Rozdział 30

5.5K 324 267
                                    

— Zatańczymy? — spytał nagle niskim tonem głosu Carter, odwracając się w jej stronę.

Zadrżała. Poczuła, jakby cały świat właśnie się zatrzymał.

To nie działo się naprawdę. Musiała się przesłyszeć.

Spojrzała na niego zaskoczona. Carter z błyskiem w oku, delikatnie chwycił ją za dłoń. Poczuła, jak przez całe ciało przeszył ją elektryzujący dreszcz. Zdezorientowana spuściła głowę, nie wiedząc, jak się zachować.

Przyglądał się jej wnikliwie. Jego spojrzenie stawało się coraz bardziej władcze i żarliwe. Przygryzła dolną wargę, czując mrowienie w podbrzuszu.

— My? — spytała.

Z emocji zaschło jej w gardle.

— Tak — odparł niskim tonem, nachylając się nad nią — A dlaczego nie?

Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Wzdrygnęła się. Niepewnie uniosła głowę. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Oboje patrzyli na siebie z podobną intensywnością, ale to Lilly z powodu zawstydzenia nie była w stanie wydusić z siebie nawet słowa.

— Przyszliśmy tu, jako para towarzysząca. To zobowiązuje nas do chociaż jednego tańca. — przybliżył się niebezpiecznie blisko jej twarzy.

Widział jej zakłopotanie i niedowierzanie w oczach. Ta mieszanka cholernie go podniecała.

Lilly zastygła w miejscu i nie potrafiła nawet zabrać dłoni z jego uścisku. Carter ostrożnie gładził kciukiem jej grzbiet, jakby badał, na jak wiele może sobie pozwolić.

— Tutaj? — wydusiła szybko, od razu zdając sobie sprawę z tego, jak idiotyczne było to pytanie.

Nic innego jednak nie przychodziło jej teraz do głowy.

— Tak, Lilly. Tutaj. — uśmiechnął się do niej zadziornie.

— Nie wiem, czy poradzę sobie w tańcu przy tak wolnej muzyce... Przy tylu ludziach... Ja... nigdy tego nie robiłam... — odparła dużo cichszym tonem.

Dostrzegła w jego oczach znajomy już błysk.

— O to się nie martw. Poprowadzę cię. — ścisnął mocniej jej dłoń, ale nadal robił to z wyczuciem, zupełnie jakby domyślał się, że właśnie tego potrzebowała.

Jakby obawiał się, że gdy postąpi zbyt nieostrożnie, to ona rozpadnie się, pokruszy niczym cienka, delikatna porcelana.

— Nie bój się. — patrzył na nią wyczekująco.

Lilly miała mętlik w głowie. Z powodu natłoku emocji, nadal nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa.

— Nie wiem, czy to właściwe... Czy powinniśmy... — mówiła, jąkając się.

Z jednej strony była przerażona, a z drugiej... ogarniała ją ekscytacja.

— Tutaj, dzisiaj, wszystko jest właściwe, Lilly. — oznajmił ochrypłym głosem.

Miała wrażenie, że znalazła się w krzywym zwierciadle.

Nie rozumiała tego, ale choć tak bardzo się bała, miała ogromną ochotę się zgodzić...

— Jeszcze niedawno... — zaczęła, ponownie spuszczając wzrok — Miałeś za zadanie mnie zabić... A teraz... Mamy razem zatańczyć?

— Dziś o tym nie myśl. — powiedział od razu pewnym tonem.

Zrobił tyłem kilka kroków w stronę oświetlonego parkietu. Trzymając ją za dłonie, ciągnął ją w swoją stronę. Patrzył jej prosto w oczy, jakby chciał dać jej zapewnienie – „jestem tu, nic ci nie grozi".

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [KOREKTA] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz