Rozdział 5

5 1 0
                                    

Stałam naprzeciw kocurów. Bałam się dokonać wyboru. Nie chciałam żadnego z nich zranić...
- Czy mogę zdecydować jutro? - zapytałam z nadzieją w głosie. Na moje szczęście kocury, chodź z niedokońca zadowolonymi minami, zgodzili się. Poszłam do legowiska wycieńczona. Zwinęłam się w kłębek i momentalnie zasnęłam. Znowu przyśnił mi się blask świateł, pisk opon i... Fistaszkowa Burza... Obudziłam się przestraszona. Księżyc zniżał się ku zachodowi. Wyszłam z legowiska najciszej jak potrafiłam i usiadlam wpatrując się w niebo Pory Spadających Liści. - Dlaczego akurat ja? O co im wszystkim chodzi? - miauknęłam do siebie.
"Razem mimo wszystko - przypomniały mi się słowa mojego przyjaciela. - Co mam zrobić? - jak na złość zaczęło kropić. - Chyba Klan Gwiazdy próbuje mi coś przekazać... - teraz przypomniał mi się sen. - Czy to mogło coś oznaczać?"
Postanowiłam że wrócę do legowiska, bo zaczęło się robić naprawdę zimno. Zwinęłam się w kłębek na swoim posłaniu i zaczęłam myśleć, błądząc oczami po śpiących kotach. Pacnęłam ogonem brązowo-rudą głowe kocura.
- Obudź się Fistaszkowa Burzo - poprosiłam cicho. Lecz nie usłyszałam odpowiedzi.
- Śpi. Jak kamień - usłyszałam za plecami. Spojrzałam na ziewającego biało-czarnego wojownika. Chyba znowu obudziłam Świetlisty Mrok. - Nie zapomnijcie o patrolu - mruknął i wyszedł z legowiska.
- Fistaszkowa Burzo - ponowiłam miauknięcie. - Obudź się - trąciłam go nosem. Kocur ziewnął przewracając się na drugi bok. Po chwili lekko otworzył oczy.
- Co się dzieje? - ziewnął.
- Patrol - przypomniałam. A kocur powoli zaczął wstawać. - Pospiesz się - wyszłam z legowiska a chwilę później wyszedł mój przyjaciel. Powolnym krokiem poszłam w kierunku wyjścia z obozu. Wyszłam i ruszyłam w kierunku granicy. Oba kocury szły za mną jak cienie. Martwiłam się. Nie potrafię wybrać, nie chce żadnego z nich zranić. Lecz... Klan Gwiazdy chyba próbuje mi podpowiedzieć, którego powinnam wybrać...
- Granica! - miauknął na mnie mój były mentor. - Nie przekraczaj granicy! - fuknął, a ja dopiero teraz zdałam sobie, że będąc tak zamyśloną, przekroczyłam oznaczenia zapachowe. Wróciłam na nasze terytorium.
- Przepraszam... - rzuciłam tylko i poszłam dalej. - Pójdę coś upolować - miauknęłam rozglądając się. Zawęszyłam po czym przypadłam do ziemi i zaczęłam skradać się w kierunku zwierzyny. Skoczyłam na kosa, lecz poślizgnęłam się i źle upadłam, wyginając łapę w dziwnym kierunku. Oczywiście kos zdążył uciec. Wstałam na trzy łapy, czwartą podnosząc nieznacznie do góry. Bolała. Muszę bardziej się koncentrować, kiedy coś robię. Wróciłam do kocurów najbardziej naturalnie jak tylko potrafiłam. - Idziecie? - spytałam.
- Coś się stało? - zapytał mój przyjaciel.
- Kos mi uciekł. Nic wielkiego - odparłam. Kiwnęli głowami i poszli za mną. Obeszliśmy granicę i mieliśmy już wracać, lecz ja chciałam iść jeszcze granicą z Klanem Kaktusa. Miałam jakieś dziwne przeczucie... Ruszyłam w tamtym kierunku.
- Gdzie ty idziesz? - zawołał za mną Świetlisty Mrok. - Do obozu w tę stronę!
- Wiem - odparłam. - Chciałam sprawdzić jeszcze drugą granicę - wzruszyłam ramionami. Oba kocury, choć zdziwione, poszły za mną. Zawęszyłam. Miałam rację. Klan Kaktusa nie trzyma się oznaczeń zapachowych.
- Niezły nos młoda - pochwalił mnie biało-czarny wojownik. - Trzeba powiedzieć o tym Kolorowej Gwiaździe.
- Zauważyliście jak słaby był zapach Klanu Brzozy? - zapytał Fistaszkowa Burza wyrwany z zamyślenia. - Wydaje mi się że dawno nie odnawiali oznaczeń zapachowych...
- Faktycznie, zwróciłem na to uwagę lecz nie przywiązałem do tego większej wagi... - przyznał Świetlisty Mrok. - Za kilka wschodów jest zebranie klanów. Poproszę Kolorową Gwiazdę, by wspomniał o tym innym przywódcom. Ciekawy jestem czy zniknięcie Klanu Brzozy ma jakiś zwiazek z rozpanoszeniem się Klanu Kaktusa. - miauknął.
- Niezaprzeczalne - odparł ten drugi. - Mnie ciekawi kogo wybierze Kolorowa Gwiazda by to zbadał... - miauknął zamyślony.
- Pewnie waszą dwójkę - wzruszył ramionami większy z kocurów. - Tworzycie niezły duet...
Spojrzałam na niego. Odpuścił? Jest wściekły? Mam się bać? Wyglądał na spokojnego lecz lekko zawiedzionego... Nie chciałam zranić jego uczuć, ale... tak naprawdę jeszcze żadnego z nich nie wybrałam.
- Wszystko w porządku? - wpatrywali się we mnie.
- T-tak - wyjąkałam. - Dlaczego miałoby nie być w porządku? - zapytałam zmieszana.
- Jesteś jakaś blada - odparł Świetlisty Mrok. - Nie masz może znowu gorączki?
- Nie, wydaje ci się - odparłam. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku... - miauknęłam lecz głos zaczął mi się łamać.
- Agrestowe Serce? - miauknął któryś z kocurów, lecz nie byłam w stanie odgadnąć który. Obraz zaczął mi się zamazywać, a oczy zaszły mgłą. - Agrestowe Serce! - tym razem chyba obaj zawołali. To było ostatnią rzeczą jaką słyszałam...

Obudziłam się w legowisku medyczki. Czułam się źle i byłam bardzo osłabiona.
- Spokojnie Agrestowe Serce - usłyszałam miauknięcie Deszczowej Trawy. - Już jest dobrze - miauknęła medyczka. - Ale napędziłaś im strachu - zaśmiała się lekko.
- Co się... Co się stało? - wydukałam.
- Zemdlałaś im w lesie - miauknęła wskazując ogonem śpiące kocury. - Nie mogłam ich przegonić! - poskarżyła się. Przyjrzałam się im uważnie. Tak słodko spali...
- Jak długo spałam? - spojrzałam na medyczkę.
- Pół dnia - odparła. - Przynieśli cię, gdy było słońce u szczytu, a już księżyc świeci wysoko - miauknęła. Ziewnęłam.
- Obudzić ich? - zapytałam.
- Niech sobie pośpią - odparła. - Nie mam żadnych chorych czy rannych więc nie przeszkadzają. A długo siedzieli obok ciebie, pewnie są zmęczeni - dodała. Spojrzałam na nich. Nie jestem w stanie złamać serca żadnego z nich... Liznęłam łaciaty czubek głowy. Odpowiedziało mi mruczenie. Westchnęłam cicho i położyłam łeb na łapach patrząc na oba śpiące kocury. Podeszła do mnie medyczka. - Za bardzo się czymś stresujesz - miauknęła siadając obok mnie. - W twoim stanie nie powinnaś się tak stresować. - miauknęła, a ja spojrzałam na nią zdumiona.
- O czym ty mówisz? - zapytałam zmieszana.
- Chyba dobrze wiesz o czym mówię - spojrzała znacząco na mnie i na kocury.
- Ja? Nie! W życiu! - miauknęłam.
- Jestem innego zdania - mruknęła kotka. Spojrzałam na siebie.
- Jesteś tego pewna...? - zapytałam zmieszana.
- Wszystko na to wskazuje - miauknęła ze spokojem. - Ale nie musisz się niczym martwić - dotknęła mnie ogonem. Uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na nadal śpiące kocury. "Chyba niczego nie słyszeli - odetchnęłam z ulgą. - Nie chcę by się martwili jeśli nie jest to pewne w 100%... Klanie Gwiazdy dlaczego mi to robisz...?"
Deszczowa Trawa poszła do swojego legowiska, a ja liznęłam obie głowy i zasnęłam wpatrując się w ich futra.

- Agrestowe Serce? - obudziło mnie ciche miauknięcie Fistaszkowej Burzy.
- Zostaw ją, jeszcze śpi...- miauknął Świetlisty Mrok. - Niech odpocznie...
- Ale ja muszę wiedzieć! - upierał się Fistaszkowa Burza.
"Czyżby Deszczowa Trawa im powiedziała...? - pomyślałam przerażona."
- Ja też jestem ciekawy, ale zrozum, że ona musi odpocząć - fuknął mój były mentor. - Nie zapomnij o patrolu. - miauknął wychodząc.
- Mam iść bez niej?! - zawołał mój przyjaciel wybiegając za łaciatym. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Zasnęłam znowu.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz