w misjach z Dazaiem. Co prawda zawsze, kiedy przychodziło co do czego to on znajdował się u boku szatyna na polu walki jednak nie potrafił sobie wyobrazić tej dwójki razem toczących pojedynki z innymi uzdolnionymi, a co dopiero przy zwykłej papierkowej robocie. W większości przypadków, kiedy mężczyzna nadal był w mafii faktycznie jemu trafiało się najwięcej raportów do uzupełniania jednak w zamian za to jego partner brał te trduniejsze dokumenty, które go zainteresowały. Był na tyle dobry, że z większością nie miał nawet najmniejszego problemu, a jak nawet już jakiś wystąpił to tylko ze względu na to, że ktoś mu się do tego dorwał lub wystarczył moment na namysł i nie musieli z tym do nikogo iść. Z tego co jednak słyszał brązowooki grał w Agencji o wiele głupszego niż tak naprawdę był co działało mu na nerwy, a już napewno jego współpracownicy mieli go okropnie dość.

Blondyn i były mafiozo zdawali się być kompletnymi przeciwieństwami jednak w pewien sposób rozumiał dlaczego wyższy tak do niego lgnął. Przypominał mu nieco pewną osobę tylko nie był pewny jaką. Miał dziwną pewność, że musiał też o tej personie usłyszeć właśnie od szatyna, a nie spotkać ją osobiście. Gdyby do takiego spotkania doszło to napewno by ją zapamiętał, miał pamięć fotograficzną. Westchnął kątem oka spoglądając na wyższą przyglądającą się temu wszystkiemu. Doskonale ją pamiętał. Nie pomyliłby tego odcienia oczu, bladości skóry czy granatowego odcienia włosów. Niestety nie wiązały się z tym wszystkim zbyt przyjemne wspomnienia, wręcz przeciwnie. Do dziś czasami w koszmarach stawał mu przed oczami obraz starszej kobiety, która pochylała się nad swoją córką poruszając ustami splamionymi krwistą czerwienią. Od czasu do czasu nawet nie potrafił tknąć mięsa, nie ważne w jakiej było formie. Jednocześnie miał świadomość, że to nie była jej wina, wiedział z raportów Dazaia o tym, że i ona naprawdę ciężko przeżyła to wszystko.

Westchnął, napewno nie było przyjemne jak dwóch kompletnie obcych facetów krzyczy w pokoju, który pierwszy raz widziałaś na oczy w budynku o którym istnieniu nawet nie wiedziałaś. Spojrzał kątem oka na szatyna, który trzymał starszą za nadgarstek i coś do niej po cichu mówił przyciągając jej uwagę. To było oczywiste, że ta dwójka musi się znać. Nakahara tylko nie wiedział czy nawiązali kruchy kontakt po całej tej serii wydarzeń z Fitzgeraldem czy może jednak ich relacja pochodziła z wcześniej.

Kiedy szatyn zadzwonił do niego mówiąc żeby stawił się pod tym konkretnym budynkiem pierwsze o czym pomyślał to to, że chłopak wpakował się w jakieś kłopoty i ktoś dostrzegł jak bardzo niestabilny psychicznie i niebezpieczny dla otoczenia jest. Szybko jednak takową opcję odrzucił dochodząc do wniosku, że brązowooki nie byłby na tyle głupi żeby tak po prostu się zamknąć bez jakiegokolwiek planu. Nie dzwonił by też do niego chyba, że tylko pograć mu na nerwach, ale jednocześnie przecież by go tam nie ściągnął gdyby nie miał możliwości ucieczki w każdej chwili w rękawie. Chciał to olać i zająć się ponownym kartkowaniem dokumentów i kolejną próbą wyciągnięcia z nich czegoś sensownego jednak coś kazało mu się tam zjawić. Kiedy wreszcie zaparkował pod szpitalem nie musiał długo czekać by drzwi wejściowe się otworzyły. Na początku nie dostrzegł idąc u jego boku kobiety i zaczął marudzić nawet na niego nie patrząc dopóki nie odchrząknął. W tamtym momencie gdy odwracał się w tamtym kierunku fala wspomnień ogarnęła jego umysł choć starał się tego po sobie nie okazywać.

Nie był małym dzieckiem, które mogło tak po przejmować się tym co wydarzyło się wcześniej. Był mafiozą, najmłodszym egzekutorem w swojej organizacji oraz miał bezpośredni kontakt z dowództwem. Na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za ochronę i bezpieczeństwo swoich podwładnych. Nie miał prawa się rozkojarzać zwłaszcza, że ten dość niespodziewany telefon był częścią jego pracy, pamiętał doskonale to, że właśnie ta kobieta była jedną z tych, którzy najbardziej ucierpieli. Co prawda nie miała teraz żadnego kontaktu z osobami z swojego starego miejsca pracy jednak jeśli opowiedziałaby im choć trochę o przeszłości to może byliby w stanie znaleźć jakieś powiązanie. Przynajmniej on miał taką nadzieję, nie chciał żeby ta sprawa zamknęła się bezpowrotnie przez brak poszlak.

Us life || Soukoku ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz