Rozdział 7

8 0 0
                                    

- Klan Kaktusa cały czas poluje na naszym terytorium! Nie trzymają się w ogóle granic! - miauczała zirytowana zastępczyni.
- Spokojnie Czarna Różo - miauknął Kolorowa Gwiazda. - Porozmawiam o tym z innymi przywódcami - dodał. - Możesz już iść.- miauknął, a kotka skłoniła lekko głowę i wyszła z legowiska przywódcy. - O czym chcieliście pomówić? - zwrócił się do nas mierząc nas wzrokiem. Zatrzymał wzrok na mnie. - Mów Agrestowe Serce.
- Chciałam powiedzieć... Że spodziewam się młodych - miauknęłam cicho. Przywódca zmierzył wzrokiem kocury. - A do czego oni są ci potrzebni? Przecież bym cię nie zjadł - uśmiechnął się lekko. - Powiedz mi jeszcze... Kto jest ojcem kociąt - miauknął wpatrując się we mnie.
- Oni - miauknęłam.
- Oni czyli kto? - dopytał przywódca.
- Czyli ja i Fistaszkowa Burza - odpowiedział za mnie łaciaty. Przywódca pokiwał głową, lecz nie umiałam odgadnąć jego emocji.
"Jest zły? Smutny? Rozczarowany? - myślałam gorączkowo. - Nie chcę żeby na mnie krzyczał... "
- Rozumiem - miauknął. - Pora Nagich Drzew to nie najlepszy czas na młode - spojrzał na mnie. - Lecz mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku - odparł. - Możecie iść - miauknął, a my wyszliśmy. Wcisłam się między futra obu kocurów. Podobało mi się ich ciepło, ich zapach i miękkość ich futer. Bardzo potrzebowałam czuć ich blisko siebie. Weszłam do legowiska i położyłam się na swoim posłaniu.
- Nie jest ci zimno? - spytał Fistaszkowa Burza.
- Albo niewygodnie? - dodał Świetlisty Mrok.
- To słodkie jak się o mnie martwicie, ale czasami niepotrzebnie - miauknęłam i liznęłam oba kocury po głowach. - Nie zapomnijcie o jutrzejszym porannym patrolu - przypomniałam. - Chcecie iść później nad strumyk?
- Ty się chyba nigdy nie męczysz - zaśmiał się Świetlisty Mrok. Zaczęliśmy się śmiać we trójkę.
- Możemy iść nawet na drugi koniec lasu jeśli chcesz - miauknął Fistaszkowa Burza.
- Z miłą chęcią - odparłam.
- Może mniej gadania, a więcej spania? - fuknęła na nas Bluszczowa Siła. - Niektórzy wojownicy próbują tutaj spać. - skarciła nas.
- Oczywiście, przepraszamy Bluszczowa Siło - miauknęłam. Położyłam łeb na łapy. A po chwili zaczęłam zasypiać.

Obudziłam się przerażona. Znowu śnił mi się jakiś koszmar. Rozejrzałam się po legowisku. Wszyscy wojownicy spali. Trąciłam nosem łaciatego kocura leżącego na posłaniu obok mojego.
- Obudź się Świetlisty Mroku - poprosiłam.
- Co się dzieje? - szepnął przecierając oczy łapą. - Wszystko w porządku? - liznął mnie w nos.
- Miałam koszmar - wtuliłam się w jego futro.
- Już spokojnie - mruknął cicho. - To tylko zły sen - liznął mnie w ucho. Zrobił miejsce obok siebie a ja bez wahania położyłam się obok i mocno wtuliłam. - Już lepiej? - liznął mnie między uszami. Pokiwałam lekko głową. - Spokojnie... - miauknął gładząc moje futro językiem. Uspokoiłam się całkowicie wklejona w jego łaciate futro. Po chwili zasnął, więc też zamknęłam oczy. Znowu otulił mnie sen.

Obudził mnie chłód. Niedawno rozpoczęła się Pora Nagich Drzew. Mój brzuszek zaczął się coraz bardziej zaokrąglać. Fistaszkowa Burza i Świetlisty Mrok nalegali bym przeniosła się już do żłobka, lecz ja nie chciałam. Chciałam wypełniać obowiązki wojowniczki dopóki mogłam. Zawsze chodziłam na patrol z którymś z kocurów. Opiekowali się mną i troszczyli. Podobało mi się to. Wyszłam z legowiska i potruchtałam do wyjścia z obozu gdzie Czarna Róża rozdzielała patrole.
- Idziemy na granicę z Klanem Liścia - miauknął do mnie Fistaszkowa Burza. - Świetlisty Mrok też z nami idzie i Bluszczowa Siła również - dodał. Kiwnęłam głową. Poszukałam wzrokiem wspomniane koty. - Oni czekają przed obozem - miauknął wychodząc.
- No no no - usłyszałam głos Bluszczowej Siły. - Chyba ktoś tu nie hamuje się w jedzeniu - miauknęła kocica. - Teraz mam okazję ci się dokładnie przyjrzeć...
- Odpuść Bluszczowa Siło - miauknął łaciaty wojownik.
- Oh wy kocury się nie znacie - prychnęła. - Zmykajcie przodem muszę pogadać z Agrestowym Sercem! - fuknęła na nich. Kocury grzecznie poszły machając ogonami. Śnieg był śliski. - Nie wywróć się - ostrzegła mnie kocica, widząc moje niepewne kroki. Upewniła się że wojownicy nas nie słyszą i zwolniła kroku. - Nie wiem co im zrobiłaś, ale działa - miauknęła.
- Nie rozumiem o czym mówisz - miauknęłam zakłopotana.
- Cały czas skaczą wokół ciebie - odparła. Przyjrzała mi się uważnie. - To ich kociaki, mam rację? - zapytała. Kiwnęłam potwierdzająco głową. - Pilnują cię jak oka w głowie - zaśmiała się kocica. - Nie wiem co te kocury w tobie widzą - przyznała.
- Słyszałem! - miauknął Fistaszkowa Burza czekając obok krzaków.
- A nie mówiłam? - zaśmiała się.
- O co ci chodzi Bluszczowa Siło? - oburzył się Świetlisty Mrok. Dotknęłam go nosem.
- Nie denerwuj się - miauknęłam spokojnym głosem. Liznęłam go w ucho. A kocur przestał się spinać.
- Mnie aż tak nie słuchał - mruknęła kocica. - Ty jakoś dziwnie na nich działasz. Zawsze się ciebie słuchają - odparła. Uśmiechnełam się lekko. - Dokończmy patrol granic i wracajmy do obozu - zarządziła.
W drodze powrotnej do obozu polowaliśmy. Zwierzyny nie było dużo, ale jak na Porę Nagich Drzew nasze łupy były dosyć spore. Dołożyliśmy zwierzynę na stos a ja wybrałam sobie chudego królika. Zjadłam dość mało, ale nie byłam głodna. Świetlisty Mrok i Fistaszkowa Burza próbowali mi podsuwać pod nos, ale nie chciałam jeść.
- Musisz jeść bo opadniesz z sił - miauknął Fistaszkowa Burza.
- Nie jestem głodna, naprawdę - odpowiedziałam.
- Ale będziesz słaba jak nie będziesz jadła - marudził Świetlisty Mrok.
- Zjadłam już i nie chce więcej - upierałam się przy swoim.
- Odpuść. To nie ma sensu - westchnął pręgowany. - Spróbujemy później.
- Nie zmuszajcie jej do niczego - miauknęła Bluszczowa Siła. - Nie kiedy, kotki, które są kotne tracą apetyt - wyjaśniła.
- Mamy patrzeć jak się głodzi? - fuknął łaciaty.
- Kocury... Nigdy nie rozumieją - westchnęła kocica. - Nie głodzi się, bo jadła - miauknęła. - A teraz zostawcie Agrestowe Serce w spokoju, bo zrobię z wami porządek po mojemu - ostrzegła.
- Dziękuję Bluszczowa Siło - miauknęłam uśmiechając się delikatnie. Wstałam i poszłam do legowiska wojowników. Świetlisty Mrok oparł głowę na moich plecach, a Fistaszkowa Burza położył się brzuchem do góry między moimi przednimi łapami. Liznęłam go w ucho. Zaczęłam cicho mruczeć, przyglądając się beztrosko odpoczywającym kocurom. - Jesteście tacy słodcy - westchnęłam. Liznęłam obu po uszach. Odpowiedziało mi mruczenie. Ułożyłam się wygodnie i przyglądałam się im. Po chwili obaj zasnęli pogrążeni w spokojnym śnie.
- Naprawdę ich kochasz, prawda? - spytała się mnie Bluszczowa Siła siadając niedaleko mnie.
- Oczywiście - miauknęłam lekko zaskoczona pytaniem.
- Troszczysz się o nich jak o kociaki - zauważyła. - Ale nie jesteś stanowcza - dodała. - Musisz nad tym popracować, chcąc wychować kociaki - miauknęła.
- Będę pamiętać - odpowiedziałam. - Dziękuję za radę.
- Posłuchaj młoda - miauknęła. - Jesteś wyjątkowa, więc uważaj na siebie, jasne?
- Oczywiście Bluszczowa Siło - odpowiedziałam zdziwiona.
- No - miauknęła. - A teraz ty też idź się wyspać póki jeszcze możesz. Z kociakami będzie ciężko - uśmiechnęła się i odeszła na swoje posłanie. Chwile później zasnęłam.

W pogoni za szczęściemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz