Rozdział 34

4.8K 318 336
                                    

Następnego dnia Lilly obudziła się dużo wcześniej niż zwykle. Gorące, promienie słońca wpadły do jej pokoju przez uchylone okno i ogrzały jej zmęczoną od płaczu twarz. Była dopiero godzina szósta rano, a ona nie mogła ponownie zasnąć. Wspomnienia ostatnich, bolesnych wydarzeń powracały do niej ze zdwojoną siłą i nie pozwalały choćby na chwilę ukojenia. Choć jeszcze wczoraj postanowiła, że będzie silna i zawalczy o siebie, dziś miała poczucie, jakby ta siła gdzieś z niej uleciała. Nie chciała dłużej przed sobą udawać, że będzie w stanie zapomnieć o Carterze i całym ostatnim czasie, który spędziła w jego towarzystwie. Zakochała się. Była tego pewna i to bolało ją najbardziej.

Co bowiem miała zrobić z tym miłosnym pragnieniem, skoro mężczyzna, który stał się dla niej tak ważny nie odwzajemniał jej uczuć?

Jeszcze niedawno bała się o swoje życie. Jego towarzystwo sprawiało, że trzęsła się ze strachu. Teraz nie pragnęła niczego bardziej od jego bliskości. Choć z pozoru wydawał się być niebezpieczny, to po czasie okazał się kimś, bez kogo nie wyobrażała już sobie życia. Wiedziała, że to, co czuła było cholernie pokręcone, ale była pewna, że również i prawdziwe.

To po prostu się stało. Nie była w stanie tego cofnąć. Teraz nie liczyło się już dla niej to, kim był i, jaką miał przeszłość. Zakochała się w nim wbrew wszystkiemu, co jasno pokazywało jej, jak bardzo było to ryzykowne i nielogiczne. Serce rządziło się swoimi prawami i to ono zdecydowało za nią. Wiedziała jednak, że musi o nim zapomnieć. Ta miłosna historia nigdy nie będzie miała swojego szczęśliwego zakończenia. Powinna była to przewidzieć. W jej życiu bowiem po prostu nie było na nie miejsca. Od zawsze cierpiała, a teraz los ponownie zakpił sobie z jej uczuć. Powinna była się już do tego przyzwyczaić.

Przetarła delikatnie dłońmi zapuchnięte od płaczu powieki. Cały wczorajszy wieczór przepłakała w ciszy w swojej sypialni. Chciała być silna. Naprawdę tego pragnęła, ale ból, który rozrywał jej serce kontrolował ją.

"Za pięć dni już jej tu nie będzie..." — Ta myśl powodowała, że momentalnie do jej oczu napływały łzy.

Rozejrzała się ze smutkiem po pokoju, który przez cały ten ostatni czas był jej sypialnią, ale również i azylem, w którym mogła schronić się przed całym światem. Na początku obawiała się, że za jego drzwiami czyha niebezpieczeństwo i groźny potwór, który tylko czeka, by ją zniszczyć lub pozbawić życia. Szybko jednak zrozumiała, że ten sam potwór zamienił się w jej opiekuna, a wkrótce potem na jej ogromne nieszczęście stał się również miłością jej życia.

Starła delikatnie kolejne krople łez, które spłynęły po jej policzkach i z niechęcią wygramoliła się z łóżka. Podeszła do okna i otworzyła je na oścież, delektując się przyjemnie chłodnym wiatrem, który otulił jej rozgrzaną od emocji skórę. Przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech, po czym głośno westchnęła.

Czas na kolejny cholernie trudny dzień, w którym nie będzie potrafiła znaleźć sobie tutaj miejsca. W dodatku przez to, że obudziła się dziś o tak wczesnej godzinie, czasu do zagospodarowania będzie jeszcze więcej. Nie chciała jednak znów przesiedzieć całego dnia w pokoju. Musiała czymś zająć sobie głowę, by nie myśleć o... nim.

Chwyciła w dłoń telefon. Gdy zorientowała się, jaka była dziś data, poczuła mocne ukłucie w sercu. Na samą myśl prawdziwie się wzruszyła. Dziś był ósmy września. Zawsze w ten szczególnie ważny dla niej dzień, co roku uczestniczyła w targach staroci, które odbywały się na obrzeżach miasta. Za każdym razem odliczała dni do rozpoczęcia tego wydarzenia i nie mogła się doczekać, aby się tam pojawić. Miała do niego ogromny sentyment.

"Gdybym tylko jeszcze choć jeden raz mogła się tam pojawić..." westchnęła.

W regulaminie festynu był zapis, iż każdy z uczestników podczas zabawy miał możliwość sprzedaży swoich starych książek, biżuterii, mebli, bądź innych przedmiotów „z duszą", na których czas odcisnął swoje piętno. Lilly zawsze uważała, że była to wspaniała inicjatywa. Za grosze bowiem można było kupić prawdziwe perełki. Coś, co dla jednych było już tylko starym, niepotrzebnym rupieciem, dla innych mogło stanowić ogromną wartość. Wszystkie sprzedawane na festynie przedmioty stanowiły symbol ręcznie wykonanej pracy. Brunetka uwielbiała tam chodzić. Wiele razy udało jej się dostać tam coś pięknego. Trzy lata temu kupiła piękną, fikuśną lampkę, a rok później zdobyła szafkę, którą potem sama odnawiała. Uwielbiała dawać nowe życie meblom. Dzięki temu, patrząc na nie w domu mogła odczuwać satysfakcję z efektów samodzielnej pracy, która dała jej wiele radości.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [KOREKTA] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz