Rozdział 4

5 1 0
                                    

Wygrzewałam się w ostatnich promieniach słońca Pory Spadających Liści. Już niedługo nastanie Pora nagich drzew, a z nią mrozy i głód. Korzystałam z dobrej pogody i z tego, że nie jestem na żadnym patrolu co ostatnimi czasy żadko się zdarzało. Trzeba zebrać jak najwięcej zwierzyny, póki to jeszcze możliwe nim nadejdą ciężkie czasy.
- Nad czym tak dumasz? - wyrwał mnie z zamyślenia mój przyjaciel. - Jesteś tak zamyślona, że nawet nie wiesz kiedy przyszedłem, mam racje? - zaśmiał się.
- Oh tak... Przepraszam... - miauknęłam do niego zawstydzona. - Coś się stało? Kolejny patrol?
- Nie - odparł. - Chciałem z tobą po prostu posiedzieć - usadowił się obok mnie. - Też mam chwilę przerwy - dodał z uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech. - Nie masz może chęci zapolować? Padam z głodu!
- Na co masz ochotę? - zapytałam. - Chętnie ci coś złapie. Dzisiaj mam wyjątkowo luźny dzień - odparłam.
- Obojętnie - miauknął. Wstałam i zaniuchałam.
"Mysz..., nornica..., kos... i mój były mentor... - pomyślałam. - Co on tutaj robi? Pewnie jest na polowaniu lub patrolu granicznym"
Skupiłam się na zapachu nornicy i zaczęłam skradać się w jego kierunku. Zaatakowałam zwierzynę po czym sama zostałam zaatakowana z krzaków. Pisknęłam, a po chwili zobaczyłam że zaatakował mnie Świetlisty Mrok. Chyba polowaliśmy na tę samą zwierzynę...
- Przepraszam - miauknął z paniką. - Nie zauważyłem cię... Wszystko w porządku?
- Tak... Tylko ucho i bok pieką - odparłam. - Chcieliśmy chyba zaatakować tę samą zwierzynę, lecz ja byłam szybsza - uśmiechnęłam się lekko, a kocur zaczął się śmiać. Po chwili zza krzaków wyskoczył na mnie przerażony i zdezorientowany Fistaszkowa Burza.
- Co się stało? - zapytał mój przyjaciel patrząc na moje rozcięte ucho.
- Zaatakował mnie zamiast zaatakować zwierzynę - wskazałam ogonem mojego byłego mentora. Mój przyjaciel zmierzył kocura nieprzyjemnym wzrokiem. - Spokojnie Fistaszkowa Burzo to tylko lekkie nacięcia - dotknęłam nosem podbródka przyjaciela a ten lekko się uspokoił.
- Wróćmy do obozu i niech medyczka opatrzy Ci ucho... I bok... - miauknął brązowo-rudy kocur. Liznął mnie w nos.
- Tak, chodź Agrestowe Serce - miauknął ten drugi ciepłym tonem. - Nie chce żeby zostały ci blizny z mojego powodu.
Zdezorientowana kiwnęłam głową a później poszłam pierwsza w kierunku obozu. Oba kocury szły za mną.

Wyszłam z legowiska medyczki mając rany oklejone pajęczynami. Zobaczyłam zbierający się patrol przy wyjściu, więc stwierdziłam, że podejdę i dołączę. Każda łapka przyda się w pomocy w wyżywieniu klanu i patrolu granic. Był to patrol łowiecki. W skład patrolu wchodzili m.in. Świetlisty Mrok, Bluszczowa Siła i Fistaszkowa Burza. Nasi byli mentorzy rozmawiali o czymś cicho, ale nie zwracałam na to uwagi. Podeszłam do mojego przyjaciela i pacnęłam go ogonem w bok.
- Co się stało Agrestowe Serce? - zapytał przyglądając mi się uważnie.
- Chciałam iść z tobą na patrol - odparłam. - Mogę, prawda? - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, lecz chyba niepotrzebnie, bo zawsze się ze sobą zgadzaliśmy.
- Oczywiście - odparł, tak jak podejrzewałam. Położył głowę na mojej głowie. - Ale uważaj na polujące koty - mruknął ze śmiechem.
- Będę uważała, obiecuję - miauknęłam. Świetlisty Mrok znowu wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem, a Bluszczowa Siła coś do niego miauczała. Po chwili się rozluźnił lecz nadal miał nieszczęśliwą minę. - Gdzie idziemy polować? - zapytałam patrząc na Fistaszkową Burzę.
- Tam gdzie zechcesz - odparł. - Możesz prowadzić - uśmiechnął się lekko, przepuszczając mnie w wyjściu z obozu. Zaczęłam iść przed siebie uważnie wąchając powietrze. Złapałam kilka ciekawych wonii lecz jedna pachniała niezwykle czarująco. Nie była to zwierzyna. Były to spadające liście i owoce drzew. One pachniały tak pięknie... Rzuciłam się na jakiegoś chcąc złapać jego zapach, a Fistaszkowa Burza zachichotał.
- Żołędziami klanu nie wyrzywisz - usłyszałam za plecami głos Bluszczowej Siły, która momentalnie została zbesztana przez Świetlisty Mrok jak kociak, który zakłóca spokój wojowników. Kiwnęłam do niej głową i zajęłam się szukaniem zwierzyny.
- Nie przejmuj się nią - szepnął mi do ucha mój przyjaciel. - Ona tak zawsze - miauknął po czym liznął mnie po uchu. Uśmiechnęłam się lekko i przypadłam do ziemi wyczuwając świeży zapach królika. Zaczęłam się cicho skradać do zwierzęcia, a gdy byłam dosyć blisko, zabiłam królika jednym zręcznym ruchem. Z tryumfem podniosłam zdobycz pokazując Fistaszkowej Burzy. Uśmiechnął się do mnie. Mój były mentor również, lecz Bluszczowa Siła nie wyglądała na zadowoloną. Położyłam uszy po sobie i zakopałam królika pod drzewem. Zaczęłam węszyć w poszukiwaniu następnej zwierzyny, a reszta poszła w moje ślady.
Po kilku chwilach mieliśmy nazbierany pokaźny stosik. Zaczęliśmy zbierać zwierzynę i wracać do obozu.
Odłożyliśmy upolowaną zwierzynę na stos w obozie. Znowu chwila wolnego. Wybrałam sobie świeżoupolowanego królika i poszłam zjeść w nasze stałe miejsce. Przysiadł się do mnie Fistaszkowa Burza z nornicą. Zaczęliśmy jeść, żartując i śmiejąc się jak małe kociaki. Gdy skończyłam posiłek oblizałam dokładnie pyszczek. Mój przyjaciel zrobił to samo a po chwili zaczął czyścić mi czubek głowy.
- Aż tak źle idą mi techniki mycia? - zażartowałam.
- Nie chcę poprostu, by w ranę wdało się zakażenie - zamruczał. Też zaczęłam cicho mruczeć, bo podobało mi się to jak mnie czyścił. - Myślę, że nie będzie śladu po ranach - odparł. - Powoli zaczynają się już goić.
- Jak może być inaczej, jeśli dba o mnie tak wspaniały kocurek jak ty? - dotknęłam nosem jego podbródka, a on się uśmiechnął.
- Wiesz Agrestowe Serce... Bardzo cię lubię... - miauknął zawstydzony.
- Ale...? - zapytałam zmartwiona.
- Nie ma żadnego "Ale" - liznął mnie w nos. - Bardzo cię lubię i nic tego nie zmieni... - wtulił się we mnie.
- Tego już za wiele! - miauknął oburzony Świetlisty Mrok rzucając się na Fistaszkową Burzę. - Nie pozwolę ci!
- Uspokójcie się... Co się dzieje? - zapłakałam. - Proszę przestańcie się bić!
- Spokój Świetlisty Mroku! - warknęła Bluszczowa Siła odciągając kocury od siebie. Stanęła między nimi. - Czy wy jesteście normalni? - sykneła na nich. - Do medyczki ale już!
- Tak, Bluszczowa Siło - miauknął ze skruchą mój były mentor.
- Dobrze Bluszczowa Siło - miauknął mój przyjaciel. I oba kocury poszły do legowiska medyczki z sposzczonymi głowami. Spojrzałam na kocicę zdezorientowana.
- Spokojnie młoda - miauknela do mnie. - Posłuchaj masz w sobie coś, przez co kocury się o ciebie biją - miauknęła prosto z mostu. - Nie tylko ta dwójka, ale również i inni - dodała, a ja patrzyłam na nią zdezorientowana. - Widać, że ciebie i Fistaszkową Burzę łączy jakaś więź. Silna więź. Lecz nie on jedyny pragnie zdobyć twoje serce, a ty musisz uważać by się nie pozabijali. Każdy zawsze będzie bronił tego, co jest dla niego ważne - przyjrzała mi się uważnie.
- Nie rozumiem - miauknęłam. zmieszana. - To przeze mnie się biją?
- Bardziej o ciebie i to już od dawna - prychnęła kocica. - Musisz wybrać tego, którego chcesz kochać nim się pozabijają walcząc o ciebie, jasne? - miauknęła ochrypniętym głosem. Kiwnęłam głową nadal zdezorientowana. Po chwili wrócili Fistaszkowa Burza i Świetlisty Mrok z opatrzonymi ranami. - Wybór należy do ciebie - miauknęła mi na ucho.
- Czy ja muszę teraz wybierać? - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- Decyzja należy do ciebie, a ty możesz ją podjąć gdy będziesz na to gotowa - odparła ze spokojem kocica.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz