7. Po trupach do celu.

572 32 16
                                    

Wpatrywałam się w chłopaka z którymś niegdyś planowałam wychowanie dziecka Victora i Camille oraz lot w kosmos co nagle stało się tak odległe. Mogłam otwarcie przyznać że z trójki przyjaciół zmienił się najbardziej. Jego jasne włosy opadały mu na czoło nie wspominając że jeszcze bardziej nade mną górował niż wcześniej. Stawał się dorosły a biała koszulka którą miał na sobie idealnie opinała jego zbudowane przedramiona.

Z chwilowej ciszy która między nami nastała wyrwał mnie odgłos zapalniczki. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się że to Jacob odpalał papierosa zaciągając się nim. Przeczesał jedną wolną dłonią swoje włosy i odwrócił się w stronę jeziora jakby mój widok i całe to zdarzenie go przytłoczyło. Nie dziwiłam się mu. Nie było to coś normalnego w szczególności że nie mieliśmy kontaktu a ja nie przypominałam już Victorii którą znał.

- Nie nauczono cię że trzeba się dzielić? - zagadnęłam podchodząc bliżej niego.

- Od kiedy ty palisz? - prychnął i przybliżył mi ognia bym mogła zapalić papierosa.

- Zaczęłam mając szesnaście lat. Możesz mi pogratulować. - sarknęłam opierając się o barierkę. - Wiem że to wszystko jest pokręcone i ciężko ci to zakodować dlatego odpuść.

- Co mam odpuścić? - zerknął na mnie wypuszczając z ust dym.

- Analizowanie tego wszystkiego. Traktuj mnie tak jakbym wcale nie wróciła po dwóch latach tylko ciągle tu była z tą różnicą że mieszkam gdzie indziej.

Westchnęłam patrząc na jego profil. Domyślałam się że przekonanie do tego jego będzie czymś ciężki z prostej przyczyny. Jacob wiedział najwięcej z tej trójki i choć mógł się tego wyrzekać przy Cooperze i Laurze to ja nie dałam się na to nabrać. Nie, gdy znałam swoją rodzinę.

- Jak ty sobie to wyobrażasz? - parsknął śmiechem, który nie należał do tych zabawnych. - Wyjechałaś i nagle wracasz jak gdyby nigdy nic i mamy zignorować te dwa lata gdzie odchodziłem od zmysłów? Ta sytuacja poróżniła mnie z Cam do tego stopnia że mamy naprawdę znikomy kontakt bo ja wiedziałem że ona dużo wie a nie chciała nic mi powiedzieć. A w zasadzie nie mogła.

- Myślałam że cię chociaż trochę wtajemniczyli. - wzruszyłam ramieniem.

- Wiem jedynie tyle że nie była to wyłącznie ich decyzja. Tyle powiedziała mi Camille, ale co to jest przy takiej sytuacji. Więc jeśli chciałaś się czegoś dowiedzieć ode mnie to muszę cię zawieść.

- Nie po to tu jestem Jacob. - zaczęłam patrząc na tlącego się papierosa. - Nie obchodzi mnie co u nich ani co się zmieniło. Mam to gdzieś i dlatego zależy mi na tym by pominąć te dwa lata. Przyjechałam tu studiować i móc być z wami jakkolwiek to brzmi. - skłamałam. - Oczywiście wyjaśnię ci to z mojej perspektywy tak jak Curtisowi, ale nie dziś. Są urodziny Laury i chcę z nią świętować ten dzień bo jest on dla niej ważny. Więc jak będzie gburze? - szturchnęłam go nie kryjąc rozbawienia.

- Gburze? - upewnił się gasząc butem niedopałek. - Chyba pomyliłaś osoby marchewo. - poczochrał mi włosy kierując się w stronę wejścia do domku. - Ja jestem duszą towarzystwa.

- Nie mogę się w takim razie doczekać tego jak to zobaczę. - przyznałam.

W niemal idealnym czasie znaleźliśmy się w środku by móc dołączyć się do zaśpiewania słynnej urodzinowej piosenki dla Laury. Choć wielu osobom plątał się już język i pomijali wersy to czułam że takie właśnie powinno to być. Większość znajdujących się tu ludzi było nastolatkami a co więcej ja się do nich zaliczałam i choć nie zawsze to czułam dziś nią w stu procentach byłam.

- Curtis! Curtis! - dopingowałam chłopakowi tak jak większość imprezowiczów gdy toczył walkę z kolejką szotów za pieniądze.

- Lepiej się odsuń bo czuję że się zarz zrzyga! - przekrzykiwała tłum Laura, śmiejąc się z chłopaka.

Deux TombesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz