rozdział 19

24 3 0
                                    

Lena:

Byłam zdeterminowana i uparta Rafael mi wybaczy. Wiem że teraz myśli że podeptałam jego serce i miłość, ale zrozumie że to nie tak, ja właśnie zrobiłam to z miłości, gdyby coś mu się stało umarła bym. Oprócz brata i siostry to oni wszyscy byli moją rodziną. Pomogli mi i uratowali. Dlatego to zrobiłam by się odwdzięczyć. Może mogłam zaczekać, ale byłam tak zdeterminowana tym żeby nie doszło do wojny, że nie pomyślałam jakie będą konsekwencje. Przecież Nikita mógł mnie zatrzymać a i tak mógł wywołać piekło i już bym nie mogła nic zrobić. Jak zawsze miałam głupie szczęście.  Bolało mnie milczenie Rafaela, tak mnie karał, dobrze, przyjęłam to na klatę. I chociaż milczał pilnował bym jadła i brała witaminy. 

-Nie chcesz rozmawiać, dobrze, ale ja chyba mogę mówić- powiedziałam jednego razu przy śniadaniu, spojrzał na mnie, ale jak zwykle nie powiedział nic. I tak już od dwóch tygodni tylko od czasu do czasu odpowiadał zdawkowo na moje pytania. -Wiesz nie mam do ciebie pretensji,  że ze mna nie rozmawiasz, chce ci tylko uświadomić jakie były ostatnie konsekwencje tego że nie rozmawialiśmy. Przemilczane problemy nie znikną. 

-Czego ty odemnie chcesz?! Myślałaś że padne na kolana i łaskawie ci podziękuje że nie oddałaś się innemu!! - lepsza jego złość niż milczenie - Straciłaś moje zaufanie, nie wiem czy potrafię znów ci zaufać jak przedtem. - chciałam krzyczeć, ale co by to dało? Rafael był uparty, ale jak ja mam mu udowodnić że może mi zaufać jak ze mną nie rozmawia. Chciałabym wiedzieć co czuje, a co mam?! Pretensje w jego oczach, odpowiedzi półsłówkami. 

-Ok, nie tego oczekiwałam. Ale ty nie potrafisz inaczej, długo masz zamiar mnie karać. Do jasnej cholery Rafael, czy ty nie rozumiesz że to co zrobiłam było moim największym dowodem miłości, tak się zafiksowałeś na swoim bólu, że to do ciebie nie dociera!!! - odeszłam od stołu przewracając krzesło, pobiegłam do swojej sypialni, te przeklęte łzy paliły mnie pod powiekami. Trzasnęłam drzwiami i zjechałam po nich na podłogę. Byłam sfrustrowana, wściekła i załamana. Każdy ma prawo do chwili słabości, obiecałam że będe walczyć, ale jestem tylko człowiekiem, mam serce które boli, ja już nie wiem jak mam do niego dotrzeć. Po chwili do sypialni zapukała pokojówka Ester, otworzyłam. 

-Pani Leno, przysłano pani kwiaty - spojrzałam na bukiet herbacianych róż

-Od kogo? - zapytałam, mając nadzieję że to od Rafaela.

-Nie wiem, tu jest liścik - podała mi bukiet i odeszła. Zamknęłam się znów w sypialni, kwiaty położyłam na łóżku i wyciągnęłam liścik. 

                                  "Dziękujemy" F,M,D

Uśmiechnęłam się przez łzy, to juz czwarty bukiet od tych szalonych braci, za każdym razem na liściku jest to samo. Byli dla mnie jak bracia, cieszyłam się że oni docenili to co zrobiłam, szkoda że Rafael nie umie tego pojąć. Nie wymagałam żadnych podziękowań, stawiania mi pomników, chciałam tylko udowodnić im wszystkim że są dla mnie ważni. Że jestem w stanie zrobić wszystko by cała moja rodzina była bezpieczna i że zrobie to bez wahania. Z perspektywy czasu wiem że zrobiłabym to znów to samo. Wybrałam numer Do Fabio i czekałam. 

-Dziękuje, ale nie musicie tego robić, nie zrobiłam nic wielkiego. - powiedziałam kiedy tylko odebrał telefon. 

-Zrobiłaś naprawdę coś wielkiego, rozmawiałem z Nikitą, on sam twierdzi że podziwia cię za odwagę, my będziemy ci wdzięczni do końca życia. 

-Przestań, ale dziękuje za te słowa, szkoda że Rafael tak zafiksował się na tym punkcie, że od dwóch tygodni ze mną nie rozmawia. 

-Nadal? 

Miłosne prawo tom 2 Rafael i LenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz