rozdział 24

28 3 2
                                    

Lena: 

Od naszego pierwszego razu minął miesiąc, kochaliśmy się regularnie, zaczęliśmy starania o dziecko, poszłam nawet do ginekologa, on nie widział zastrzeżeń. Dosłownie fruwałam nigdy nie byłam taka szczęśliwa. W łóżku Rafael był jak wulkan, o rutynie nie było mowy, było mi go ciągle mało. Do naszego ślubu został miesiąc i miałam nadzieję dać mojemu mężczyźnie prezent w postaci pozytywnego testu. Modliłam się o to. 

Kiedy wstałam rano, nie było już Rafaela, na poduszce leżała tylko karteczka 

"Praca wzywa. Kocham cię. Nie czekaj na mnie wrócę późno" R.

Nie mogłam mieć do niego pretensji, wiedziałam w co się pakuje, sama pochodziłam z tego świata. Tu praca się nie kończyła, była za to bardzo niebezpieczna. Za każdym razem kiedy Rafael wychodził do "pracy" nie mogłam znaleść sobie miejsca. Tak to też dzisiaj było. Ale dochodził do tego jakiś dziwny niepokój, złe przeczucia i mdliło mnie. W dodatku wszystko leciało mi z rąk. Szykowałam sobie śniadanie i nagle przez mój kręgosłup przeszedł lodowaty dreszcz, a potem moje serce jakby zatrzymało się na moment. Stałam osłupiała w kuchni i nie mogłam się ruszyć. Moje oczy wypełniły się łzami.

-Lena? - głos Matteo wyrwał mnie z tego zawieszenia. 

-Gdzie jest Rafael? - wychrypiałam bo miałam całkowicie ściśnięte gardło. 

-Wiem tylko że mam się tobą zająć, wyjechał razem z bossem i jego braćmi. 

-Wiesz co nie wierzę ci, że nie wiesz do kąd pojechali. Dlaczego mi nie mówi do kąd wyjeżdża, była bym spokojniejsza gdybym wiedziała! - tyle razy go o to prosiłam, a zawsze kończyło się tak samo, zostawałam sama z cholerną niewiedzą. Straciłam apetyt, bo od środka rozdzierał mnie jakiś wyniszczający strach. Postanowiłam zadzwonic do brata, może to u niego coś się stało. Trzęsącą dłonią wybrałam numer, ale nikt nie odebrał. Wybrałam numer do Amelii. 

-Cześć, nie mogę się dodzwonić do Ivana, czy u was wszystko w porządku? - zapytałam kiedy tylko odebrała. 

-Nie wiem, przylecieli Włosi i zniknęli, Ivan żadko informuje mnie o interesach. - zimny pot spłynął po moim kręgosłupie i znów moje serce zwolniło. Po jaką cholerę oni polecieli do Moskwy? Podziękowałam Amelii i poprosiłam by brat się ze mną skontaktował jak tylko wróci. Dzwoniłam do Rafaela chyba z milion razy, jak i do braci Martinelli, ale żaden nie odebrał. Panika wkradała się do mojego serca. Weszłam do łazienki by opukać twarz zimną wodą. Tknęło mnie coś by zrobić test ciążowy, miałam ich zapas na wszelki wypadek. Postąpiłam jak w instrukcji i odłożyłam test na blat, teraz musiałam odczekać. To były moje najdłuższe trzy minuty. Kiedy wzięłam do ręki plastikowy patyczek, czas się zatrzymał. Dwie krzyczące kreski. Byłam w ciąży. Bez wachania, wybrałam numer kliniki ginekologicznej i umówiłam się na wizytę, by potwierdzić to co wskazał test. Ale jeszcze nie potrafiłam się z tego cieszyć, nie teraz kiedy strach i panika goniły po mojej duszy. Zeszłam do kuchni, gdzie zastałam jak zwykle Matteo, który się objadał. 

-Matteo, musimy jechać. Mam wizytę u lekarza. 

-Coś się stało? Jesteś strasznie blada. 

-Niiee. Dokończ śniadanie. Za pietnaście minut musimy wyjechać. 

-Okej. 

Chodziłam w tą i spowrotem wydeptując ścieżkę w dywanie w salonie. Za dużo emocji. 

-Możemy jechać - skinęłam mu głową, pomógł założyć mi płaszcz i wyszliśmy, wiatr i deszcz uderzyły mnie w twarz. Miałam wrażenie że się ze mnie śmieją. Przęłkłam głośno ślinę i wsiadłam do auta. 

Miłosne prawo tom 2 Rafael i LenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz