Rozdział 15

2 0 0
                                    

Było mi słabo. Nadal kręciło mi się w głowie, ale wiedziałam gdzie byłam. Znowu trafiłam do legowiska medyczki. Znowu zemdlałam. Ale nie mogłam sobie przypomnieć, co to spowodowało. Zamrugałam oczami i rozejrzałam się.
- Jestem tu Agrestowe Serce - miauknął Fistaszkowa Burza. - Nie masz się czym martwić - dodał. Spojrzałam na kocura. Zaczęłam szukać wzrokiem Świetlistego Mroku. W tym momencie wszystko sobie przypomniałam... Świetlisty Mrok zginął w walce z Klanem Kaktusa. Spojrzałam na pręgowanego wojownika. W jego oczach widziałam smutek i troskę. Przytuliłam się do niego, a on lekko się uśmiechnął. - Jest coś o czym zapomniałaś nam powiedzieć? - spytał lekko urażonym tonem. Kiwnęłam głową. Deszczowa Trawa musiała im już powiedzieć. - A więc słucham, kiedy miałaś zamiar o tym powiedzieć? - zapytał.
- Przepraszam... - miauknęłam cicho. Kocur mnie przytulił. - To nie miało tak wyglądać... - miauknęłam, a po policzkach spłynęły mi łzy.
- Cichutko - miauknął liżąc mnie po uchu. - Spokojnie... - zamruczał cicho.
- To nie miało tak się skończyć - miauknęłam płacząc. - Ja nie chciałam stracić żadnego z was - wtuliłam się w futro kocura. Zaniosłam się płaczem.
- Cichutko - miauknął gładząc moje futro. Uspokoiłam się lekko. Pociągając nosem oparłam się o bark kocura. Liznął mnie między uszami. - Już spokojnie - zamruczał cicho. Przytulił mnie mocno i przez chwilę tak siedziałam zmęczona płakaniem. Po kilku dłuższych chwilach spojrzałam w oczy kocura.
- Długo spałam...? - zapytałam niepewnie.
-Dwa dni - odpowiedział cicho.
- Czyli już go nie zobaczę...? - zapytałam cicho, a łzy znowu napłynęły mi do oczu. Kocur zaprzeczył ruchem głowy. Wzięłam głęboki oddech próbując się uspokoić. Liznął mnie w ucho. Oparłam się o niego zmęczona.

Szliśmy przez las. Powoli. Nie spieszyło nam się. Mimo że Świetlisty Mrok zginął prawie księżyc temu, jego śmierć nadal na mnie ciążyła. Obwiniałam się o to. Mogłam mu przecież szybciej pomóc... Mogłam szybciej biec... Myślałam że mogłam, lecz nie mogłam. Wtuliłam się mocniej w pręgowane futro idące obok mnie.
- Mam królika! - miauknęła Biedronkowa Łąka.
- Ja nornicę - odparła Zebrowe Futro.
- Świetnie wam idzie - miauknął Fistaszkowa Burza. Niedawno moje kociaki zostały wojownikami. Biedronkową Łąką, Zebrowym Futrem i Cynamonowym Zapachem. Cieszyłam się. Stwierdziłam, że też zapoluję. Przykucnęłam do ziemi, lecz gdy zaczęłam się skradać, było mnie słychać... Brzuchem jeździłam po ziemi. Gdyby był tu Świetlisty Mrok, na pewno by mi pomógł...
- Odpocznij - miauknął Fistaszkowa Burza podnosząc mnie. - Jeśli chcesz mogę zapolować - zaoferował. Kiwnęłam przecząco głową.
- Chciałam sama - miauknęłam wbijając wzrok w łapy. Kocur do mnie podszedł i owinął mnie ogonem. Wtulił się w moje futro. Poczułam jak mnie coś kopie. Spojrzałam spanikowana na Fistaszkową Burzę.
- To już...? - zapytał równie zdziwiony i spanikowany co ja. Wzięłam głęboki oddech. Znowu zaczęły się skurcze. - Biedronkowa Łąko możesz pobiec po Deszczową Trawę? - miauknął do łaciatej wojowniczki. Ta momemtalnie popędziła w kierunku obozu. - Połóż się - polecił. Wykonałam jego polecenie. Zetknął nasze nosy. Zamknęłam oczy, lecz poczułam kolejny skurcz. - Spokojnie - miauknął łagodnym tonem. Wzięłam głęboki oddech.
- Dziękuję - liznęłam go w nos. Zamruczał cicho. Cynamonowy Zapach wraz z siostrą oddalili się trochę i polowali. Poczułam ostry skurcz. Omal nie krzyknęłam.
- Już jestem - miauknęła zdyszana Deszczowa Trawa. - Odsuń się będzie dużo krwi - ostrzegła pręgowanego, lecz ten nadal siedział obok mnie. Kotka westchnęła tylko i przyjrzała mi się. - Tak jak ostatnio - miauknęła. - Jak poczujesz skurcz to przyj - dodała w chwili gdy nadszedł. Zacisnęłam zęby i zaczęłam przeć. Po chwili obok mnie leżała mała brązowo-ruda kicia. Miała pręgi podobne do Fistaszkowej Burzy. Kocur się lekko uśmiechnął. Poczułam kolejny skurcz. Zaczęłam przeć. Tym razem obok mnie Deszczowa Trawa położyła malutkiego kocurka. Był jeszcze mniejszy niż Cynamonek i...
wyglądał praktycznie identycznie jak Świetlisty Mrok... Spojrzałam na Fistaszkową Burzę. Odgadł co myślę i mnie przytulił. Owinęłam oba kociaki ogonem. - Pomóc ci wrócić do obozu? - zapytała medyczka. Kiwnęłam głową. Podniosłam się i chwyciłam kotkę w zęby. Fistaszkowa Burza wziął kocurka. Poszłam powoli w kierunku obozu ocierając się futrem o kocura.
W żłobku mieszkała już Kasztanowa Wola wraz ze swoimi 4 księżycowymi kotkami i Lawendowa Kropla z dwoma 3 księżycowymi kocurami. Weszłam niepewnie do środka niosąc kicie w zębach. Obie kotki spojrzały w moim kierunku. Było tam jeszcze kilka wolnych legowisk. Zajęłam jedno w kącie na uboczu, gdzie położyłam kociaka. Fistaszkowa Burza ułożył małą kopie Świetlistego Mroku obok kotki. Liznęłam oba kociaki po główkach.
- Wymyśliłaś już jakieś imiona? - zapytał pregowany wojownik. Kiwnęłam głową.
- Ona będzie Promyczkiem - miauknęłam. - A dla niego możesz wymyśleć imię... - spojrzałam na kociaka.
- A może... Nazwiemy go Świetlik? Po Świetlistym Mroku - miauknął niepewnie. Kiwnęłam głową. To było jedyne imię jakie na ten czas przychodziło mi do głowy patrząc na kociaka.
- Niech będzie Świetlik - miauknęłam. Otuliłam ogonem kociaki. Oparłam głowę o bark kocura. - Nie zostawiaj mnie - poprosiłam.
- Nie będę mógł tu cały czas siedzieć - westchnął stykając nasze nosy. - Ale obiecuje, że zawsze tu ktoś będzie - dodał.
- Jeżeli ci się coś stanie to obiecuję, że bez względu na wszystko pójdę do was do Klanu Gwiazdy - mruknęłam.
- Nie wybaczyłbym sobie - zamruczał cicho. - Musisz zostać i zająć się kociakami - liznął mnie w nos. - Zarówno tymi małymi jak i tymi większymi - uśmiechnęłam się lekko. Wtuliłam w jego futro i patrzyłam w mini kopie moich ukochanych kocurów.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz