9. Goniec.

800 36 14
                                    


Z resztkami pokładu cierpliwości mijałam ludzi, którzy stali w miejscu i tarasowali drogę, nie wiadomo w jakim celu. Bogatsza o doświadczenia związane z tym budynkiem miałam już opracowane swoje patenty na szybkie przemieszczanie się, jednak dziś nic nie szło zgodnie z moim planem.

Przeszkodą okazał się być mój bagaż składający się z dwóch walizek, które nie dość że były duże to w dodatku ciężkie. Nie sądziłam że w tak krótkim czasie znów powrócę do życia na nich, lecz mimo to musiałam to przeboleć wiedząc że jestem tu dla Isli. Z wiadomości jakie między sobą wymieniałyśmy, powinny być już w Norwegii u Sarah i liczyłam że tak jest. Do rodzinnego domu mojej matki postanowiłam udać się sama, wypożyczając tym samym samochód na czas mojego pobytu w tym kraju.

Ceniłam sobie wygodę i pewnego rodzaju niezależność, w szczególności że nie chciałam tych ludzi prosić o nic. Mój przyjazd był wywołany ich propozycją i gdyby nie dwie dziewczyny, które były mi bardzo bliskie nigdy bym się tutaj nie pojawiła.

- Dzień dobry w czym mogę pomóc?

Uśmiechnęłam się w stronę mężczyzny stojącego za ladą i dałam sobie chwilę na odstawienie bagaży i zdjęcie przeciw słonecznych okularów. Mimo że Norwegia nie należała to wyjątkowo gorących państw to wciąż waliło słońce i było dosyć ciepło.

- Witam. Przyszłam po odbiór rs6, którą wypożyczyłam.

Facet z idealnie przystrzyżonym ciemnym zarostem skinął głową i po kilku formalnościach jakimi było moje nazwisko, dowód, numer rezerwacji wreszcie udało mi się skierować na prywatny parking.

Zapach nowości niemal od razu mnie otoczył po wejściu do samochodu i uważałam to za najlepszy aromat jaki mógł istnieć. Sprawnie wybrałam na wbudowanym tablecie lokalizację rodzinnego domu mojej matki po czym wyjechałam na drogę.

Pogłośniłam radio gdy w głośnikach rozbrzmiała piosenka On My Mind - Ellie Goulding, chcąc jeszcze przez chwilę trwać w dobrym humorze, który po wstąpieniu do rezydencji Davisów miał się diametralnie zmienić. Całą tą uroczystość traktowałam raczej jako przymus niż skruchę wobec zmarłej babki Lindy.

Gdy moim oczom ukazał się pokaźny budynek z czerwonej cegły, odniosłam wrażenie jakbym wjeżdżała do czeluści piekieł. Prostując się po podróży, udałam się w stronę bagażnika gdzie leżały moje bagaże. Niestety chwilowa cisza nie trwała długo i będąc pogrążona w myślach nie zauważyłam osoby, która nagle wyrosła obok mnie.

- Vicki! Tęskniłam! - wzdrygnęłam się nie spodziewając się takiego przywitania, ale była to przecież Stephanie.

- Ja też. - westchnęłam stawiając drugą walizkę na ziemi.

- W to akurat ci nie uwierzę. - parsknęła śmiechem, przejmując mój jeden bagaż.

Poprawiłam swój kucyk i podążyłam razem z dziewczyną w stronę drzwi. Na pierwszy rzut oka miejsce to nie zmieniło się praktycznie wcale. Te same kwiaty, kostka i nieopróżniony kosz na śmieci były czymś co pamiętałam przyjeżdżając tu jako dziecko. I właśnie to się zmieniło. Nie byłam już małą zagubioną Victorią. Gdyby ktoś powiedział mi jak ostatniego pobytu tutaj, zmieni się moje życie nigdy bym mu nie uwierzyła. To się jednak działo i miałam wrażenie że z dnia na dzień coraz bardziej poznaję siebie.

- Jak reszta? Straszna stypa?

- Niestety. Isla i ciotka Sarah są załamane. Bliźniaczki mniej podobnie jak ja bo nigdy nie miałyśmy dobrej relacji z babcią, ale wciąż nią była. - odparła uciekając wzrokiem a ja wiedziałam że i ją ta sytuacja dotknęła. - Ty chyba trzymasz się z nas najlepiej. - zaśmiała się.

Deux TombesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz