3. Początek końca.

608 30 8
                                    

Nie należałam do osób, które martwiły się wszystkimi w około. Już nie należałam. Każdy miał prawo żyć jak chce a ja w stu procentach skupiałam się na sobie. W tym wszystkim był tylko jeden problem, którym było zbyt mocne przywiązanie do pewnych bliskich mi od dzieciństwa osób. To te osoby były ze mną na dobre i na złe nie oceniając mnie względem pieniędzy, choroby czy wyglądu.

Kimś takim była właśnie Emily. Mimo że wiele nas różniło i odsunęłam ją od większości swojego życia to wciąż zależało mi na tym by była szczęśliwa. Niezależnie od tego czy miałam istnieć w jej życiu czy też nie.

Biegiem poszłam do swojego pokoju po czerwoną bluzę z suwakiem i biorąc do ręki klucze oraz telefon wyszłam z domu. Nie widziałam już sensu by powiadamiać o swoim nagłym wyjściu Islę, ponieważ sprawa była na tyle poważna że wolałam nie marnować ani minuty więcej.

Z wielką niechęcią skierowałam się w stronę samochodu Davida, starając się zapomnieć na moment o wszystkim co nas łączyło. Nie wiedziałam kim teraz się stał podobnie jak on w stosunku do mnie, jednak jego wygląd nie zmienił się ani trochę. Wciąż miał brązowe, roztrzepane włosy a na twarzy nie było śladu po zaroście.

- Jedź do klubu Maze. - powiedziałam czując że właśnie tam może być.

- Tam jest? - spytał a w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie. - W co wy się wpakowałyście?! - oderwałam wzrok od drogi, którą jechaliśmy i starając się nie denerwować zerknęłam na niego.

- Jak my? - prychnęłam. - To twoja siostra ostatnio ciągle zapuszcza się w imprezy bo sobie nie radzi. Dlaczego zapytasz? Bo jej brat ma w ostatnim czasie na nią wyjebane i zaszywa się w Californii. Ja mam swoje życie i na ile mogę to jej pomagam, ale dobrze widzę że nie chce jej. Więc zamiast obwiniać mnie spójrz na siebie.

- To wszystko nie...

- Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzisz mnie ty i wszystko co się dzieje na drugim końcu kraju więc zachowaj to dla siebie. - przerwałam mu zerkając na telefon.

Starałam się dojść do tego kto mógł stać za sprowadzeniem Emily w to miejsce. Znałam ją na tyle, że wiedziałam iż dziewczyna sama nigdy by się tam nie udała. Było to miejsce dla osób, które szukały niezobowiązującej rozrywki, ale i do tworzenia biznesów. Co drugi człowiek miał tam coś wspólnego z czymś nielegalnym przez co miejsce to było omijane przez zwykłe osoby szerokim łukiem.

Na szczęście i David postanowił być do końca drogi cicho za co po raz pierwszy od dawna byłam mu wdzięczna.

- Jesteśmy chyba na miejscu. - odezwał się zwalniając.

Podniosłam głowę znad telefonu i rozglądnęłam się po okolicy. Duży klub z podświetlaną jego nazwą maze był czymś czego nie dało się nie zauważyć. Prezentował się bardzo dobrze mimo iż znajdował się w cichym miejscu gdzie było więcej drzew niż domów. Na parkingu było pełno samochodów jak i motocyklów co tylko upewniło mnie w tym że nie wiele się zmieniło od momentu gdy byłam tu ostatni raz.

- Wjedź tutaj. - wskazałam na miejsca oznaczone znaczkiem vip.

- Nie bez powodu są puste. Wybacz, ale nikomu nie chcę podpadać.

Przewróciłam oczami na jego jakże chwytający za serce wywód i odpięłam pasy.

- Zluzuj księżniczko i po prostu tam zaparkuj. Wezmę to na siebie. - wyjaśniłam - Jeśli będziemy tak stać to na pewno znajdziemy Emily. - dodałam co skutecznie na niego podziałało.

Jak tylko wyszłam z pojazdu otoczył mnie zapach papierosów i alkoholu. O ściany opierały się przypadkowe osoby, które śmiały się z czegoś lub zwyczajnie paliły papierosa.

Deux TombesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz